Nie poznałem jej. Nie w pierwszej chwili, choć wiedziałem, że to musi być ona. Nikt inny nie miał tak jasnych, lśniących włosów, tak dużych, niewinnych oczu i tak gładkiej, świetlistej skóry. Mimo to, wciąż nie mogłem uwierzyć, że kobieta, która zmierzała w moją stronę pewnym siebie krokiem, to moja mała Scarlett.
Zmieniło się nie tylko jej ciało, ale także sposób bycia. Gdy wyjeżdżałem, cztery lata temu, dopiero zaczynała dojrzewać. Jej ciało wciąż było kanciaste, a rysy twarzy dziecięce. Dziś natomiast nie mogłem oderwać wzroku od jej krągłości i tej iskry, która błyszczała w jej oczach.
We Włoszech myślałem o niej codziennie. Przez pierwszy miesiąc budziłem się w nocy zlany potem i przerażony myślą, że beze mnie nie jest bezpieczna. To była moja największa obawa. Nie bałem się niczego oprócz tego, że mogłaby dziać jej się jakakolwiek krzywda, a mnie nie byłoby obok. Martwiłem się i czułem bezradny. Poza tym cholernie za nią tęskniłem. Mimo to trzymałem się polecenia, które wydał mi Wiktor – nie mogłem się z nią kontaktować. Przynajmniej nie bezpośrednio. Po miesiącu nieobecności zacząłem wariować, więc przekupiłem jednego ze strażników, aby co niedzielę dostarczał mi raport. O tym co robiła przez cały tydzień i czy jest dobrze traktowana. Czasem zdarzało się zrobione ukradkiem zdjęcie.
Kilka miesięcy przed moim wyjazdem, Wiktor zaczął nieco inaczej postrzegać naszą relację. Zaczął sądzić, że może być... problematyczna. Że Scarlett za bardzo się do mnie przywiązała. Byłem świadomy, że nie wysłał mnie do Włoch tylko dlatego, że byłem wobec niego lojalny i mógł na mnie polegać. Drugi powód chwilę temu wtulał się w moje ramiona. Jej ciało było miękkie i ciepłe, a skóra aksamitna w dotyku. Wciąż była drobna i szczupła, ale teraz jej biodra były subtelnie zaokrąglone, a dekolt sukienki ciasno opinał krzywizny jej piersi. Od zawsze była wyjątkowo uroczym dzieckiem i stała się ładną dziewczynką, ale teraz... wyrosła na niemożliwie piękną kobietę. Chwilę zajęło mi przyswojenie informacji, że to było to samo dziecko, które uczyłem pływać na basenie na parterze budynku.
Gdy wyszła, Wiktor sięgnął po dwie szklanki i napełnił je bezbarwnym płynem. Jedną z nich położył na stole przede mną.
– Bimber. Wódka jest przereklamowana – wyjaśnił. – Za twój powrót – rzekł, a potem opróżnił naczynie.
Ja również się napiłem.
– I co o niej sądzisz? – spytał, siląc się na obojętny ton.
Uzupełnił swoją szklankę.
– O kim? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, choć doskonale wiedziałem kogo miał na myśli.
– O Scarlett, oczywiście. – Upił kolejny łyk alkoholu, tym razem znacznie mniejszy.
Nie wiedziałem, co chciał usłyszeć. Wyczuwałem jednak, że nie pytał bez powodu.
– No śmiało. Przyznaj, że jest spełnieniem marzeń każdego mężczyzny – rzekł sarkastycznie, kładąc nacisk na słowo "każdego".
Niezależnie od tego, czy pił do mnie, czy może miał na myśli siebie, nie podobały mi się tory na jakie wskoczyła nasza rozmowa.
– Nie patrzę na nią w ten sposób – oznajmiłem spokojnym głosem.
Musiałem jednak przyznać przed samym sobą, że skłamałem. Oczywisty był fakt, że nie umknęła mi jej metamorfoza. Niemniej jednak zrzucałem to na karb zaskoczenia, a nie męskich instynktów.
– Cóż. Alessandro na pewno będzie miał z niej nie lada pociechę – rzucił Wiktor, po czym po raz drugi opróżnił szkło.
Zacisnąłem zęby. Zbliżały się jej osiemnaste urodziny, spodziewałem się więc takiego obrotu sprawy. Nie spodziewałem się jednak, że mężczyzną, którego wybierze Wiktor, będzie Alessandro, przyszły przywódca włoskiej mafii. Mężczyzna sporo ode mnie młodszy, a już zadziwiająco bezwzględny i okrutny. Miałem okazję współpracować z nim w ciągu tych czterech lat, które spędziłem w jego ojczyźnie. Nasza kooperacja parła do przodu tylko dlatego, że stawiałem nasz rozwój ponad swoje przekonania i zasady. Ponadto Alessandro był porywczy i agresywny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że działał w sposób niekontrolowany i chaotyczny. Zadawał ból, bo sprawiało mu to przyjemność, nie musiał mieć w tym żadnego celu. Poza tym najpierw robił, później myślał. Liczył się wyłącznie ze zdaniem swojego ojca, ale nawet on nie potrafił zapanować nad swoim synem w sposób wystarczający.
Oddanie Scarlett w jego ręce było jak wyrok. Niejednokrotnie widywałem kobiety opuszczające jego sypialnię. Posiniaczone, zakrwawione, zapłakane i stawiające krzywo nogi.
– Czasem, gdy na nią patrzę, żałuję, że jest dla nas taki ważny – wymamrotał Wiktor, rzucając mi wymowne spojrzenie.
Szklanka prawie pękła pod naporem moich palców.
– Gdy ostatnio rozmawialiśmy, nie mówiłeś, że już wybrałeś dla niej... męża. – Ostatnie słowo z trudem przeszło mi przez gardło.
Wiktor wzruszył ramionami.
– Nie byłem pewny. Dobrze ci szło. Myślałem, że może jednak nie będę musiał jej oddawać.
– Co się zmieniło? Rozwijamy się w zawrotnym tempie na tamtych terenach.
– Owszem, ale potrzebujemy pewności. I przede wszystkim więcej władzy nad Alessandro. Wiesz, co mówią, nic tak nie spaja, jak małżeństwo – wybełkotał.
Zaśmiałem się gorzko.
Tego typu małżeństwa w naszej rzeczywistości zdarzały się dość często. Czasem nawet faktycznie spełniały swoją funkcję, ale nie w tym przypadku.
– Myślisz, że Scarlett byłaby w stanie zdobyć nad nim jakąkolwiek władzę? Że będzie miała wpływ na niego, albo jego decyzje? – Uniosłem brwi.
Wiktor uśmiechnął się.
– Chyba nie wiesz, jak duża władza kryje się między nogami kobiety. Jeśli dobrze to rozegra, może się udać.
Zaczynały puszczać mi nerwy.
– Bzdura. Znam go. Weźmie ją, prawdopodobnie siłą, a potem stanie się dla niego bezwartościowa i bezużyteczna. Czasy, kiedy takie małżeństwo cokolwiek zmieniało, dawno minęły.
– Mylisz się...
– Nie – przerwałem mu. – To ty się mylisz.
Wiktor zaczerwienił się na twarzy. Nikt nie miał prawa się mu przeciwstawiać. Nikt, oprócz mnie. Wiedział, że gdybym się od niego teraz odwrócił, mógłby bardzo dużo stracić.
Westchnął.
– Wiem, że zmanipulowanie go może być ciężkie. W tym przypadku nie ma na to innego sposobu niż kobieta. Jeśli którakolwiek miałaby go owinąć sobie wokół palca, to tylko Scarlett. Żadna inna. Oprócz tego, że jest piękna, jest też uległa, ale zarazem charakterna. Na pewno szybko mu się nie znudzi. Reszta już zależy od niej. To nasza jedyna szansa.
– To się nie uda – warknąłem. – Ona ma dopiero osiemnaście lat. Nie nadaje się do takich gierek. – Zgromiłem go spojrzeniem.
– Nie martw się. Mając taką aparycję nie będzie musiała za wiele robić.
– Nie doceniasz go. – Skrzywiłem się.
– To ty nie doceniasz jej, Michaelu.
Pokręciłem głową.
– Będziesz tego żałował. Nic nie ugrasz. Sytuacja we Włoszech jest stabilna. Mógłbyś ją powierzyć komuś innemu. – Powiedzenie ostatniego zdania przyszło mi z trudem.
Prawda jednak była taka, że nic gorszego, niż trafienie w ręce Alessandro, nie mogło jej spotkać.
– Na współpracy z nikim innym tak bardzo mi nie zależy. Jeśli się nie uda, to trudno. Podejmę to ryzyko i ją poświęcę. Zresztą, decyzja już zapadła.
CZYTASZ
Gdy mnie ukradniesz - WYDANA!
RomanceWYDAWNICTWO: https://wydawnictwoniezwykle.pl/gdy-mnie-ukradniesz LEGIMI: https://www.legimi.pl/ebook-gdy-mnie-ukradniesz-katarzyna-salach,b974650.html Scarlett nie wie nic o swojej rodzinie ani o tym, kim była, zanim została porwana i zamknięta w zł...