Rozdział 4

120 10 5
                                    

Dean cieszył się mając cały weekend dla siebie. Lisa zadzwoniła do niego w sobotę, ale tylko po to, by mu dać znać, że u niej w porządki i że nie mogła doczekać się powrotu. Dean skończył rozmowę i poczuł się okropnie. Powiedział sobie, że to było tylko szaleństwo, krótka chwila zapomnienia, pożądania, coś, co zniknie, skoro już zaspokoił ciekawość. Wiedział, że się oszukiwał, ale trwał w tym, wierzył we własne kłamstwo tak długo, jak mógł. Nie zadzwonił do Castiela przez następne dwa tygodnie, chociaż serce go bolało za każdym razem, gdy wracał myślami do tamtej złowrogiej nocy. Stwierdził, że martwił się o drugiego mężczyznę, i więcej niż raz gapił się na numer Castiela w swojej komórce, zbyt przerażony, by naprawdę do niego zadzwonić. Lisa, oczywiście, zauważyła, że coś było nie tak, ale Dean nie mógł o tym rozmawiać, nie z nią, nie z nikim. To by tylko wszystko przypieczętowało... uczyniło prawdziwym. Zatem, gdy minął kolejny tydzień bez wieści od Castiela, Dean nie mógł tego dłużej znieść.

Był piątkowy wieczór i Dean modlił się, by Castiel pracował do późna. Zjechał windą do piwnicy i powoli udał się długim korytarzem do pokoju, w którym Castiel pierwszy raz pokazał mu swoją pracę. Nie był pewien, czy się ucieszył, czy przeraził, gdy ujrzał słaby blask monitorów oświetlający mały pokój i przygarbione ciało przed nimi. Odchrząknął i aż go coś boleśnie zakłuło w piersi, gdy Castiel się odwrócił, mając oczy zaczerwienione i zapuchnięte od płaczu i braku snu.

Castiel spędził ostatnie trzy tygodnie rozdzierając się na strzępy. Wszystko, co razem zrobili, zapętlało mu się w głowie; każda rozmowa do późna, pisanie wiadomości i rozmowy telefoniczne, wszystko, co ściągnęło Deana do jego świata, a jego do świata Deana. Castiel zaczął uważać Deana za najbliższego przyjaciela pośród tych bardzo niewielu ludzi na świecie, których kiedykolwiek uważał za przyjaciół - a teraz go stracił. Czuł się, jakby stracił również sam siebie, bo Dean wywiódł go z jego pokrytego cieniem i pustelniczego życia na światło, które teraz również odeszło. Dean sprowadził światło i odchodząc zabrał je ze sobą. Dni ciągnęły się od jednego do drugiego, a on siedział w domu, ledwo jedząc czy pijąc cokolwiek, dopóki Ruby dość dosłownie nie wparowała do niego pewnego wieczoru i nie zaciągnęła go dwa tygodnie temu do pracy, wmuszając mu nowy projekt, na szczęście bez Deana Winchestera w centrum uwagi. Ruby nie miała pojęcia, dlaczego Castiel był taki smutny, nikt nie wiedział; wykonał fantastyczną robotę ukrywając to. Wiedziała tylko, że ten słodki, cichy mężczyzna nikł w oczach, a ona nie zamierzała pozwolić mu siedzieć w domu i umrzeć z powodu złamanego serca.

Więc gdy Castiel usłyszał za sobą chrząknięcie, pomyślał, że to mogła być Ruby lub może któryś z animatorów, który przyszedł go sprawdzić, nawet, jeśli powiedzieli, że wychodzili wcześniej. Ale potem odwrócił się na krześle.

Dean.

Przez głowę Castiela przemknął milion myśli i chyba z tuzin emocji po kolei mignął mu na twarzy - zaskoczenie, zmieszanie, strach, smutek, aż wreszcie twarz stała się kamienna, martwa i pozbawiona emocji. Castiel spojrzał w dół i odwrócił wzrok od przybysza.

- ... nikomu nie powiedziałem.

Głos Castiela był słaby, zniszczony trwającym tygodnie płaczem, ale teraz tak bardzo się starał wziąć w garść. Ale to się jednak nie liczyło, Dean widział, jak było źle, po sposobie, w jaki Castiel musiał szybko mrugać, by trzymać łzy pod kontrolą, czy po tym, jak dolna warga mu drżała, choć przygryzał ją okrutnie od środka.

Słowa cięły go jak żyletki i Dean opuścił głowę, odwracając wzrok od wyraźnie załamanego mężczyzny.

- Ja... dzięki - powiedział, choć to w najmniejszym stopniu nie oddawało tego, co chciał powiedzieć. Minuty mijały w całkowitej ciszy i Dean spytał sam siebie, czy przyjście tutaj było takim dobrym pomysłem. Chociaż to się nie liczyło, bo teraz tu był. Castiel czuł się w porządku - jeśli nie liczyć wyraźnej depresji - i Dean poczuł, jak ogarnęła go ulga. Wreszcie znowu podniósł oczy, wciąż stojąc nieruchomo w drzwiach.

I to wystarczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz