🔥MIŁOŚĆ WYBACZA WSZYSTKO 🔥

1.3K 53 39
                                    

- Nie udało się?- zapytała Łucja brata z zawodem w głosie i spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Widziałam jak ważny jest dla niej jest każdy Narnijczyk, a śmierć któregokolwiek z nich będzie dla niej niezwykle bolesna niczym nowe, głębokie rozcięcie na skórze jej duszy. Sama z trudem powstrzymywałam łzy, które szczypały mnie w powieki. Czując na sobie wzrok błękitnych tęczówek, zamknęłam oczy uspokajając się. Chcąc dodać otuchy mojej przyjaciółce przytuliłam ją. Drobne ręce władczyni Narni objęły mnie, delikatnie wtulając się w moje ciało. 

- Gadaj z nim- odezwał się w końcu Piotr ze wściekłością i wskazał na idącego obok niego Kaspiana. Momentalnie odeszłam od Łucji i zwróciłam wzrok na obu. 

- Ze mną?!- spytał zły Kaspian i się zatrzymał łypiąc na blondyna groźnie- Mogłeś odwołać atak, był jeszcze czas.

-Przez ciebie już go nie było- odpowiedział mu Piotr również stając. Napięcie między nim zaczęło wzrastać, co każdy momentalnie poczuł. Nie pewnie puściłam Łucje i zerkałam na każdego z nich. Czy oni zawsze muszą się kłócić w najmniej odpowiednich momentach...

- Gdybyś trzymał się planu, nasi żołnierze by tam nie zginęli- dodał i znów udał się w stronę Kopca.

- A gdybyśmy zostali tutaj w ogóle nie groziłaby im śmierć- krzyknął za nim Kaspian.

- Sam nas wezwałeś, pamiętasz?- odkrzyknął 

- To był mój pierwszy błąd- mruknął chłopak.

- Kaspian!- upomniałam go podchodząc bliżej nich.

- Nie, była nim myśl, że nadajesz się na króla- odparł chłopak i znów oddalił się od niego. 

- EJ!- ryknął mój kuzyn- Ale to wy; nie ja porzuciliście Narnie.

- Nie...Ale ty ją najechałeś- warknął król Wielki.

- Możecie przestać się kłócić!- ryknęłam stając między tamtą dwójką- Wasze wrzaski nie przywrócą Narnijczykom życia!- dodałam, lecz moje słowa były rzucane na wiatr. Obaj mężczyźni zignorowali mnie oraz moje słowa. Nadal patrzyli się na siebie gniewie. Miałam wrażenie, że tak awantura przerodzi się w coś gorszego i zaraz obaj się pozabijają. Spojrzałam błagalnie na Piotra, który znów olał mnie. Po chwili mój kuzyn zaczął odchodzić od nas w stronę naszego schronu. 

- Macie do niej tyle samo praw co i nas- odparł  król za Kaspianem- Ty, on, ona i twój ojciec... Lepiej zostawcie ten kraj w spokoju!- dodał.

- A więc jestem dla ciebie zwykłym najeźdźcom, który ma odejść?-mruknęłam nie patrząc na niego - Dobrze wiedzieć co naprawdę o mnie myślisz...- dodałam i odeszłam w stronę Kopca.

-Lydia! To nie tak!- usłyszałam za sobą krzyk Piotra, lecz zignorowałam go tak jak on przedtem zignorował mnie. 

             Biegłam przed siebie. W uszach wciąż słyszałam słowa blondyna, które doprowadzały mnie do rozpaczy . Raniły mnie one bowiem gorzej niż kajdany, które rozdzierały mi skórę w lochach.  Sprawiały większy ból niż nie jedna rana na moim ciele. Upadłam w jednym z pomieszczeń w Kopcu. Zacisnęłam mocniej wargi próbując zatrzymać potok łez. Lecz czy można je powstrzymywać, gdy serce łamie ci się na pół, a ciało przepełnia niewyobrażalny smutek? Każda spływająca łza, która wyszła z moich zaciśniętych oczu nie dawała mi ulgi, tak jak powinna. Ona potęgowała wszystko dwa razy mocniej. Coraz bardziej czułam jak wszystko dokoła mnie zaczyna się psuć. Straciliśmy połowę jak i nie większą część wojsk, naraziliśmy się na jeszcze większe atak ze strony wroga i dodatkowo wszystko co było między mną, a Piotrem okazało się niczym... 

Złamana Zasada 🔥Piotr Pevensie🔥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz