#4 Domek ogródkowy.

1.4K 92 53
                                    

Nie wiem, czy jest jakiś termin nadany przez naukowców na mój obecny stan, ale jeśli miałabym go nazwać to brzmiał by on świadomość czasu przesranego.

Wspinam się po schodkach prowadzących do głównych drzwi posiadłości. Zaciskam rękę, która trzyma kask i pokonuję ostatni schodek. Nim zdążę dojść do drzwi one otwierają się same. Wiem, co się szykuję i wcale nie chodzi o to, że mamy zatrudnionych odźwiernych, lecz po prostu sami się przekonacie, kto otworzył drzwi.

W drzwiach staje orszak ludzi z Travisem na czele. Jego mina nie ukazuje zachwytu, bo przecież mógłby się cieszyć z faktu, że nie umarłam, no nie? 

- Courtney Nathalie Beaufort - zaczyna, a ja przewracam oczami - wiesz ile zachodu kosztowało mnie wytłumaczenie twojego stanu naszemu gościowi.

- Cokolwiek. - Wzdycham i mijam go.

- Nie wiem, co się z tobą dzieje, czasami pracujesz za dwóch, a innym razem zaprzepaszczasz swoją prace, dla kogo? Dla jakiegoś zbuntowanego młodociana na motorze?

Travis przesadza, robi z igły widły.  Staram się go nie słuchać, bo musi powiedzieć swoje, ja muszę tego wysłuchać, obiecać że więcej tego nie zrobię. Nie zamierzam sobie z tego tytułu podcinać żył, lub popadać w depresje. To jest tylko jeden z wielu niemiłych momentów tego tygodnia.

- Masz zakaz spotykania się z tym chłopakiem - mówi Travis.

- O nie, nie. Mam 19 lat i nie będziesz mi mówił co mam robić!

- Wiem lepiej co jest dla ciebie odpowiednie.

- Nie wiesz. Nie mam znajomych, bo co? Bo ciągle albo treningi, nauka lub praca. W weekendy też nie mogę mieć chwili dla siebie, bo muszę gnić na jakiś durnych spotkaniach! Jestem do cholery młoda, ludzie w moim wieku imprezują, mają miłości, błahe problemy, a mnie to wszystko omija! Też chcę żyć normalnie i pokazywać uczucia! - Coś we mnie pęka, próbuje bronić się, ale na niewiele się to zdaje.

Travis zaczyna znowu coś mówić lecz, ja trzaskam drzwiami od pokoju. Odkładam kask na szafkę, później ktoś go odniesie na miejsce i idę w stronę łóżka. Zauważam na nim niewielkich rozmiarów karton. Biały, elegancki karton z czerwoną wstążką. Rozwijam wstążkę i otwieram niedbale pudło.

W środku dostrzegam elegancką parę szpilek od Louis Vuitton. Wykonane z czarnej skóry z czerwoną podeszwą. Bardzo ładne, ale i bardzo niewygodne.

Dziwi mnie fakt, że rozmiar się zgadza. Nie spodziewałam się raczej w zaistniałej sytuacji prezentu od Travisa, więc musi być od kogoś innego. Na dnie pudełka odnajdują bilecik. Na perfumowanym papierze widnieje napis, przez który przebiega mnie dreszcz po plecach.

Na twojej nodze, będą wyglądać lepiej, niż na półce

~King

Czy ja coś przeoczyłam? Coś namieszałam?

Wydaje mi się, że za nie przejścia na umówione spotkanie, nie daje się prezentów. Może chciał być miły, może chciał go wręczyć mi osobiście?

Lecz nie pasuje mi to do całej otoczki Tylera Kinga. Nie znamy się za dobrze. Między nami doszło nawet do małego zgrzytu. Na dodatek znamy się dzięki biznesowi, którego chłopak nie lubi, więc skąd ten prezent?

Nagle przypominam sobie sytuację na strzelnicy w restauracji "Bullet".

Jego subtelny, lecz pewny siebie dotyk, jego zapach, ciepło, przyjemny niski głos w uchu oraz to poczucie bezpieczeństwa, które przez ułamek sekundy udało mi się wtedy poczuć. Może to skutek tego iż jego ojciec wcześniej mnie odtykał i po prostu odchodzę od zmysłów?

"The Cage of Gold"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz