Ashton siedział w swoim pokoju i wrzucał ubrania do walizki. Nie patrzył co bierze, czy jest złożone, ani nawet czyste. Miał wszystkiego serdecznie dość, po prostu tęsknił. Chciał jak najszybciej znaleźć Luke'a i się z nim pogodzić, jednak nie miał odwagi pójść do niego i wypowiedzieć to jedno, głupie słowo. Najgorsze było to, że pani Hemmings siedziała na dole i trajkotała najlepsze z mamą Asha.
Jedna walizka spakowana, gitara w futerale, czas na bagaż podręczny. Nie wierzył, że za jakieś 30 godzin będzie w samolocie, kierując się do Wielkiej Brytanii i zostanie tam przez najbliższe półtora roku. Oczywiście w najlepszym wypadku. Mogło się złożyć tak, że zostanie tam już na zawsze, a do Syndey przyleci tylko raz na jakiś czas. Westchnął, opadając na łóżko, jednak nie było mu dane poleżeć, bo usłyszał głos swojej rodzicielki, proszącej o jak najszybsze zejście na dół. Prychnął i sunąc stopami po podłodze Gdy znalazł się na korytarzu, spostrzegł ubraną panią Hemmings z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- No cóż! Będę za wami tęskniła- powiedziała, klaszcząc w dłonie.- Ashton... bardzo ci dziękuję za to, co zrobiłeś dla mojego syna!- szepnęła i przytuliła chłopaka.- Ale mam nadzieję, że operacja się uda i nie będzie potrzebował niczyjej pomocy!- Ashton natychmiastowo zesztywniał i otworzył szerzej oczy. Odsunął się od mamy swojego przyjaciela i ... po prostu stał. Nie wiedział co zrobić, tyle pytań nasunęło mu się do głowy, ale nie mógł żadnego wypowiedzieć.
- A kiedy dokładnie ma tą operację?- spytała pani Irwin, choć Ashton był pewny, że zna już datę, a nawet i godzine zabiegu. Jednak spytała się tylko po to, żeby pomóc Ashowi, za co był jej bardzo wdzięczny.
- Jutro rano.- odpowiedziałą zdziwiona kobieta.- Jeśli dobrze pójdzie w środę będzie mógł wrócić do domu.
Ashton pobiegł na górę w tempie natychmiastowym, sięgnął po swój plecak z różnymi naszywkami i zaczął do niego pakować najróżniejsze rzeczy, po czym wrócił na dół. Sięgnął po swoją skorzaną kurtkę i założył ją na ramiona. Wciągnął swoje nowe nike na stopy i spojrzał na zdziwione kobiety.
- Idę do szpitala.- odpowiedział pewnie i wyszedł na zewnątrz. Nabrał świeżego powietrza w płuca i ruszył w stronę samochodu.
- Ashton! ASHTON!- krzyczały obie kobiety. On się obejrzał i zobaczył jak stoją w drzwiach zmartwione.
- Ja do niego na razie nie jadę, dopiero rano.
- No, ale ja jadę.- prychnął i wyciągnął klucze z kieszeni. Wsiadł do swojego auta i ruszył z piskiem opon.
Czekała go bezsenna noc w szpitalu, jednak musiał z rana porozmawiać z Lukiem, zanim wyjedzie.
YOU ARE READING
8 Steps (skończone)
FanfictionAshton i Luke to przyjaciele od dzieciństwa, jednak w skutek nieszczęśliwego wypadku Lucas zaczyna niedowidzieć. Chłopcy przechodzą 8 kroków, które albo zbliża ich do siebie, albo sprawią, ze osobie zapomną