Krok 7 "Pożegnanie"

361 55 4
                                    

 Ashton spędził noc na szpitalnej ławeczce, bo nie wpuścili go pod salę Luke'a. Leżał na holu i od 5 nad ranem liczył sekundy, aby móc zobaczyć przyjaciela. Gdy wybiła 8, a on mógł go zobaczyć pobiegł do windy i wyczekiwał, aż będzie mógł wjechać na właściwe piętro. Wciskał guzik raz po raz, a łzy slpływały mu policzkach. Denerował się, że nie zdąży przed operacją i się z nim nie zobaczy. Wtedy będzie musiał wyjechać bez pożegnania. Drzwi się otworzyły, a on wbiegł do nich, wpadajac na wysiadajacych pacjentów. Wcisnął 6 na tablicy i w duchu modlił się, aby maszyna pojechała szybciej. Jednak los był złośliwy i w między czasie winda otwierała się na każdym piętrze. Ashton o mało nie dostał szału, więc gdy tylko stanęli na jego piętrze, prawie się popłakał ze szczęścia.

 Zaczął się rozglądać i nie miał zielonego pojęcie, w którą stronę iść. W końcu zauważył jak z jakiegoś pokoju wyjeżdżają łóżkiem i kierują się własnie w stronę windy dla personelu. Ashton od razu pobiegł za nimi.

 - Luke! LUKE!- krzyczał i dobiegł do łóżkak, o mały włos nie przewracając lekarza. Spojrzał się na łóżko, na którym leżał wpół przytomny Hemmings. Ashton zaklął pod nosem i pochylił się nad przyjacielem.- Wiem, że mnie słyszysz stary. Nie mogę tak wyjechać, nie mogę wyjechać bez ciebie.- powiedział i poczuł, jak ktoś go szarpie za ramię. Odwrócił się zdenerowany.

 - Prosze zostawić pacjenta w spokoju!- usłyszał głos pielęgniarki.

 - Ale pani nie rozumie...- jęknął, lecz kobieta mu przerwała i złapała go za ucho.

 - Wynocha! bo zawołam ochronę!- zawołała, a Ash skierował się z powrotem do windy. Gdy tylko wsiadł, łzy spłynęły po jego policzkach. Nienawidził się za to, że zniszczył tak piękną przyjaźń.

***

 Ashton ciągnął swoją walzikę bezmyślnie, nawet nie zwracał uwagi na to, że co jakiś czas wpadał na ludzi, idących w przeciwną stronę. Szedł kilka kroków za rodzicami, pograzony we własnych wspomnieniach i myslach.

 Życie jest do dupy - stwierdził, gdy usiedli na niewygodnych krzesełkach, czekając na odprawę. Schował twarz w dłoniach, nie wierząc we własnego pecha. Odważył się wreszcie spotkać z Lukey'em, powiedzieć mu wszystko, przeprosić go, ale się spóźnił. Tak barzo nie chciał wyjeżdzać, zwłaszcza bez pożegnania z blondynem. Zaczął w płakać, a w głowie miał głos chłopaka, wołającego jego imię.

 - Ashton, do kurwy nędzy!- usłyszał wyraźniej, jakby Luke był obok niego.- Ja pierdole, ja jestem ślepy, a ty głuchy!- podniósł wzrok i jakieś 5 metrów przed nim stał Luke. Krzyknął głośno i gwałtownie się podniósł. Rzucił się na swojego przyjaciela i nie wiedział co powiedzieć.

 Luke otworzył szeroko buzię. Obejmował Ashtona i nie mógł nadziwić się jak jego przyjaciel się zmienił. I to cholernie. Wyprzystojniał, dojrzał i jak tylko spojrzał mu w oczy, nie mógł uwierzyć, że odrzucił go, gdy ten wyznał mu miłość. Ścisnął go mocniej. Nie widział jeszcze idealnie, ale zdecydowanie lepiej, niż wcześniej. Widok Ashtona po 2 latach był szokiem, bo nie mógł uwierzyć w to, że to jego Smash... jego i tylko jego...

 - Kocham cię Lukey...

 - Ja ciebie też Ash... 

....A zaraz miał wyjechać i możlwie, że nie zobaczą się już nigdy więcej...

8 Steps (skończone)Where stories live. Discover now