Kochani zapraszam na ostatni rozdział. Wyszedł mi dość spory, więc uznałam, że podzielę go na pół, żeby było łatwiej go czytać.
Miłej lektury i zachęcam do podzielenia się swoją opinią ;)
Bane opuszczał instytut zszokowany i zły. To pierwsze spowodowane było słowami Alexandra, z których nie sposób było nie wychwycić bezbrzeżnego żalu, a to drugie, ponieważ znowu zawiódł na całej linii. Wiedział, że rzesza czarowników nie będzie zadowolona z takiego obrotu spraw. Liczyli, że dzięki porozumieniom w końcu znajdzie się dla nich miejsce na ziemi, którego brakowało dla nich zarówno wśród ludzi, jak i w Świecie Cieni.
Nie umiał się z tym pogodzić, nie wiedział też, jak ma przekazać swoim ludziom, że przez niego zebrania zostały zawieszone na czas nieokreślony. Wiedział, że prędzej czy później wyjdzie na jaw to, co się tam wydarzyło. Nie mógł się jednak zdecydować, czy poczekać na ich wściekłość, czy przyznać się od razu.
Zamiast przenieść się do swojego loftu tak, jak miał to w zwyczaju za pomocą portalu, postanowił się przespacerować. Odległość od instytutu nie była najmniejsza, ale uznał, że dobrze mu zrobi nocny spacer. Wszak miał wiele do przemyślenia, a czyż nie łatwiej się wtedy myślało?
Ruszył szybkim tempem, nie zważając na nic. Rafael, Meliorn i Luke obserwowali, jak się od nich oddala. Coś było z nim nie tak od jakiegoś czasu, nie sposób było tego nie zauważyć. A po dzisiejszej akcji, Santiago był niemal pewien, że ma to związek z młodym Łowcą. Postanowił wytoczyć ciężkie działa. Wiedział, że jedyną osobą, która miała wpływ na Magnusa była Catarina i to ją postanowił prosić o pomoc. Nadal był zły na czarownika, ale nigdy nie zapomniał, jak wiele mu zawdzięcza. Chciał, by wrócił dawny Bane, który, choć też go irytował, to chociaż nie stawiał na szali dobra całego podziemia.
***
Magnus wszedł zdyszany do mieszkania. Nie przypuszczał, że jego kondycja tak podupadła w ostatnim czasie. Spacer okazał się próbą ponad jego siły. Musiał po drodze posiłkować się ławkami ustawionymi na skwerkach. Obiecał sobie, że weźmie się w garść i zacznie ćwiczyć. Wszak nie wypadało, by ledwo czterystuletni czarownik sapał, wchodząc po schodach.Zaraz po przekroczeniu progu loftu zdjął płaszcz i odrzucił go niedbałym gestem w stronę wieszaka. Nie trafił, ale zbytnio się tym nie przejął. Jego głowę zajmowało w tej chwili coś o wiele ważniejszego. Zamaszystym krokiem ruszył w stronę salonu.
Obrzucił go wzrokiem, szukając jedynego przyjaciela, na którego w tej chwili mógł liczyć. Prezesa Miau. Nie było go tutaj, ale nie zamierzał zrezygnować z jego towarzystwa. W ostatnim czasie trochę go zaniedbał, może przez to zwierzak był w stosunku do niego taki uprzedzony. Chciał mu to wynagrodzić.
Przeszedł do kuchni, gdzie spodziewał się go zastać. Jako wiecznie głodny stwór najczęściej czatował przy misce z pokarmem, nauczony tego, że karma pojawia się znikąd. Jednak nie tym razem. Pomieszczenie podobnie jak salon również było puste.
Magnus dostrzegł uchylone drzwi do pokoju gościnnego. Nie przypominał sobie, by je zostawiał w takim stanie, a już tym bardziej, by w ostatnim czasie ktoś u niego nocował.
Wszedł ostrożnie do środka. Choć jego zaklęcia ochronne nie zostały naruszone, nie mógł mieć pewności, że ktoś nie zakłócił jego miru domowego. W końcu na każdego znajdzie się sposób nawet na najpotężniejszego czarownika świata.
Po przekroczeniu progu sypialni odsapnął z ulgą. Nic nie wskazywało na to, że znajdowały się tam niepowołane istoty. Za to znalazł swoją zgubę.
Prezes Miau leżał sobie tuż obok łóżka a za posłanie miał... no właśnie co to było?
Magnus nie przypominał sobie, by w jego mieszkaniu znajdowało się coś takiego. Nie chodziło tu już o kolor owego czegoś a stopień zużycia.
CZYTASZ
Gra nieświadomości (Malec)
ФанфикJeden mały błąd. Co się stanie, gdy Magnus wskutek wypadku przy pracy straci pamięć... Czy znajdzie się ktoś, kto się nim zaopiekuje? A może już na zawsze zapomni o Świecie Cieni... Zapraszam na miniaturkę o Malecu. Okladkę zawdzieczam @Marta6690...