1/3

1.1K 50 66
                                    

Witam serdecznie w mojej nowej miniaturce.

Pomysł spontaniczny w założeniu one shot, który nie doszedł niestety do skutku, bo nie wyrobiłam się w założonym czasie. Dlatego będzie w dwóch cześciach. Kolejna jak tylko skończę ją pisać.

W ten sposób chciałam uczcić kolejną wiosnę na moim koncie :D a jako przykładna starsza pani z kryzysem wieku średniego, uznałam, że najlepszym do tego sposobem będzie napisanie kolejnego Maleca :D:D:D

W tym miejscu pragnę też podziękować @Marta6690i @SylwiaNoc za odwalenie za mnie najgorszej roboty. Szalenie mi ułatwiły wykonując tą część, której tygryski nie znoszą najbardziej, mianowicie wielkie dzięki za okładkę i tytuł.

Korzystajac też z okazji życzę wszystkim chłopcom/ mężczyznom wszystkiego najlepszego z okazji dzisiejszego święta, o ile jacyś tu są ;)

Nie przedłużając. Zapraszam do czytania ;)

To miał być dzień jak każdy inny. Pobudka wczesnym popołudniem, potem realizacja zleceń klientów, następnie wieczór w Pandemonium, a naturalną koleją rzeczy noc w miłym towarzystwie. Co mogło pójść nie tak, skoro od lat powielał ten schemat?

Obudził go dzwonek do drzwi, już to samo w sobie powinno być dla niego ostrzeżeniem. Był rozchwytywany, w końcu jako Wysoki Czarownik Brooklynu musiał się z tym liczyć. Jednak nikt, kto go znał, nie ośmieliłby się przerywać jego błogiego snu. Wszyscy wiedzieli, z czym to się łączy, a nikt nie odważyłby się narażać na jego gniew. Rzucił okiem na druga połowę łóżka. Tak jak się spodziewał i co było do przewidzenia, było puste. Najwidoczniej jego wczorajsza zdobycz wzięła sobie do serca jego poradę, by wyjść, zanim się obudzi.

Zarzucił na swoje nagie ciało satynowy krwistoczerwony szlafrok i ruszył do drzwi. Po drodze pstryknięciem palców zmienił pościel i napełnił miseczki kocią karmą. Prezes Miau jak miał w zwyczaju siedział w progu pokoju, czekając na swoją porcję, odsunął go delikatnie stopą, by mógł ze spokojem wydostać się z pomieszczenia.W salonie na szklanym stoliku tuż przed szafirową kanapą stało kilka pustych butelek po whisky, wtedy też uświadomił sobie, jak wiele wypił wczorajszego wieczora. Miał w tym wprawę, można by rzec, że przez wieki przygotowywał swój organizm do ogromnej ilości alkoholu, który w siebie wlewał. Jednak to, co go zdziwiło, to zupełny brak oznak kaca. W końcu powinna go, chociaż odrobinę boleć głowa. Nie przejął się tym, bo nie było czym. Kolejnym pstryknięciem palców przywołał do siebie drinka. Nie było nic lepszego niż zacząć dzień od Martini.Przez chwilę delektował się znajomym smakiem na języku, kiedy przypomniał sobie, że nie wstał o tak nieludzkiej porze bez powodu. Dźwięk dzwonka powielił się, a on zniesmaczony odłożył naczynie na wyczyszczony już za pomocą magii stolik i ruszył do drzwi.

Zanim je otworzył, poprawił swoją fryzurę, przeglądając się w lustrze zamieszczonym specjalnie w tym celu w przedpokoju. Uznał, że wygląda obłędnie i dopiero wtedy nacisnął klamkę.

- Kto śmie przeszkadzać Wysokiemu Czarownikowi Brooklynu! - zagrzmiał, otwierając drzwi zamaszystym ruchem. W progu ujrzał przygarbioną postać odzianą w czarny znoszony płaszcz. Skrzywił się teatralnie. Nie dość, że przybysz pojawił się tak wcześnie, to jeszcze nie miał za grosz gustu.

- Wybacz - odezwał się - jesli przychodzę nie w porę... przyjdę później - odparł i zaczął się wycofywać. Normalnie Magnus pozwoliłby mu odejść, jednak coś mówiło mu, że musi pomóc nieznajomemu.

- Wejdź - warknął na pokaz, nie chciał dać po sobie poznać, że zaciekawiło go to, z czym mężczyzna przyszedł. Wydawał się zagubiony, a do tego napotykając nieznaczny opór, od razu chciał zrezygnować, to musiało znaczyć, że boi się tego, z czym przyszedł.

Gra nieświadomości (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz