3/3 cz.2

918 56 69
                                    

Bane był poirytowany. Minął tydzień od chwili kiedy Catarina zdjęła z niego blokadę, ale wspomnienia nadal nie wróciły. Wiedział, że potrzeba na to czasu, ale ileż można czekać. Musiał się dowiedzieć, natychmiast. Nie było czasu do stracenia. Jednak nic nie mógł zrobić, by przyspieszyć ten proces.

Tego dnia przyjaciółka po raz pierwszy zajęła jego stanowisko w Radzie. Siedział w domu jak na szpilkach, czekając na jakiekolwiek wieści od niej. Miał nadzieję, że poradziła sobie z Lightwoodem. W końcu chłopak dobitnie mu pokazał, gdzie jest jego miejsce, ją też mógł ustawić do pionu.

Choć próbował, nie potrafił zapałać do niego sympatią. Co prawda pociągał go jego wygląd zewnętrzny, podniecał władczy ton i głęboki męski głos, ale nie potrafił się przemóc, wciąż myślał o nim jako o synu Lightwoodów. Nawet rozmowa, którą przeprowadził z Catariną niewiele wniosła. Wiedział, że chłopak nie jest winny tego jaka krew w nim płynie, ale za zachowanie raczej już sam odpowiadał, a tak się składało, że uraził magnusową dumę nazywając go pijakiem, a przynajmniej to miał na myśli...

Nie chciał sobie zawracać nim głowy. Jedyne czego potrzebował, to dowiedzieć się co się stało tamtej nocy, że wpuścił go pod swój dach. Nie potrafił sobie wyobrazić sytuacji, która mogłaby do tego doprowadzić. Co prawda przyjmował czasem Nocnych Łowców w swoim mieszkaniu, w końcu był na ich usługach, ale robił to wyłącznie w godzinach pracy. Tamtej nocy na pewno nie pracował.

Dlatego z niecierpliwością czekał na efekt zbiegów Catariny. Nie dopuszczał do siebie myśli, że cierpiał na darmo.

Był podenerwowany, bo czas nieobecności przyjaciółki niemiłosiernie się wydłużał. Obiecała mu, że pojawi się u niego zaraz po zakończeniu obrad. Dopiero później miała złożyć raport w Spiralnym Labiryncie. Czy to możliwe, że stało się tam coś nieprzewidywalnego? Czy Catarina mogła być w niebezpieczeństwie? W końcu nie wiadomo, co strzeli do głowy Łowcom, gdy coś pójdzie nie po ich myśli.

Nie był w stanie dłużej już wytrzymać w tej nieświadomości. Podjął decyzję, musiał wykonać szturm na Instytut i sprawdzić, co tam się dzieje. Przecież zebrania Rady nigdy nie trwały, aż tak długo. Coś było nie tak.

Wkładał już płaszcz, kiedy w rogu salonu uformował się portal, przez który wyszła nieco oszołomiona Catarina. Magnus dopadł do niej pewny, że potrzebuje pomocy. Ta odpędziła go machnięciem ręki i podeszła do kanapy, na której usiadła z sapnięciem. Była wykończona nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Przez kilka dni odczuwała niewyobrażalny stres. Sądziła, że spotkanie z Łowcami będzie jedną wielką bitwą, utarczką, jednym słowem nic przyjemnego. Tymczasem okazało się zupełnie inaczej.

Nie zdążyła jeszcze nawet przeanalizować przebiegu zebrania, jednak wiedziała jedno, Magnus mylił się co do Alexandra. Bane usiadł obok niej pełen złych przeczuć. Postawa przyjaciółki mu się bardzo nie podobała. Bał się, co może od niej usłyszeć, ale jednocześnie miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, jeśli nie dowie się wszystkiego.

- Jak poszło? - zapytał, kiedy kobieta nadal nie zabrała głosu. Widział, że nad czymś usilnie myśli, co napawało go strachem.

- Całkiem nieźle - odparła, spoglądając na niego wnikliwie, nie podobał mu się jej wzrok - Alexander zaproponował ponowne rozpatrzenie postulatów wampirów i czarowników. Przepracowaliśmy żądania wilkołaków i wstępnie zaczęliśmy analizować wytyczne faerie - wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.

- Że co? - Magnus nie krył swojego zaskoczenia. Sądził, że przez wzgląd na jego zachowanie wampiry i czarownicy zostali pominięci w nowych porozumieniach. Był zszokowany. Patrzył na kobietę tak, jakby wyrosła jej druga głowa. Przecież to niemożliwe, żeby Łowcy nie wykorzystali takiej sytuacji, żeby go pogrążyć. Jego i całego podziemia.

Gra nieświadomości (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz