Wybiła właśnie godzina 22:30 gdy skończyłam naprawę tego jebanego złoma Nie wiem co ludzie widzą w tych samochodach. Serio. Białe Maseratti Grand Turismo stało w hali mojego warsztatu. Adam go przywiózł dwa dni temu, podobno ktoś mu uszkodził stacyjkę i najebał coś w elektronice. A ja byłam najlepsza w diagnostyce i naprawie tych samochodów. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie tego jak nieudolnie poraz chuj-wie-który próbował zaprosić mnie na kolacje. Jakby to milion razy które odmówiłam było mało. Znów przywiózł kwiaty wino i czekoladki. To taki typ człowieka który nie rozumie słowa nie. Czarne, gęste, zawsze krótko przystrzyżone włosy, t-shirt, dżinsy i skórzana kurtka. Jego znak rozpoznawczy. Nie mogłam się z nim umówić. Kompletnie mnie nie kręcił. Z reszta ostatnio jedyne co mnie kręciło to samochody. Facet tylko by mi skomplikował życie. Dobra teraz kąpiel i można ruszać na przejażdżkę. Każde auto które wyjeżdżało z mojego warsztatu sprawdzałam. Nie mogłam sobie pozwolić na błędy, nawet najmniejsze przecież za to mi płacili. Weszłam do łazienki domu o mniejszej powierzchni niż mój warsztat. W sumie to nie pamiętam kiedy tu sprzątałam. Dom miał na dole sypialnie, salon, kuchnie i łazienkę. Z góry prawie w ogóle nie korzystałam. Odnotowałam w głowie, że muszę zrobić sobie jeden dzień wolnego żeby ogarnąć ten chlewik.
Wchodząc do łazienki zrzuciłam z siebie ogrodniczki i flanele.-Jeju Tośka, pranie się o Ciebie pyta. – powiedziałam do siebie. Odkręciłam wodę i pozwoliłam żeby łazienkę wypełniła para. Weszłam pod strumień zdecydowanie zbyt gorącej wody, cudowne uczucie. Nałożyłam szampon na moje rude włosy i pozwoliłam by przyjemny energetyzujący zapach mięty i maliny wypełnił kabinę. Żel pod prysznic o zapachu maliny i truskawki działał pobudzająco. Włosy zawinęłam w ręcznik a sama wskoczyłam w szlafrok. Szybki makijaż , czarna koronkowa bielizna. Czarne rurki, zdecydowanie zbyt mocno upięte uwydatniały mój kształtne tyłek. Stojąc przed lustrem w sypialni usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na telefon, to był Adam. -Siema! – odezwał się głos w słuchawce-Siema! -Mam to gotowe? -Nie jeszcze, zaraz jadę na miasto. -Posłuchaj nie kłopocz się. -Daruj sobie. Będzie gotowe zadzwonię. Rozłączyłam się. Złapałam kluczyki i zajęłam miejsce za kierownicą samochodu. Silnik zaczął mruczeć a mnie przebiegł po plecach przyjemny znajomy dreszczyk. Ruszyłam w miasto. Auto dobrze się prowadziło, do tego przyciągało wzrok ludzi, w szczególności mężczyzn. No nic, taka marka. Wjeżdżając do centrum zobaczyłam w lusterku niebieskie policyjne światło. Przez chwilę, nawet zastanawiałam się czy się zatrzymać czy może się z nimi pobawić. Ten wózek miał pod maską trzy razy więcej koni niż oni w tej biednej kijance. O tym, że nie mieli ze mną szans wiedziałam ja. Wiedzieli też Oni. Szybki rachunek sumienia w myślach. -Ok, pójdzie szybko. Nie potrzebne mi kłopoty- powiedziałam do siebie i zatrzymałam się na przystanku po prawej stronie. Uchyliłam szybę. Położyłam ręce na kierownicy. -Dzień dobry. Policja. Proszę wysiąść z samochodu z rękami w górze. – spojrzałam w okno i na wysokości nosa zobaczyłam pistolet. W pierwszym momencie byłam przerażona, no ale przecież za przekroczenie prędkości mnie nie zastrzeli a jeśli nawet to dla mnie lepiej. Nic mnie tu nie trzymało. -Posłuchaj Panie nie-wiadomo-jaki-masz-stopień odsuń tą pukawkę bo chce jakoś wyjść. Wydajesz mi rozkaz a ja nie mogę go zrealizować. Policjant nie spuszczając ze mnie lufy otworzył mi drzwi. Drugi stał od razu za nim z kajdankami w rękach. Kiedy udało mi się stanąć na nogach Pan policjant szarpnął mnie i przyłożył moja twarz do cieplej maski Grand Turismo. -Nie porysuj lakieru baranie! – wrzasnęłam świadoma tego ile może kosztować lakierowanie Maseratti. On, najwidoczniej nie. -Posłuchaj, nie kozacz. Gdzie masz dokumenty? – powiedział jeden z nich. W normalnych warunkach spodobał by mi się jego głos ale teraz byłam z minuty na minutę bardziej wkurwiona.-W prawej kieszeni. -Antonina Kozłowska? -Słucham. – odpowiedziałam -Jesteś zatrzymana pod zarzutem kradzieży tego samochodu. -Że co kurwa? Policjanci już nie odpowiedzieli. Zapakowali mnie na tylne siedzenie radiowozu, wygodnie tom tu nie było. Jaka kurwa kradzież? Nie mogło to do mnie dotrzeć. Niech to szlak. -Co z autem? – zapytałam. -Poczekamy chwile, zaraz przyjedzie patrol a po nim laweta. Auto zostanie odholowane na parking policyjny. Kiedy przyjechaliśmy na komisariat policji, już czekał na mnie prokurator. Funkcjonariusze wprowadzili mnie do pokoju przesłuchań. Starszy Pan siedzący na przeciw mnie miał twarz pozbawiona wyrazu, taka typowa kamienna twarz. Adrenalina buzowała mi we krwi. -Witam Pani Antonino. Nazywam się Maksymilian Karcz jestem prokuratorem i poprowadzę Pani sprawę. Jest Pani oskarżona o czyn z art. 278 kodeksu karnego za co grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Co ma mi Pani do powiedzenia? - Prócz tego, że nie ukradłam tego samochodu to nic. -Moi koledzy sprawdzili, że ma Pani warsztat dla samochodów klasy premium. Zaraz wystawie nakaz przeszukania. Jeśli Pani nie ukradła tego samochodu to dlaczego Pani nim jechała? -Widzę, że już Pan sobie w głowie poukładał scenariusz i ma Pan gotową odpowiedź. Wie Pan co pogadamy po przeszukaniu. Widziałam wkurwienie w oczach prokuratora, sorry ja mu takiej pracy nie wybrałam. Zawołał jakiegoś ciecia który Zaprowadził mnie do pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Boże jak ten policjant pachniał. Patrzyłam na jego profil, na moje oko miał około trzydziestu lat. Delikatny zarost na twarzy i brązowe oczy. Mogłabym w nich przepaść. Dziwnie się czułam, było mi wstyd. Hola hola Tośka przecież nic nie zrobiłaś! Ja to wiedziałam oni nie. Cela do której trafiłam była nijaka, a łóżko niewygodne. Byłam wściekła na Adama. Pojęcia nie miałam czym się zajmuje. Po szóstej rano pojawił się policjant żeby mnie oddelegować do pokoju przesłuchań. -Witam Pani Antonino-Witam Panie Prokuratorze. Wyspał się Pan? -Czemu Pani ze mnie kpi? -Ja z Pana? To wy twierdzicie ze ukradłam jakiś wózek. Udało Wam się przeszukać mój dom? -Tak i poza złapaniem Pani w kradzionym wozie nie mamy nic na Panią. Mając na względzie Pani uprzednią nie karalność będzie Pani mogła odpowiadać z wolnej stopy. Oczywiście mam pewien warunek. Kto Pani zlecił naprawę tego samochodu? -Adam. Nazwiska nie znam. Mam numer telefonu oddacie mi mój to Wam podam. -Ok. – staruszek wyszedł na chwilę i zaraz wrócił z moim iPhonem. – szukaj . - Poproszę o karteczkę. – powiedziałam. Chciałam już wrócić do domu. Spisałam numer na karteczce i zaczęłam się zbierać.-Proszę nie wyjeżdżać z kraju. -Dobrze Panie Prokuratorze. Wychodząc z komendy odetchnęłam pełną piersią, zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Taksówkarz w ogóle się nie odzywał. Może to i lepiej. Dom wyglądał jak pobojowisko, byłam świadoma tego, że zostawiłam bałagan ale to co zostałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ciuchy walały się po podłodze, razem z książkami, pierdołami i biżuterią. Brakowało tylko gówna na środku.- No, Tośka! Let's do this Do Mopa! – Wzięłam łyk, gorącej aromatycznej kawy i zaczęłam układać w myślach obiecując sobie, że już nigdy nie dopuszczę do tego aby z pokoju zrobił się chlew. Nagle poczułam szarpnięcie. W pierwszym momencie, nie zauważyłam że jest to Adam. Dopiero jak zbliżył swoją twarz do mojej. Był wściekły, bardziej wściekły niż wczoraj kiedy znowu dostał kosza. Czułam jak zaciska palce na mojej szyi. Brakowało mi powietrza i nie mogłam wydusić z siebie słowa. -No dobra mała, koniec żartów. Wisisz mi wózek! -Adam syczał przez zęby. -Mała to jest Twoja pała. – w tym momencie jego uścisk przybrał na sile, ale nie na tyle żebym straciła przytomność.- To Ty do chuja wpakowałeś mnie na minę! Oprawca zacisnął ręce bardziej, a ja nie miałam siły już z nim walczyć. Przed oczami pojawiały mi się białe iskierki i piekło mnie w płucach. Świat się zatrzymał. Nie widziałam już nic. Kiedy otwarłam oczy Adam siedział naprzeciw mnie -No w końcu! -Pojebało Cię? – to nawet nie brzmiało jak mój głos, dotknęłam palcami. Bolało. -To Ciebie pojebało! Mówiłem Ci, żebyś nie jechała na miasto? Mówiłem? ! Jeszcze powiedz, że mnie sypnęłaś. -No raczej! Przecież nie pójdę za Ciebie garować. Zawsze możesz wyjebać telefon. -Ty jesteś mądra? Teraz to nas rozjebie oboje. Nie. Prędzej to ja zajebie Ciebie. -Kto, dla kogo pracujesz?! -Ta informacja do grobu Ci się nie przyda! Twoje minuty są policzone. -Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbyć? -Trzeba było, zgodzić się być ze mną. Miałabyś wszystko i grali byśmy do jednej bramki. A tak no sorry. Widziałam jak wstał i ruszył w moją stronę, zaczął mnie okładać, bił na oślep. Pierwsze ciosy były w twarz, bolało i piekło. Oko musiało zacząć puchnąć bo obraz stawał się rozmazany. W końcu udało mi się go trafić w krocze. Adam upadł, a ja starałam się podnieść i spierdalać do warsztatu. Tam miałam klucze, obronie się. Ból i zawroty głowy nie ustępowały, Adam się podniósł i szedł w moją stronę, szarpnął mnie za włosy, przewracając na stół. -Wiesz co, chciałem to skończyć, ale teraz mam ochotę jeszcze Cię pomęczyć. -Był wściekły. Wymierzył cios w brzuch, zaczęłam kaszleć, później czułam już tylko ból.Na szczęście, przyszła odsiecz. Usłyszałam tylko jak ktoś wydarzą drzwi wejściowe, tak jakby nieszczęść było mało. Do środka weszli mężczyźni z karabinami i pistoletami Wszystkie były wymierzone w Adama. W duchu dziękowałam Bogu, że się zjawili. Szybko go obezwładnili, nie stawiał oporu, widziałam jak kują go w kajdanki i jak leży na podłodze. Poczułam satysfakcję. -Wezwijcie karetkę – słyszałam jak ten przystojny policjant się drze. Poznałam go po głosie i zapachu. Uśmiechnęłam się – Pani Antonio proszę zostać ze mną. Hej dziewczyno nie.... No i tu już nie dosłyszałam. Nazywam się Antonina Kozłowska, a to moja historia.
CZYTASZ
Odejdź [ została wydana]
ActionOna zapalona Pani Mechanik, która wplątuje się przypadkiem w mafijne porachunki. Zostaje sprzedana gwałcona i bita, lecz z odsieczą przybywa jej pewien Włoch. Co dalej z nimi będzie? Czy odnajdą szczęście ? Opowieść zawiera wulgaryzmy i sceny erot...