1

25.2K 373 97
                                    

Zanim przejdziesz do akcji drogi czytelniku, chciałam napomknąć że ta książka jest wersją próbną. Była, jest i będzie moją wielką inspiracją i próbą po roku przerwy od pisania poprzednim koncie. Jest tu masa błędów ortograficznych, Interpukcyjnych i literówek zarówno moich jak i klawiatury. Akcja w wielu miejscach też jest nie zrozumiała. Więc jeśli nie lubisz takich książek ( Jak ja ) nie czytaj dla oszczędzenia sobie czasu.

_____________________

- dobra, teraz trzeba odczekać kilka minut. Proszę tylko nie ciąża, tylko nie ciąża - położyłam plastikowy patyczek na umywalkę i wpatrywałam się w niego, gdy zawibrował mój telefon. Wyprostowałam się i sięgnęłam po telefon.

Justin. Odebrałam i usłyszałam donośny głos mojego chłopaka.

- hej skarbie, jak tam, co robisz? - w jego głosie wyczułam nutkę ciekawości i zestresowania, które próbował ukryć pod maską normalnego i obojętnego tonu.

- nic wartego uwagi, głównie się nudzę - ta, nudzę się czekając na wynik testu ciążowego, nie ma co.

- to może dałabyś się zaprosić na kolację dziś wieczorem jak się tak nudzisz? - zapytał bardziej głębokim i zmysłowym głosem, ten głos chyba najbardziej u niego lubię.

- em... Tak, pewnie. Daj mi chwilkę - zasłoniłam ręką telefon i spojrzałam na plastykowy patyczek.

Dwie kreski. Ciąża.

Patrzyłam jeszcze przez moment z dużym szokiem na wynik. Mam się cieszyć czy płakać? Jak zareaguje Justin i moja mama?

- halo? Jesteś tam, Ines? - rozbrzmiał głos chłopaka, przez co delikatnie się wzdrygłam.

- tak, tak jestem. Em.... Muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam niepewnie. Justin mruknoł do słuchawki, co uznałam za znak że mam mówić dalej - bo... Ja.... Ja.... Jest... Jestem w .... Ciąży - wyjąkalam cicho ale tak żeby mógł mnie usłyszeć.

Justin zamarł, bo nic nie było słyszeć w słuchawce. Nic, tylko jego przyśpieszony oddech.

- Justin? - odezwałam się pierwsza. Nie mogłam znieść tej ciszy niepewności.

- sorry Ines, ale z nami koniec. Radź se sama, nie jestem gotowy na dzieciaka - powiedział po po czym się rozłączył. Rozłączył się.

- ty sukinsynie! - krzyknęłam do telefonu, mocniej go ściskając w ręce, po czym padłam na kolana zalana łzami.

Jak on mógł? Oddałam mu moje dziewictwo kilka miesięcy temu, obiecywał że mnie kocha i nigdy nie zostawi! A teraz gdy jestem w ciąży, on tak nagle zakańcza nasz prawie roczny związek.

Podniosłam się z podłogi, biorąc z marmurowej umywalki plastikowy patyczek i mocno ściskając go w rękach, wyszłam z łazienki, jeszcze płacząc.

- Ines już jestem! - krzyknęła moja mama z dołu. Ugh... Nie przygotowałam się jeszcze psychicznie na rozmowę z moją mamą.

Moja mama, Elisa Evans jest osobą dosyć wybuchową i nieprzewidywalną. Dlatego boję się tej rozmowy, boję się jak zareaguje. No cóż, ryzyk fizyk.

Pomału zeszłam na dół, po drewnianych stopniach, a moje nogi poniosły mnie wprost przed moją mamę.

- cześć mamuś - uśmiechnęłam się do kobiety nie pewnie, a test ciążowy schowałam za plecami - muszę ci coś powiedzieć - Elisa spojrzała na mnie uśmiechnięta. Wyciągnęłam patyczek zza pleców.

Reszta działa się tak szybko. Mina mojej mamy zrzedła, stała się wściekła, nawet nie wiem dlaczego. Wbiegła po schodach na górę, gdy zeszła w ręce trzymała dwie duże walizki i dwie mniejsze torby, podała mi je, a bardziej wepchnęła mi je do rąk i wypchnęła zza drzwi, zamykając je na klucz. Słyszałem jeszcze przekleństwa kobiety.

Upadłam na bruk. Poczułam silny ból w podbrzuszu, po czym poczułam ciepłą ciecz, jak spływa mi po nogach. Spojrzałam w dół i zobaczyłam jedną wielką czerwoną plamę na moich jeansowych spodniach.

Chwyciłam telefon, który leżał przy jednej z toreb niedaleko mnie. Wyklikałam numer pogotowia i już po chwili w słuchawce rozbrzmiał kobiecy głos.

- proszę wysłać karetkę na ulicę Wall Street 63! Poroniłam! - zdążyłam tylko tyle krzyknąć, gdy pochłonęła mnie słodka ciemność.
***

Obudziłam się w jasno niebieskim pokoju, gdzie od razu po otworzeniu oczu oślepiło mnie bardzo jasne światło.

Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, rozejrzałam się trochę po pokoju. Leżałam na niewygodnym, białym łóżku z metalowymi barierkami po bokach. Nic szczególnego tu raczej nie było, w sali znajdowało się jeszcze kilka takich samych łóżek, po ich lewej stronie były metalowe krzesła, a po prawej jasno brązowe szafki, zgaduję że na ubrania czy coś takiego.

Po mojej analizie pomieszczenia, wniąskuję że znajduję się w szpitalu. Tylko dlaczego?

Test ciążowy. Dwie kreski. Justin. Zerwanie. Mama. Wyrzucenie z domu. Poronienie. Pogotowie.

Po chwili do sali wszedł lekarz z dwiema pielęgniarkami, którzy wybudzili mnie z chwilowego szoku. Pomrugałam szybko kilka razy, lekarz jak i pielęgniarki byli już przy moim łóżku.

- dzień dobry jak pani się czuję? - zapytał mężczyzna w kiltlu, sprawdzając coś w kartkach które miał w ręku. Wyglądał na 60 lat lub trochę więcej.

- em... Dobrze. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ponieważ nic mnie nie biało ani nic takiego. Mężczyzna coś zapisał i skierował swój wzrok na mnie

- to dobry znak, dziś pani będzie mogła wyjść, ale najpierw zadam pani kilka pytań, dobrze? - zapytał a ja na znak zgody pokiwałam wolno głową.

- więc tak, niestety pani poroniła, była pani w 3 tygodniu ciąży, a dziecko nie przeżyło - jego słowa wyrządziły żal w moim sercu. Pomimo że dowiedział się o ciąży jakieś kilka godzin temu, zdążyłam pokochać je całym sercem. - ten wypadek nie zrobił pani większych komplikacji. - mówił dalej

- mhm. A czy ktoś przyszedł mnie odwiedzić? - po cichu liczyłam że może moja mama przyszła mnie przeprosić, ale się myliłam

- tak, Maia Kingston pani przyjaciółka, tak? - Maia zawsze jako jedyna mnie wspierała i podnosiła na duchu już od pierwszej klasy podstawówki.

- tak, będzie mogła wejść? - doktor pokiwał potwierdzająco głową, na co uśmiechnęłam się delikatnie.

- pamięta pani jak się nazywa, ile ma pani lat i gdzie mieszka? - spytał mężczyzna spoglądając raz na mnie, raz na kartki które trzymał.

- tak, nazywam się Ines Evans, mam dwadzieścia dwa lata i mieszkałam z mamą. - odpowiedziałam. Pamiętałam wszystko dokładnie i nie wiem z kąd u pana doktora takie pytanie.

- mieszkała pani? - zmarszczył brwi i spojrzał na mnie. Czy to takie dziwne? - gdzie więc pani mieszka teraz? -

- em... Nie mieszkam. Moja mama mnie wyrzuciła z domu po tym jak powiedziałam jej o ciąży. - oznajmiłam trzymając łzy w moich oczach. Nadal nie wiem czym moja mama się kierowała wtedy.

- dobrze więc mogła pani stracić wspomnienia z kilku ostatnich dni, ale jak widzę wszystko jest jak w najlepszym porządku. Nie przeszkadzam już i przekaże pani przyjaciółce że może wejść. - oznajmił lekarz, po czym wyszedł

mój przyszły szef ( mąż)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz