*Part 3*

322 20 1
                                    

Dzisiejszej nocy nie zmrużyłam oka nawet na minutę. Kiedy do mojego pokoju zawitały pierwsze promyki słońca, dałam sobie jeszcze ze dwie godzinki i dopiero zaczęłam się zbierać. W głowie przemijają mi się miliony pytań i ani jednej odpowiedzi. Dopiero po ubraniu się sprawdziłam godzinę na telefonie, nie ma jeszcze siódmej... Wchodząc do kuchni uznałam, że nic nie przełknę i jedynie wypiję herbatę. Wstawiłam czajnik na kuchenkę i czekałam. Każda minuta wydaje się wiecznością. W końcu czajnik zagwizdał.

-Boże! Kobieto zlituj się!!

-Luce!- kompletnie zapomniałam, że wczoraj zasnął na kanapie i prawie wylałam na siebie wrzątek, gdy tak krzyknął.- Przepraszam, zapomniałam, że tutaj śpisz.

-Miło. Która godzina?- zapytał mnie nieprzytomnym głosem. Kac morderca go zaatakował.

-Za chwilę będzie siódma.

-Co?! Tony mówił, abyś nie przyszła za wcześnie, to pamiętam na pewno z wczoraj.

-Mam coś do załatwienia. To jest jakiś cud, że cokolwiek pamiętasz. Wychodzę.- zakręciłam termos i skierowałam się do drzwi.

-Mhm, paaa.- krzyknął niemrawo z kanapy.

-Nie zaśpij na trening!- odpowiedziało mi jedynie chrapanie. Zamknęłam za sobą drzwi i zamarłam na chwilę. A co jeśli to nie był on? Przez całą noc już tak się nastawiłam, że to będzie on i, że mam szansę spotkać Lokiego i Leme. Ale co jeśli to nie był Thor i nie ma innego przejścia do Asgardu? I robię sobie złudną nadzieję. Czy ja na pewno chcę tam iść? Nie, Sera weź się w garść i idź tam. Co mogę stracić? Nic, to co ważne już straciłam trzy lata temu. Idę.

Wchodziłam do Stark Tower na miękkich nogach. Z każdym metrem, który przybliżał mnie do budynku, co raz bardziej się trzęsły. Na dole nie spotkałam nikogo, więc po prostu wpisałam kod dostępu i weszłam. Gdzie mam iść? Do laboratorium, salonu, balkon? Nie przemyślałam tego, a co jeśli spotkam kogoś innego i spyta czemu jestem tak wcześnie? Co odpowiem? W windzie zadecydowałam, że na początku sprawdzę ostatnie piętro, tam gdzie wczoraj siedzieliśmy. Gdy byłam już u szczytu wieży, a drzwi się otworzyły, usłyszałam charakterystyczne piknięcie, oznaczające, że ktoś wzywa windę na następnym piętrze.

-Sera?

-Cześć Natasza.- dobrze, że nie Tony. 

-Co tu robisz, o tej godzinie?

-Eeeee, nie mogłam spać i uznałam, że przyjdę wcześniej i zacznę już pracować.- Loki nie byłby dumny ze mnie. Widocznie Natasz też średnio uwierzyła w moje słowa i dziwnie się na mnie patrząc minęła mnie w windzie i zjechała na dół. Jak ja mam go teraz znaleźć? Co ja sobie w ogóle myślałam, że przyjdę tu z samego rana, a on będzie czekał na mnie w salonie? Ale ja jestem głupia!! Nie wiedząc co robić wyszłam na balkon, aby sprawdzić czy nie ma tam żadnego helikoptera i tym samym się upewnić, że może była to jednak jego błyskawica. Helikoptera żadnego nie ma, ale to nie oznacza, że go wtedy nie było. Jezu Sera myśl! Przez ten cały stres myśli mi latają i nie mogę podjąć żadnej rozsądnej decyzji.

-Hej.

-Steve, cześć.- zaraz się chyba wszyscy zbiegną. Podszedł do mnie, chyba myślał, że podziwiam krajobraz, bo stanął obok mnie nic nie mówiąc przez jakiś czas.- Nowy York jest piękny o poranku.

-Prawda.- nie mogę powiedzieć nic więcej, bo na bank usłyszy jak trzęsie mi się głos.

-Głodna? Zaraz robię śniadanie dla wszystkich. Jak chcesz możesz do nas dołączyć.

-Nie wiem jak na to Tony, pamiętaj, że jestem jego stażystką.- udało mi się opanować mój głos, ale za to znowu nogi się odezwały.

-Nie będzie miał nic przeciwko. Chodź zrobimy gofry.- pokiwałam lekko głową i poszłam za Rogersem. Nie zadawał pytań co tu robię, tak jak Natasza, rozmawialiśmy wyłącznie o mojej pracy i wczorajszym wieczorze. 

You will be my futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz