*Part 16*

151 17 0
                                    

-Wanda musisz szybciej je wyrzucić w górę, patrz.- zrobiłam ruch, który chciałam aby dziewczyna powtórzyła.- Dzięki, temu dodasz mu podkręcenie i pod koniec lekko zakręci.

-Dobrze.- pokiwała głową i powtórzyła ćwiczenie. Trenujemy teraz nad celnością. Wanda nie ma problemów z zaklęciami, ale z tym aby trafiały w cel. Jest to nasz pierwszy dzień ćwiczeń, ale już widzę, że ma potencjał. Gdy ona powtarzała sekwencję zaklęć, ja przypatrywałam się swoim dłoniom. Są nadal czarne i lekko zwęglone, starałam się zmyć ten kolor, ale nic to nie dało. Od pokonania Aske minęły dopiero trzy dni, więc uważam, że i tak ładniej się goją niż Loki zakładał, a właśnie. Nie było żadnych wieści od Lokiego i Thora, a ja na razie nie chcę wzywać Hemidalla i podróżować do Asgardu, sama nie dam rady. Pewnie potrzebują czasu, aby zapanować nad chaosem.- Trafiłam we wszystkie, coś jeszcze dzisiaj robimy?

-Nie, możesz iść.

-Okej, dzięki.- odwróciła się i wyszła z hali treningowej. Coś nie mogę z nią złapać kontaktu, jakby unikała go. Pewnie potrzebuje trochę czasu, Stark opowiedział mi przez co przeszli z bratem. Pewnie nie polubi mnie bardziej za trening siłowy, który planuję dla niej następnym razem. Ustaliliśmy, że pod moim okiem będzie trenowała trzy razy w tygodniu.

Obróciłam się dookoła, na hali zostałam tylko ja. Wcześniej był tu jeszcze Steve i Nat. Clint odgraża się, że w przyszłym tygodniu też przyjdzie, choć Bruce mu odradza. Zamknęłam oczy, może bardzo nie zaboli. Uniosłam dłonie, aby łokcie były ugięte pod kątem ostrym. Gdy się uspokoiłam i skupiłam, otworzyłam oczy i zaczęłam ruszać dłońmi. Wszystkie rozwalone przyrządy do ćwiczeń wokół mnie uniosły się i po chwili upadły poukładane, na swoich miejscach.

-Sera!- o nie. Odwróciłam się w stronę drzwi, w których stoi Luce.- Miałaś nie używać magii! Czy ciebie trzeba pilnować jak pięciolatkę?- chłopak pokuśtykał o kulach do mnie. Tony już mu powiedział o jego nodze, Luce źle to przyjął, ale chyba powoli dochodzi do siebie.

-Oj to tylko ten jeden raz.

-Oboje wiemy, że kłamiesz.- uśmiechnął się do mnie, podchodząc bliżej. Nadal ma siniaki na twarzy. Kiedy patrzę na niego takiego chce mi się płakać. O kulach z siniakami na twarzy. Przeze mnie stracił swoje całe życie, szanse na sukces. Łzy pojawiły mi się w oczach.- Sera....- nawet nie musiał pytać, wie o co chodzi. Jedną ręką dalej się podtrzymywał, a drugą objął mnie. Wie, że obwiniam się o to wszystko. Czym prędzej wtuliłam się w jego tors, a łzy poleciały mi na policzki.

-Przepraszam.

-Nie musisz. To nie twoja wina. Ja sam w tym więcej winy niż ty.- spojrzałam na niego nie rozumiejąc.- Gdybym się tak nie stawiał i nie starał się mu dołożyć, pewnie by tak mnie ostro nie potraktował.

-Ale to nadal moja wina...- schowałam swoją zapłakaną twarz w tors chłopaka.

-Jakieś wieści od Lokiego?- chce zmień temat, odwrócić moje myśli od tego.

-Nie, ani od niego, ani od Thora. Stark nie wykrył nigdzie anomalii związanych z otwarciem mostu.

-Niedługo się odezwie, na pewno. Mają pewnie tam sporo do roboty.- Nagle do pokoju wpadł Stark, z lekkim przerażeniem w oczach.

-Narada w sali 457, wszyscy. Luce też.

-Tony co się stało?

-Zaraz, na miejscu wszystko ci wyjaśnię.- Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę wind.

-Tony o co chodzi? I czemu ja też jestem potrzebny?- Tony nigdy nie wołał swojego siostrzeńca na narady.

-Wszyscy byli przeciwko, ale ja naciskałem, aby cię wpuścili. Zgodzili się.- chłopak wydaje się jeszcze bardziej skołowany po wyjaśnieniach Starka. Gdy winda otworzyła się na odpowiednim piętrze, przed nami mignęli Nat, Clint i Pietro. Ruszyliśmy za nimi do odpowiedniej sali. W środku czekali już Bruce, Nick, Wanda i Steve. Wszyscy mają podobne miny co Stark. Usiedliśmy wokół stołu. Po swojej prawej miałam Luce, a lewej Nat. Na czole stołu, przed ekranami stali Stark z Brucem szeptając o czymś.

You will be my futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz