Rozdział 5

71 4 12
                                    

Castiel opuścił stajnię i pojechał na Diamencie, nazwanym tak z powodu białego rombu zdobiącego mu czoło, w kierunku lasu. Spędził kilka godzin, po prostu spacerując na nim i przypominając sobie każdą jedną rzecz, jaką on i Dean tu zrobili. Nieudane zabawy w chowanego, wycinanie swoich imion w drzewach, pisanie po płaskich kamieniach rzecznych węglem, który znaleźli w resztkach po drzewie trafionym piorunem. Wszystko do niego wróciło i pod koniec przejażdżki Castiel chciał tylko wbiec do stajni i uściskać mężczyznę, jakim stał się jego przyjaciel z dzieciństwa.

Jednak, gdy wrócił do stajni, czekał tam na niego jego ojciec, więc Castiel wręczył wodze chłopcu stajennemu, nie patrząc w ogóle, czy Dean tam był.

Tego wieczoru w milczeniu zjedli obiad, Anna, Castiel i ich ojciec, jako że Gabriel i Michael byli już w college'u. Napięcie było namacalne i Anna wciąż rzucała Castielowi nerwowe spojrzenia, ale on zdawał się tego nieświadom, ledwie tknął jedzenie i w połowie posiłku wymówił się bólem żołądka.

Anna skończyła jeść i poszła szukać Deana. Osaczyła go w jego kwaterze i zamknęła drzwi jego sypialni, po czym odwróciła się do niego i gorączkowo pocałowała w usta.

- Tęskniłam za tobą... od czasu powrotu Castiela nie przychodziłeś się ze mną spotykać - oskarżyła go z dąsem na twarzy.


Reszta dnia była równie okropna, co poranek, jeśli nie gorsza. Dean przestał wreszcie płakać, otarł łzy i nakazał sobie uspokoić się. Bolało go jak diabli widywanie Castiela i świadomość, że nie mógł z nim rozmawiać, w każdym razie nie tak, jak kiedyś, i że Castiel uważał go wyłącznie za sługę, za stajennego, nadającego się tylko do tego, by pracować dla niego i jego rodziny, ale do niczego innego. Kiedy tego wieczoru wracał do czworaków, nie mógł się doczekać, by być samemu, pozwolić runąć swej szorstkiej fasadzie i zasnąć z płaczem. Więc nie był specjalnie zachwycony, kiedy Anna wkradła się do jego pokoju, całując go tak, jakby był jej własnością.

Dean poczuł mdłości i przez chwilę prawie nie mógł się powstrzymać, by jej nie odsunąć. Poddał się jednak po kilku zdyszanych sekundach, niechętnie odwzajemniając pocałunek, dopóki dziewczyna sama się nie odsunęła. Nie odpowiedział na jej prawie-pytanie, ale wkrótce stało się jasne, że odpowiedź i tak jej nie obchodziła. Zdejmowanie ubrań poszło całkiem szybko, bo w tej chwili Anna była już w tym nieźle wyszkolona, i nie potrwało długo, a opadła na niego, ocierając się o jego ciało swoim. Dean zamknął oczy, a po policzku spłynęła mu jedna łza, podczas gdy w swej wyobraźni zastąpił rude włosy czarnymi, a miękkie zielone oczy przeszywająco niebieskimi...


Tej nocy Anna zostawiła Deana w spokoju i wróciła do głównego domu owinięta ciężkim płaszczem, nieświadoma pary oczu, która obserwowała ją z drugiego piętra.

Castielowi szybko zabiło serce, a dech zamarł w gardle, kiedy sobie uświadomił, że w niewielkiej kwaterze, z której właśnie wyszła Anna, mieszkała tylko jedna osoba będąca w zbliżonym do niej wieku.

Dean.

Dean Castiela.

Cas zacisnął powieki i oparł się czołem o zimne szkło, po czym wrócił do łóżka, mając nadzieję, że sny pozwolą mu zapomnieć o tym, co właśnie zobaczył.

Nie pozwoliły. Zamiast tego śnił o Deanie, o tym wspaniałym nowym mężczyźnie, jakim stał się Dean, śmiejącym mu się w twarz, kiedy on wyznał mu, że go kochał. Dean nazwał go chorym, powiedział mu, że potrzebował lekarza czy księdza, ponieważ to, co myślał o Deanie, było złe. A Anna stała przy nim z uśmieszkiem, patrząc, jak jej młodszy brat był zwymyślany przez swego byłego najlepszego przyjaciela.

Milton ManorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz