Zmęczenie mnie dopada
Mam ochotę się poddać
Uciec daleko stąd
Może w Bieszczady
Wśród zakapiorów
Witać i żegnać dzień
Od wszystkiego jak
Najdalej od wszystkich
Gdzieś, gdzie cisza
Wwierci się w głowę
Wypełni ją przyjemną pustką
Ciepłą, pachnącą lasem
Tak inną od tej zimnej
Twardej jak kamień
Która paraliżuje mrozem
Jedyny problem
JAK uciec
Przecież wszystkie drogi
Łączą się w głowie
Gdzie mróz i ciemność
Chcę uciec, ale nie chcę
Uciekać z ciała
Kiedyś z niego wyjdę
Lecz jeszcze nie dzis
Muszę jeszcze chodzić
Po tej planecie
Obciążać ją sobą
Ale nawet gdy zniknę
Świat nadal będzie zły
Nic się nie zmieni
Dla świata nic nie znaczę
A dla niektórych świat się skończy
I właśnie dlatego
Wytrzymam tę ciemność
Bo wnoszą do niej świecę
Na tyle jasną, żebym mógł przeżyć
Kiedyś może mi się uda
Do ich ciemności wnieść świecę
Może nawet stworzymy coś większego
Coś co oświetli więcej niż jedną pustkę
Świat nas nie zauważy
Nie przeszkadza mi to, bo
Wystarczy mi, że oni mnie widzą
Wiedzą kim jestem, jaki jestem
I zawsze będą mi świecić
A ja chcę świecić im
Pomimo ciemności w głowie
Módlcie się
Żebym podołał
Wyzwaniu zwanemu życiem
Najcięższe ze wszystkich
Ale chcę je wygrać
I dostać najwyższą nagrodę
Taką której już nie stracę i
Którą będę mógł się cieszyć ze wszystkimi
I nie będzie ciemności w głowie
Nie będzie burzy, ni gradu
Będzie tylko światło,
Zapach lasu,
Ciepło04.11.2020
CZYTASZ
Tomik Wierszy Niskiego Lotu
PoetryWiersze, które zdarza mi się pisać. Nie jest to górna półka poezji.