Co noc przyniesie (Catradora AU)

491 26 6
                                    

!NOTKA ODE MNIE!

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że ten one shot jest próbą przedstawienia wydarzeń zawartych w komiksie autorstwa CruxBatface na sposób literacki. Nie przywłaszczam sobie w żaden sposób praw do CaSPOPvania AU. Swoją drogą, zachęcam do zapoznania się z całą wykreowaną serią - jest naprawdę ŚWIETNA 👏👌❤

Link do oryginalnego komiksu "What the Night Brings": https://twitter.com/i/events/1321151974721654786?s=09

Dodam jeszcze, że pozostawiłam Adorze jej imię, bo jego zmiana na Alucard jest jedynym, co mi nie pasuje we wspomnianym AU.

Zapraszam do czytania, VioletShell03 😌💕

~*~

Leje jak z cebra. Strugi deszczu tworzą w wyżłobieniach ziemi rozgałęziające się arterie. Zwierzęta pochowały się w przeróżnych zakamarkach, by umknąć przed podłą pogodą. Ich zapach ginie we wszechobecnej woni wilgoci i leśnego poszycia.

Kicham, wzdrygając się nie tyle przez chłód, lecz z obawy, że ona nie wróci. Czekam już naprawdę długo; gdyby nie to, że jestem martwa i zarazem wciąż żywa, trzęsłabym się z zimna, szczękając zębami. A tak jedynym, co mi doskwiera, jest leciutka gęsia skórka, przez którą moje futro się unosi.

Wciskam się głębiej pod przeciekający daszek. Kocimi oczami spoglądam w ciemność nocy, a że widzę więcej, niż śmiertelni, wypatruję uważnie znajomej postaci. Kropelki deszczu moczą moje przerzedziałe, wyblakłe futro, ale mi to nie przeszkadza. W spadającej z nieba wodzie jest coś oczyszczającego. Z tym, że... nie w taki sam sposób, co dawniej... Nie mi przychodzi się z tego cieszyć. Nie należę już do tego świata. Co innego te wszystkie leśne stworzenia, mniejsze i większe, wiodące niezbyt skomplikowany żywot...

Zazdroszczę im.

A może wcale nie jestem od nich tak różna...? Niektóre rzeczy wciąż odbieram podobnie jak one... Zimno nocy, dudnienie wody o dach, zapach... mokrego psa?!

Odruchowo zasłaniam nos, krzywiąc się. Mimo to czuję Ją na długo wcześniej, zanim wychodzi spomiędzy drzew. Ughhh, nie znoszę, gdy przybiera postać przerośniętego wilka o kremowym futrze. Po pierwsze cuchnie, a po drugie spogląda na mnie w głupawy sposób, jakby chciała obślinić mi całą twarz. Brrr... Okropność.

Adora Tepes bezgłośnie do mnie podchodzi. Bez trudu niesie w pysku jakieś duże zwierzę. To dzik. Martwy dzik. Nadal ciepły, bo z jego ciała unoszą się obłoczki pary. Wyborna zdobycz.

- "Szybko wrócę", hę? "Niczym się nie martw", co? - przedrzeźniam kąśliwie moją wyrośniętą towarzyszkę. To takie dziwne, że półwampir może zmieniać się w coś równie... prymitywnego. - Śmierdzisz.

Ugh, i nawet ten kuszący zapach bliskiego posiłku nie pomaga...

Adora siada i warczy gardłowo, jak gdyby chciała się kłócić. Wlepia we mnie swoje błyszczące ślepia, co jest dosyć irytujące.

- No co? Wiesz, że mam rację.

W odpowiedzi rzuca przede mną truchło dzika. Krew bryzga na grunt niczym purpurowy deszcz. Przyglądam się temu jak zahipnotyzowana, oblizując spierzchnięte wargi. Moje pazury wysuwają się samoistnie, by zagłębić się w miękkim ciele... Jestem tak cholernie głodna, że to wręcz boli.

- Wystarczy...?

Z rozmyślań wyrywa mnie pełen troski i niepewności głos Adory. Wolno podnoszę na nią wzrok.

Warriors: She-Ra Universe StoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz