- Kurwa – syknął niewyspany chłopak, obudzony porannymi promieniami słońca.Po całonocnym imprezowaniu z Jungkookiem czuł się jak wrak człowieka. Kac morderca opanował wątłe ciałko blondyna, doprowadzając go niemalże do płaczu.
Z wielkim trudem wysilił się na wysunięcie ręki spod ciepłej otchłani kołdry. Próbował uderzyć przyjaciela w brzuch, by i ten musiał odczuwać to samo, co on. Świdrował małą ręką po prawej stronie łóżka, lecz nie odczuł żadnej obecności drugiej osoby. Zaspane, posklejane snem oczy nie chciały współgrać z Jiminem. Starał się je otworzyć na tyle szeroko, by odnaleźć obecność drugiego.
- Jeon, nie baw się ze mną w kotka i myszkę – wycedził ostro przez zaciśniętą szczękę.
Nadal odczuwał od siebie zapach alkoholu, który doprowadzał go w tej chwili do zawrotów głowy i innych bardziej oczywistych stanów.
Rozejrzał się po pokoju, w którym trudno było zlokalizować obecność drugiej osoby, co lekko zdziwiło Parka. Przecież przez tyle lat wspólnie imprezowali i zawsze po każdej z nich lądowali w jego domu, w jego ciepłym i miękkim łóżku, w którym wspólnie zasypiali i potem wracali do żywych.
W ich relacji nie było nic intymnego, co to, to nie. Chociaż w pewnym stopniu pragnął tego Jimin, zawsze wyobrażając sobie ich wspólną przyszłość, którą mogliby budować wspólnymi siłami.
- Wstawaj, Jimin! – z dolnego piętra słychać było wołanie rodzicielki chłopaka. – Bo spóźnisz się na zajęcia!
- Ja jebie, przecież nie dam rady – złapał się za bolącą głowę, którą nie tylko zaprzątała szkoła, ale również czemu tym razem nie ma przy nim przyjaciela.
Wtedy odwrócił się na drugą stronę łóżka, która była pusta i zimna. Próbował zwizualizować sobie leżącego Jeona z lekko rozchylonymi ustami i marszczącym się nosem. Na samo wspomnienie jego ust przeszedł go zimny dreszcz. Naciągnął na ramiona kołdrę i dalej sunął po wyimaginowanym świecie.
Po chwilowej zadumie postanowił posłuchać się kobiecego głosu, nie chcąc później wysłuchiwać jej krzyków o karze i tym podobnym.
Dlatego momentalnie znalazł ciepłe ubrania i ruszył szybkim krokiem do kuchni. Przed samym wyjściem odwrócił się i ostatni raz rozejrzał się po pokoju, który porządek widział bardzo dawno temu. Próbował wyszukać jakiejkolwiek obecności wyższego, ale nie zauważył nic a nic. Smutny ruszył dalej.
- Gdzie poszedł Jungkook? – pytanie wyszło z pełnych warg chłopaka, zaraz po zajęciu swojego miejsca przy stole.
Blat był wypełniony kanapkami i napojami, które rodzicielka przygotowała specjalnie dla całej rodziny.
- Tobie też dzień dobry, Jiminie – na te słowa chłopakowi zrobiło się głupio, że rozpoczął rozmowę takim, a nie innym tematem.
- Przepraszam – wyszeptał, opuszczając głowę. – Dzień dobry, mamo – dodał po chwili,
podnosząc twarz i kusząc się na lekki uśmiech, który przygasał przez ogromny ból głowy.