Sebastiano...
Lexi? Alexandra? Alexia? Smakowałem jej imię na języku jak najlepszą kokainę. Przesuwałem językiem po podniebieniu, liżąc w myślach każda jedną literkę, tak jak będę lizał jej zmysłowe ciało. Lexi...
Z Santino po mojej prawej stronie, stałem w obszernym pomieszczeniu znajdującym się w piwnicach pod jego domem. Wbiłem ręce w kieszenie szytych na miarę spodni i zaciskając szczęki patrzyłem w jeden punkt na ścianie. W wielką brunatną plamę na kamiennej powierzchni. Byłem w takim stanie, że jak mnie ktoś wkurwi, jego mózg rozpryśnie się barwiąc brąz na krwistą czerwień.
Nad nami wciąż rozbrzmiewała głośna muzyka, choć impreza skończyła się jakieś dwie godziny temu. W tej chwili ochrona sprawdza teren, wyłapując wszystkich maruderów, których nadmiar alkoholu lub cipka unieruchomiły gdzieś na zewnątrz, bądź w jednym z kilku dostępnych dla gości pomieszczeń na parterze.
Małe ruchanko, które planowaliśmy z Santino poszło się jebać... Miałem ochotę rozjebać Ignacio i tych skurwieli, którzy spierdolili robotę. Ci ludzie to nie pierwsi lepsi bramkarze w jakimś pieprzonym klubie, którym sterydy siadły na mózgownice.
Sam osobiście wybrałem i przeszkoliłem tych ludzi do swojej ochrony. Nie mają lekko, ale jeżeli myśleli o bezstresowej pracy, powinni ochraniać prezydenta tego kraju, a nie głowę Cosa Nostry. U mnie nie ma pomyłek... Skurwiel, który nie dopilnował dziewczyny jest już jebanym trupem!
- Ignacio...
- Szefie, zgodnie z rozkazami, trzymaliśmy się w odpowiedniej odległości. Nie było polecenia zatrzymania jej, więc gdy wyszła na taras, chłopcy ruszyli za nią.
- I co? Teleportowała się tam, gdzie jej nie powinno być? – warknąłem odwracając się do stojących w rzędzie mężczyzn. – Który za nią odpowiadał?
Razem z Ignacio było ich ośmiu. Do tej pory myślałem, że są najlepsi, ale widocznie chronienie mojego tyłka, to dla nich bułka z masłem, a upilnowanie jednej, kurwa, dziewczyny przewyższa ich umiejętności. Z szeregu wystąpiło dwóch mężczyzn.
- My, szefie – rzucił starszy z nich, Dario, patrząc mi w oczy. – Tak jak powiedział Ignacio, gdy dziewczyna wyszła na taras, ruszyliśmy za nią z zachowaniem odpowiedniego dystansu.
- Skoro tak, to jakim, kurwa, cudem znalazła się po drugiej stronie domu, stając się świadkiem prywatnej rozmowy?!- ryknąłem wbijając w nich wściekłe spojrzenie. - Ubrała jebaną czapkę niewidkę? A może, kurwa mać, zajebała Harremu Potterowi czarodziejską różdżkę?!
Przyznam szczerze, że trochę mi zaimponował. Razem z Arturo, swoim młodszym bratem, spierdolił rozkaz. Powinienem ich rozpierdolić i sprawa załatwiona, a kolejni nie popełnią tego samego błędu. Wymagam jebanej lojalności, sam dając dokładnie to samo. Chronię swoich ludzi, ich rodziny i majątki. Chronimy siebie nawzajem, nasze tajemnice, a omerta to więcej niż przysięga podpisana krwią. To wyrok, który każdy z nas podpisuje na siebie i całą swoją rodzinę. Zdradzisz, zginą wszyscy, bez względu na wiek i płeć. W mafii nie ma jebanych drugich szans i przebaczania. Kto raz zdradził, zdradzi i drugi raz.
Jako egzekutor, eliminując przez lata słabe jednostki, zbudowałem potężną organizację. Każdy jeden z tych mężczyzn, w każdej chwili może mnie zastąpić na tym stanowisku. Znają rzemiosło i wiedzą jak zabić, żeby wydobyć informacje i zatrzeć ślady.
- Przyprowadźcie dwóch z cel – rzuciłem rozkaz.
Nie mam pojęcia, kogo Santino wjebał do piwnicy, ale gówno mnie to teraz obchodziło. Gdzieś musiałem rozładować wkurwienie i każdy sposób jest dobry. Pod skórą czułem palący mnie ogień, ale ignorowałem to. Nie miałem czasu zastanawiać się nad tym, co teraz czuję, albo wydaje mi się, że czuję. Rodzina zawsze będzie na pierwszym miejscu. Nigdy nic innego nie będzie ważniejsze od niej. Nawet, kurwa, najlepsza cipka.
![](https://img.wattpad.com/cover/215432281-288-k538769.jpg)
CZYTASZ
INVICTUS. Boss, #1 JUŻ W KSIĘGARNIACH
RomanceSebastiano Rina wkrótce przejmie władzę nad najpotężniejszą rodziną Cosa Nostra w Stanach. To twardy i nieprzejednany mężczyzna, bezwzględny egzekutor, który zyskał przydomek Invictus. Ma prawie wszystko, kobiety też. Oprócz tej jednej... Alexandri...