Miał dość. Skrycie nie chciał wracać do domu. Nie do TEGO domu. Nie do ojca. Nie do tych samych pomieszczeń gdzie panoszył się Voldemort. Nie tam gdzie miał koszmarne dzieciństwo. Nie tam gdzie nie był kochany. Nie tam gdzie nikogo nie zna. Nie tam gdzie musiał mieć wykutą przez jego pochodzenie maskę, zadufanego w sobie arystokraty, rządzącym się wszystkim co żyje.
Tak naprawdę taki nie był. Lecz przez tyle lat nie miał na to żadnego sposobu na zmienienie się.
Nienawidził się za to, że wcześniej nic ze sobą nie zrobił. Że nie zrobił nic z tą okropną imitacją człowieka, która nie szanuje niczego co ma. Z tym okropnym manekinem "pogramcą szlam i zdrajców krwi". Z tą nikczemną marionetką sił ciemności.
Lecz nie miał wyboru. "Sielanka" się skończyła i sam musiał poukładać opinie innych ludzi względem swojej osoby.
Po tym co było ludzie nie rzucą mi się w ramiona, prześcigając się z daniem mu pracy. Nikt nie będzie go chciał. Ministerstwo na pewno nie będzie chciało byłego śmierciożercy. Co najwyżej w gmachu ministerstwa aurorzy poniekąd by się wachali. Mieć za sobą byłego śmierciożerce było co najwyżej kuszące. Przy dobrych wiartach mógłby co nie co podkabować "na starych kumpli po fachu".
Ale to i tak odpadło.
Szpital także czekać na niego z przyjęciem nie będzie. Obawa przed tym, że dla jakiegoś pacjenta wstrzyknie truciznę a nie lekarstwo była duża a oni nie chcieli mieć Wizergamotu na karku.
Dwie opcje odpadły. Zostało prawie nic.
Jedyne co mu zostało to samemu sobie podać truciznę i konać w męczarniach. W tym momencie z pokorą i szczęściem w oczach przyjąby temn ból.
Niestety on nie przychodził. Mijały minuty a on nadal siedział w swoim dormitorium na łóżku.
Wokół niego leżało pełno rzeczy. Nie domknięty, na wpół zapakowany kufer. Miotła. Strój do Quidditha.Ubrania i przedmioty nie były tylko jego. Inni domownicy tego samego pokoju także zbyt dobrze sobie nie radzili z dość szybkim pakowaniem, które u tak będzie dokładnie skończone przed szesnastą. Centralnie przed odjazdem.
On zaś postanowił się za to zabrać i trochę odpocząć.
Po zaledwie godzinej jego działka była spakowana.Postanowił się przejść do Pokoju Życzeń.
***
Kiedy wreszcie stanął przed ścianą na siódmym piętrze, przeszedł wzdłóż ściany myśląc intensywnie o jakimś spokojnym salonem do odpoczęcia.
Odsunął się na krok i ujrzał przed sobą drzwi.
Chwycił za klamkę i wszedł do pięknie urządzonego pomieszczenia.
Piękne ściany w kolorze butelkowej zieleni współgrały z jasno-szarymi, drewnianymi meblami.
Po prawej stronie od wejścia były duże okna. Naprzeciwko nich stało wielkie łoże z czterema kolumienkami. Z góry zwieszały się masywne ciemno-zielone zasłony. Na przeciw wejścia stał piękny duży, ceglany kominek. Przy nim stał duży fotel z aksamitnym wykończeniem.Draco choć raz postanowił zachować się jakom normalny siedemnastolatekw Hogwarcie a nie jak napuszony arystokrata.
Rzucił w kąt, przy drzwiach swoją torbę. Podszedł do łóżka, zdejmując buty.
Wysunął się pod kołdrę i postanowił zasnąć.
Tak jak gdyby, nigdy nic.
***
481
CZYTASZ
Osᴛᴀᴛɴɪ Rᴀᴢ-Rᴇᴍᴇᴍʙᴇʀ
Fiksi Penggemar***** ⁿᵃᵈᶜʰᵒᵈᶻⁱ ᵒˢᵗᵃᵗⁿⁱ ᵈᶻⁱᵉⁿ́ ᵖᵒᵇʸᵗᵘ ʷ ʰᵒᵍʷᵃʳᶜⁱᵉ ᵈˡᵃ ᵘᶜᶻⁿⁱᵒ́ʷ ˢⁱᵒ́ᵈᵐᵉᵍᵒ ʳᵒᵏᵘ. ʲᵃᵏ ˢᵖᵉ̨ᵈᶻᵃ̨ ᵗᵉⁿ ʷʸʲᵃ̨ᵗᵏᵒʷʸ ᵈˡᵃ ʷⁱᵉˡᵘ ᵈᶻⁱᵉⁿ́? ᶜᶻʸ ᵖᵒᵍᵒᵈᶻᵃ̨ ˢⁱᵉ̨, ᶻ̇ᵉ ᵗᵒ ᵏᵒⁿⁱᵉᶜ " ᵗᵉᵍᵒ ᵈᵒᵇʳᵉᵍᵒ" ᶜᶻʸ ʷʳᵉ̨ᶜᶻ ᵖʳᶻᵉᶜⁱʷⁿⁱᵉ? ᵇᵉ̨ᵈᵃ̨ ˢⁱᵉ̨ ᶜⁱᵉˢᶻʸᶜ́ ᶻ ᵏᵒⁿ́ᶜᵃ ᵉᵈᵘᵏᵃᶜʲⁱⁱ ⁱ ᵖᵒᶜᶻᵃ̨ᵗᵏᵘ...