Poniższy tekst nie należy do mnie, jedynie go przetłumaczyłam za zgodą autorki.
Język oryginału: angielski
Główny ship: Cherik (Charles Francis Xavier / Profesor X + Erik Lensherr / Magneto)
Tytuł oryginału: Tell me
Autor oryginału: LetsJustForget (WithallthisDelusion)
Link do oryginału: https://archiveofourown.org/works/25256419?view_adult=true
***
Będący na skraju załamania Charles Xavier meandrował zatłoczonymi ulicami i przeciskał się między ludźmi o oczach przepełnionych krytyką. Czuł, jakby jego pierś miała zaraz zacząć płonąć, zupełnie jakby wdychane przez niego powietrze był zatrute i zamierzało spopielić jego płuca. Jego palce zdrętwiały od zimna, które było zwiastunem nadchodzącej burzy. Deszcz już teraz gwałtownie padał na ulicę.
Słowa odbijały się echem w jego głowie, a wspomnienia jej drżących ust i załzawionych oczu wżerały się w umysł. Nareszcie dotarł na poszukiwaną ulice, która ciągnęła się w kierunku apartamentowców. Rozdygotanymi palcami otworzył drzwi. Kiedy zaczął wspinać się po trzeszczących, drewnianych schodach czuł, jak przemoczone ubrania zaczynają ciążyć mu na ramionach.
Charles nie był typem lubiącym spontaniczność i miał w zwyczaju planować rzeczy takie jak ta. Jego znerwicowana natura i wiecznie zawodzący rodzice zmusili go do przewidywania nieprzewidzianego. Nigdy jednak nie zakładał, że może wydarzyć się coś tak gównianego. Z pewnością nie myślał też, że przyjdzie akurat tutaj, kiedy cały jego świat się zawali.
Kiedy dotarł na czwarte piętro, rzucił jeszcze między balustradami spojrzenie na niższe poziomy. Mroczna, ale kusząca myśl o skoczeniu wygodnie umościła się w jego głowie. Zdawał sobie jednak sprawę, że popełnienie samobójstwa w bloku swojego kumpla wyglądałoby okropnie.
Charles załomotał pięścią w drzwi, drugą wciąż mocno trzymając się balustrady i nie pozwalając sobie na wycofanie się. Wspomnienia ponownie uderzyły, jej oczy go odnalazły, przez co zalała go fala obezwładniającego smutku. Jej głos drżał, kiedy mu tłumaczyła, a słowa nie docierały do jego świadomości. Nawet jego ciało wydawało się nie rozumieć słyszanych zdań, których tak bardzo nie chciał przyswoić. Czuł się wtedy jakby połknął szklankę i za każdym razem gdy chciał ją zapewnić, że wszystko będzie dobrze, mógł wydobyć ze swojego piekącego gardła tylko urywane i skrzeczące zdania.
Kiedy drzwi wreszcie się otworzyły, w jego oczach już zdążyły zebrały się łzy. Charles podniósł głowę, ale i tak nie mógł nic zobaczyć swoim zamglonym wzrokiem.
-Pieprz się ze mną. - Zażądał.
Korytarz wciąż pogrążony był w ciszy, aż Charles zaczął się zastanawiać czy nie wyobraził sobie otwierania drzwi. Przetarł swoje oczy i wreszcie mógł dostrzec rozmazaną sylwetkę Erika Lehnsherra. Dwudziestosiedmioletniego mężczyzny prawdopodobnie rozdrażnionego przez niezrozumiałe zachowanie przyjaciela.
Charles próbował uspokoić rozdygotane ciało, było to jednak niemożliwe przez przytłaczające uczucie zimno i obezwładniający smutek.
-Nie jestem dobrym chłopcem. - Powiedział ostrożnie Erik. Charles mógł odetchnąć trochę głębiej, już na sam dźwięk jego głosu. - Kiedy mówisz mi, że mam cię pieprzyć, robię to.
Charles utkwił stanowcze spojrzenie w twarzy Erika i gwałtownie przytaknął, gdy ich oczy się spotkał. Jego rysy zdradzały niecodzienne u niego współczucie, zamącone jednak przez pożądanie.