𝐶𝑧𝑒𝑠𝑐 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠𝑖𝑎𝑡𝑎

54 6 3
                                    

Nocoskrzydła wpatrywała się zmartwionym wzrokiem w Błotoskrzydłą towarzyszkę, która z konsternacją wbiła pazury w wilgotną, błotnistą ziemię. Jej czarne oczy wpatrywały się tępo w żarzącą się dziurę.

Czapli w poprawie humoru nie pomógł fakt, że łuski Pitaji oblała wyrazista zieleń, przez co Deszczoskrzydła nie wyglądała już ani w jednym stopniu jak Błotoskrzydła, do której tak usilnie starała się upodobnić, czego oprowadzająca je smoczyca zdawała się nie zauważać, lub po prostu jej to nie przejęło.

Estera uznała, że wobec tego może z powrotem zmienić się w siebie. Zamknęła oczy i poczuła charakterystyczne pieczenie, które towarzyszyło jej przemianom. Gdy spojrzała na swoje odbicie w lśniącej, błotnej mazi, znowu była czarnym, małym smokiem.

– No cóż, Czaplo. Głowa do góry! Zanurkujmy w tę dziurę, zobaczysz, że nie wszyscy w Twoim plemieniu są...

– Tacy zobojętniali na los współplemieńców? Na trzy księżyce, przecież mam oczy, Estero! Widzę, jak koniec wojny ich zmienił. Błotoskrzydli słynęli ze zdyscyplinowanych oddziałów i wyszkolonych żołnierzy. Koniec wojny zmienił wszystkie plemiona, ale nie przypuszczałam, że aż tak! – wywarczała Czapla, smagając z frustracją ogonem.

Nagle zza Estery wysunęła się Pitaja. Jej łuski w niektórych miejscach przybrały blado-czerwony kolor, co oznaczało zdenerwowanie.

– Czaplo, chcemy Ci pomóc! Przyszliśmy tu odnaleźć Twoich rodziców! Nie warcz na nas, bo tak niczego nie zdziałamy, jeżeli będziemy się kłócić. – rzekła Deszczoskrzydła unosząc głowę w górę.

Z nozdrzy Błotoskrzydłej wyleciał dym, jednak po chwili opuściła głowę i wymamrotała:

– Wiem.

Smoczyce zanurkowały do otworu w ziemi, jedna po drugiej. W ich łuski zaczęło wdzierać się niesamowite ciepło, które przeniknęło do całego ciała. Esterze najpierw podobało się to uczucie, potem jednak ów gorąc zaczął ją boleć. Czuła, jakby ktoś rozpalił w jej piersi wielkie ognisko, którego nic nie chciało ugasić.

Gdy popatrzyła na bok, zobaczyła, że z Pitają dzieje się to samo. Mała smoczyca teraz nie zdawała się lecieć, a po prostu spadać w dół zwijając się z bólu. 

Nocoskrzydła  z wielkim wysiłkiem podleciała pod Deszczoskrzydłą, pozwalając, by spadła na jej grzbiet. Starała się skupić na czymś, co nie sprawiało jej bólu - na lecącej poniżej Czapli. Estera skupiła się na karmelowym grzbiecie towarzyszki, na brązowo burgundowych łuskach skrzydeł... Wtedy jej umysł zalało ciepło, ale nie owo śmiertelne ciepło, tylko takie, które ugasiło pożar w jej wnętrznościach i pozwoliło myśleć racjonalnie.

W miarę jak zlatywały coraz głębiej pod ziemię, robiło się coraz cieplej. Przyjemne, kojące ciepło rozlane w ciele Estery zaczęło znikać, a jego miejsce znowu zajął gorący ból, tym razem jednak jeszcze gorszy, wypalający wnętrzności, pazury, ścięgna, zęby i oczy.

Nocoskrzydła nie była w stanie powstrzymać się od ryku. Otworzyła paszczę rozpaczliwie wdychając gorące powietrze, które wstrzymało jej krzyk. Czuła się jakby ogień ją pochłaniał, jakby zaraz sama miała stać się częścią tego upiornego żaru i bezlitośnie napastować latające tu smoki. 

Nagle Estera poczuła, jak Pitaja spada z jej grzbietu. Zobaczyła mieniące się kolorami ciało przyjaciółki sunące w dół, mijające Czaplę, po czym znikające w ciemności. Po chwili Nocoskrzydła poczuła, jak jakiś ostry, ciężki przedmiot uderza ją w głowę. Jej powieki zamknęły się, gdy widziała już tylko atramentową czerń.

Skrzydła Ognia - Zaginiony WyrzutekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz