𝕎𝕡𝕣𝕠𝕨𝕒𝕕𝕫𝕖𝕟𝕚𝕖

552 23 4
                                    

Nie bardzo tu wiem od czego zacząć.
Nie znam zbytnio swego pochodzenia ani rodziny. Trafiłam do dalszych członków mojej rodziny. Jak nie miałam nawet roku. Nie wiem jak i dzięki komu. Moje życie nie jest szczęśliwe ale przcież czy mam inną opcje?
Już za 2 dni będę miała 11 lat.
Nazywam się Alice Blackmoon.
Pochodzenie rodziców nie za bardzo jest mi znane, wiem tylko to, że nie żyją.

Rano
- No wstawaj, wstawaj. - odezwała się moja jakże "miła" kuzyneczka.
Zaczęła skakać po łóżku w tym jakże malutkim pokoju, który został przydzielony mnie. Szału nie ma ale da się żyć.
-  Możesz już po mnie nie skakać?- powiedziałam jej otwierając powoli oczy.
Słyszałam jak z salonu zaczynają jej śpiewać "sto lat".
Po paru minutach już zeszłam.
-ehh... Znowu... - szepnęłam cicho.
- Mówiłaś coś młoda? - zapytał wredny wujaszek Candles, u którego mieszkam.
"(Ja to powiedziałam czy pomyślałam)"
- Nie ja? Nie nic. -odpowiedziałam mu.
- Nie wydaję ci się, że powinnaś nas bardziej doceniać? Zobacz ile u nas już mieszkasz. Ile tobie czasu poświęcamy, przecież masz w co się ubierać i masz co jeść. Więc nie wymyślaj.
Powiedział do mnie wujek a ciotka jeszcze tylko przytaknęła. Wtem przyszła Katrina, czyli moja kuzyneczka. Przyszła zła jak diabli, bo za mało prezentów dostała. Też ma problemy. Więc, żeby nie było większej afery jej rodzice stwierdzili, że pojedziemy do restauracji i do zoo.

Parę godzin później

Dotarliśmy do zoo. Nawet nie było tak źle.
Katrina waliła we wszystkie szyby strasząc tylko zwierzęta.
Przy jednym zostałam.
Była to Puma, ale nie byle jaka, zauważyłam na jej futrze wypalony znak płatku śniegu, który nie wiem co oznaczał. Puma była rozwśćieczona. Zaczęłam do niej mówić.
- hej mała, spokojnie nie musisz się obawiać tamtej. To tylko moja kuzyneczka ale nie jest groźna. Wiem jak to jest być samym, całymi dniami oglądać ludzi.
- wychowana w niewoli. - powiedział jakiś głos.
-emm... Halo!? Kto to powiedział?
- przecież mówisz do mnie. Przez parę minut. - odezwał się znów ten sam głos.
Puma podeszła bliżej do ogrodzenia.
I zaczęła do mnie mówić. To było bardzo dziwne.
- Coś takiego.. To naprawdę ty.. I to prawda, że żyjesz. I na dodatek mnie rozumiesz. Proszę wypuść mnie.
- Zaraz. Czy to nie mój sen? Ja? .. Ja rozmawiam z Tobą? Czekaj to nie możliwe jak to? Kim jestem i dlaczego mam Cię wypuścić?- powiedziałam zdziwiona.
- No ależ oczywiście. Jesteś przecież Blackmoon. Wypuść mnie. - powiedziała Puma.
- nie wiem skąd tyle wiesz. I nie potrafię Cię wypuścić!- rzekłam.
- Rano mnie tu już nie będzie. Nie będzie mnie w cale. Skup się Blackmoon popatrz tylko na to ogrodzenie i go dotknij.-powiedziała stanowczo Puma.
Nie wieżyłam o co chodzi ale dotknęłam bramki od ogrodzenia. Iii..
....
Ręce jakby z lodu mi zamarzły. Ale nie tak dosłownie, po prostu stały się strasznie zimne. Bramka się zamroziła  i pod wpływem ciśnienia pękła i się otworzyła. Nie wiem jak?
- Ja ci bardzo dziękuję... Pewnie jeszcze się spotkamy moja droga..Już wkrótce wszystko się zmieni... - powiedziała Puma.
I wybiegła strasząc ludzi wokół. To się stało tak szybko, że nie zajażyłam o co chodzi. Co? Jak? 

Aż nagle stanął za mną wujaszek Candles, i zaczął mówić co ja kombinuję. Mimo, że do końca nie wiedziałam co się właśnie wydarzyło.

...

W domu

Wyszłam przed dom po listy jak zwykle wieczorem. Iii... Niosąc je zobaczyłam, że jeden jest dd doo...Do do mnie. Zaniosłam je dla wujka i ciotki Candles.

-ej młoda, czemu trzymasz jeszcze jeden list? Daj mi to!-powiedział wujek.
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć Katrina wyrwała mi list.
...

Podobało wam się?
Jeśli tak, będzie mi miło jak zostawicie gwiazdkę
*!!!*

ᴄᴏ́ʀᴋᴀ ɢᴇʟʟᴇʀᴛᴀ ɢʀɪɴᴅᴇʟᴡᴀʟᴅᴀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz