Zaraz? Nie nadążałam co się wydarzyło jak, tak szybko się przenieśliśmy w inne miejsce. Dobra nie wytrzymałam i zapytałam w końcu:
- Ej, Paul! Bo słuchaj mam dość dziwne pytanie.
- Czekaj, moment usiądź przy którymś ze stolików- powiedział.
No dobra więc usiadłam przy najbardziej zacieniowanym stoliku jaki był. Paul coś zamawiał przy barku. A ja myślałam sporo. Miałam wiele pytań do niego.
Po 5 minutach
Zobaczyłam jak chłopak niesie jakieś napoje, po czym powiedział:
- Ten dla Ciebie, a ten jest mój. Na zdrowie, Alice- rzekł.
Stuknęliśmy się kubkami. Dla mnie przyniósł gorąco czekoladę, a dla siebie w sumie to nie wiem.
- Paau...... - chciałam coś zapytać ale w tej samej chwili Paul rzekł:
- A więc co chciałaś zapytać?
- No dobra trochę tego jest. Może od początku.. Więc kim są mugole, często tego używałeś określenia? Jak naprawdę zginęli moi rodzice? No i do listu mam dołączone coś co będzie mi potrzebne do szkoły jakąś listę rzeczy do kupienia.. Jak to kupię nie mając kasy? No i najważniejsze co robi ten badyl, który trzmasz w kieszeni? - zapytałam o sporo rzeczy.
- Masz rację, masz prawo wszystko wiedzieć. Tak nagle zabrałem Cię stamtąd.- rzekł.
I po chwili zaczął mówić.
Po pierwsze powiedział, że to nie żaden badyl ani kijek tylko różdżka. Mówił, abym nie martwiła się o pieniądze.. Bo rodzice nie zostawili mnie z niczym i on o wszystko zadba.
Po tym jak wspomniał o moich rodzicach milczał przez jakiś czas. Ale jeszcze dodał, że mugole to są osoby nie znające magii.-A co do zakupów nie martw się, zrobimy, Na Pokątnej. To taka alleja gdzie wszystko, ale to wszystko znajdziesz - powiedziałam Paul.
Widziłam u niego lekkie niezadowolenie. Słyszałam też jak szeptnął po cichu coś w stylu będzie ciężko. Chyba nie ma łatwo w życiu. Nie chciałam go już zamęczać pytaniami. Ale jakoś w głębi duszy chciałam go spytać o rodziców, skąd pochodzi oraz opowiedzieć mu co się wydarzyło u mnie parę dni wcześniej. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że mogę mu ufać. To dziwne jakbym już go znała, taka jakby więź czy coś.
- Choćmy na górę. Zapłaciłem za nocleg a jutro pójdziemy pozałatwiać potrzebne dla ciebie rzeczy. - rzekł zmęczony.
- No dobrze- odpowiedziałam.
Poszliśmy na górę. Weszliśmy przez jedne z brązowych drzwi do pokoju. Pokoik taki zwykły mały dwa łóżka i no łazienka. Paul położył moje rzeczy na jednym z łóżek i powiedział, że zaraz wraca. Więc w tym czasie poszłam do łazienki i się ogarnęłam.
Chłopak jeszcze nie wracał, ale ja po 15 minutach się położyłam i zgasiłam światło.
Trochę czasu minęło, ale nie potrafiłam zasnąć. Paula jeszcze nie było. Stwierdziłam, że wyjrzę tylko przez drzwi i zerknę czy tam go nie ma. Zrobiłam tak i nie było go.
Słyszałam kłótnie z dołu, nie schodziłam ze schodów, ale przysłuchiwałam się rozmowie.-Will, ostatni raz Cię tu kryje! Rozumiesz?.. Masz do cholery straszne zaległości w długach! Czemu tu jesteś? Wywalili Cię kiedyś ze szkoły i co? To ja, właśnie ja Cię uchroniłem i zaopiekowałem się tobą. Twój ojciec za dużo kombinuję, kiedy masz zamiar wogóle powiedzieć coś młodej?- wykrzyknął ten co stał najprawdopodobniej stał przy barze.
-Ciszej proszę... I jestem Paul, pamiętasz?.. Wybacz Carl, ale ja muszę! Wiesz, że nie mam wyboru a chcę chociaż młodą ochronić zanim ją odnajdzie. Skoro wie, że przeżyła. Nie chcę, aby miała taki los jak ja. Nie po tym, co ojciec z Voldemortem chcą zrobić i już zrobili. Oni powrócą jeszcze, zobaczysz. Oni na pewno.... - Paul nie dokończył.
W tym samym momencie jeden z głupich wazonów się stoczył ze schodów, rozbijając się.
Szybko pobiegłam do pokoju i delikatnie zamknęłam drzwi. Udałam, że śpię.
Paul po chwili wparował z biegu.
CZYTASZ
ᴄᴏ́ʀᴋᴀ ɢᴇʟʟᴇʀᴛᴀ ɢʀɪɴᴅᴇʟᴡᴀʟᴅᴀ
Phiêu lưuDziewczyna dowiaduje się że jej rodzice zginęli, ale czy na pewno? Dziwne przypadki w normalnym świecie sprawiają, że dziewczyna nie wiem kim jest. W pomocy przybędzie tajemniczy przyjaciel rodziny i zabierze ją tam gdzie powinna od początku być, do...