– Masz minutę na opuszczenie tego domu albo będziesz zapierdalać z buta do szkoły – powiedziałam do blondynki, która odebrała połączenie na FaceTime. Stałam pod jej domem już dobre dziesięć minut i moja cierpliwość powoli mnie opuszczała.
– No już wychodzę, matko kochana – zdążyłam usłyszeć, a następnie połączenie zakończyło się.
Odrzuciłam telefon na fotel pasażera i zirytowana zaczęłam wycofywać z podjazdu Violi. Nie miałam zamiaru dłużej czekać, ale przez otwartą szybę usłyszałam jej krzyk, który nakazywał zaczekać na nią. Gdy już zajęła miejsce pasażera, odwróciła się oburzona w moją stronę.
– Wybierasz się gdzie beze mnie?
– Tak, bo już osiągnęłam dzienny limit ignorowania Twojej głupoty – wyjaśniłam i zaczęłam się jechać w kierunku EHS. – Gdy dostajesz wiadomość, że wyjeżdżam, to masz kurwa pięć minut później stać gotowa przed domem.
– Dobra, stul się już – rzuciła moja przyjaciółka i puściła Ain't My Fault od Zary Larsson, więc postanowiłam już dalej nie drążyć tematu i zacząć razem z nią śpiewać na całe gardło.
– Jak tam Hunter? – spytała, gdy piosenka się skończyła. Byłyśmy ulicę od szkoły, więc mogłyśmy jeszcze krótko porozmawiać przed wejściem do budynku.
– Męczy mnie już powoli – westchnęłam, skręcając w prawo i przemierzając te najbardziej odległe rzędy parkingu szkolnego, którymi poruszałam się codziennie chcąc zaparkować na swoim ulubionym miejscu.
– Więc uświadom mu to, bo powoli zaczynam dostrzegać w nim Brysona – powiedziała Vi i wysiadła z auta. Ja za chwilę powtórzyłam jej czynność, uprzednio przeglądając się jeszcze w lusterku.
Włosy miałam upięte w luźnego, wysokiego koka, który świetnie współgrał z moim fitem. Miałam ubrane wysoko wycięte czarne body oraz krótkie szorty do kompletu. Obie części miały na sobie logo szkoły. Z butów wybrałam czarne Conversy na grubej, białej platformie. Nie miałam żadnej torebki, bo dzisiejsze lekcje nie wymagają notowania. Telefon i szklaną butelkę będę nosić w ręku, a kluczyki od auta zostawię w szafce.
Viola miała na sobie zwiewną czarną sukienkę, podobną do tej, którą miałam ostatnio na imprezie. Sandałki na koturnach, włosy podkręcone, końcówki zaróżowione tonerem i do tego srebrna kopertówka.
– Jeszcze trochę się pobawimy – stwierdziłam krótko. – Dopóki mi samej nie będzie to przeszkadzało, niech sobie myśli co chce.
– To Cię czyni jeszcze większą suką, Darcy.
– Tak? No popatrz, a już traciłam nadzieję, że wychodzę z formy – zaśmiałam się.
– Nie mogę z Tobą, dziewczyno. Kiedyś taka nie byłaś – Vi pokręciła głową z niedowierzaniem, ale bez cienia pogardy, tylko rozbawienia.
– Bezuczuciowa była zawsze – znikąd wtrącił się trzeci, niski i pewny siebie głos.
– Ale Ty nieustannie krążysz nade mną jak wygłodniały sęp – przewróciłam oczami, nie odwracając głowy w jego kierunku. Tacy jak on nie powinni dostawać uwagi od razu.
– Charakter to jedno, a ten sęp patrzy na co innego – różnokolorowe tęczówki Milesa wypalały dziurę w moim lewym profilu.
– Więc sęp umrze z głodu – uśmiechnęłam się zadziornie, stając przed nim. – A teraz się odsuń, bo chcę przejść – nakazałam, ale brunet ani drgnął. Nie chciałam z nim dłużej prowadzić tej bezsensownej wymiany zdań, wiec wymięłam go i razem z Violą udałyśmy się do szkolnego wejścia, po drodze witając się z Adamem, który stał zaraz obok swojego przyjaciela.
CZYTASZ
SuperLife
RomanceSzkoła, pieniądze, alkohol... Darcy Clinton korzysta z życia jak z bufetu, delektując się każdym smakiem, który świat ma do zaoferowania. Imprezy, brak zobowiązań i wolność bez granic to dla niej codzienność. Wbrew powszechnym opiniom i normom społ...