Rozdział 1.1

356 21 12
                                    

Był tu. Yoongi początkowo go nie zauważył wśród dziennikarzy zgromadzonych na konferencji prasowej. Siedział w czwartym rzędzie, trochę na prawo. Niczym nie wyróżniał się w tłumie. No może tylko tym, że nie walił z przejęciem w klawiaturę, próbując udokumentować każde słowo, które padło. Miał na twarzy maseczkę, ale raper nie miał wątpliwości, że to on. Poznałby go wszędzie... Choćby po tym jak siedział na tym krześle - wychylony niechlujnie do tyłu, a jednocześnie jakimś cudem dostojny.

Mężczyzna wreszcie odwrócił wzrok i spojrzał wprost na Yoongiego. Raper odruchowo uciekł spojrzeniem, wzdrygając się.

Spokojnie, tylko spokojnie. Był w środku konferencji prasowej. Patrzyło na niego kilkadziesiąt osób na sali, kilka kamer i pewnie dziesiątki tysięcy ARMY's on-line. Skrzywi się lub mrugnie o trzy razy za dużo i to nie ujdzie uwadze. Musiał zachowywać się naturalnie. 

Chciał sięgnąć po butelkę z wodą, ale powstrzymał się. Dłonie zaczęły mu drżeć, wepchnął je więc pod stół i niepewnie rozejrzał się po sali. 

Jin opowiadał o procesie produkcji albumu i wyjątkowo mówił z sensem zamiast zgrywać klasowego klauna. Nikt nie zwracał uwagi na Yoongiego, wszyscy byli wsłuchani w najstarszego z Bangtanów.

Suga powoli, niby od niechcenia przeniósł wzrok w prawo, na czwarty rząd. No cóż... Nie wszyscy słuchali z zaangażowaniem. R gapił się wprost na Yoongiego. Gdy ich wzrok się spotkał, mężczyzna skinął głową prawie niezauważalnie, jakby chciał powiedzieć - widzę, że wreszcie mnie zauważyłeś. Raper był pewny, że uśmiecha się pod tą maseczką. Tym razem Yoongi nie odwrócił wzroku, choć kosztowało go to sporo wysiłku. 

Nie powienien być zdziwiony, że go tu widzi. R był wszędzie - w pierwszym rzędzie na koncercie, pod dormem, pod wytwórnią, przy stoliku obok, gdy raper wyskoczył z Kookiem na obiad. Był dobry. Yoongi nie miał pojęcia jak R to robi, ale potrafił się dostać w miejsca, w których zdecydowanie nie powinien być. Raz podał mu mikrofon tuż przed wyjściem na scenę. Yoongi tak się tym zdenerwował, że się zagapił, potknął i upadł. Prawie wpadł wtedy do kanału pod sceną.

Jednak R nie tylko był dobry. Był też absolutnie nieprzewidywalny. Czasem Yoongi widywał go codziennie. Czasem mężczyzna znikał na długie tygodnie. Już kilka razy muzyk był przekonany, że R się nim znudził i odpuścił. Zawsze jednak wracał. Zawsze mógł być gdzieś tam w tle, a raper musiał się mieć na baczności. 

Padło kolejne pytanie i Namjoon zrobił gest w jego stronę, jakby chciał, żeby to Yoongi odpowiedział. Starszy tylko pokręcił głową w odmowie. Nawet nie usłyszał o co pytał dziennikarz. Namjoon mógł zapomnieć, że Suga coś jeszcze dziś powie. Nawet jeżeli to R miałby zadać pytanie. Nie... Mężczyzna na pewno by tego nie zrobił. Nie był na tyle bezczelny. To znaczy był. Bezczelnie zdobył przepustkę i siedział przed tym laptopem, nawet nie specjalnie coś notując. Jednak nie wychyliłby się aż tak. Na pewno nie... Sukces R polegał na tym, że zawsze był w cieniu, tuż na granicy światła.

Yoongi niby od niechcenie spojrzał na kolegów z zespołu, a potem na menadżera i ochroniarzy stojących z boku. Nikt nie poświęcał nawet cienia uwagi R. Był dla nich tylko jedną z wielu postaci w gromadzonym tłumie. I dobrze. Yoongi nie chciał, że ktoś zaczął się martwić, że ma Sasaenga. R był jego problemem. Tylko jego...



Konferencja się zakończyła, ale to nie oznaczało końca pracy. Przebrali ich, poprawili makijaż i posadzili do nagrywania jakiegoś wywiadu. Potem przyjechało jedzenie, ale Yoongi nie miał apetytu. Nic nie mogło się jednak zmarnować. Jin zjadł najpierw swoją porcję, a potem pochłonął jeszcze jego. Siedział rozwalony na kanapie i odbijało mu się olejem z chili. Każdy z nich lubił sobie czasem dobrze podjeść. Jin lubił sobie dobrze podjeść zawsze i wszędzie.

R zniknął bez śladu. Yoongi rozglądał się uważnie, doszukując się jego wysokiej sylwetki wśród członków obsługi technicznej, w dostawcy jedzenia, w kurierze, który przemknął gdzieś tam w tle. Nie było go jednak. Zapewne wyszedł z budynku wraz z resztą dziennikarzy.

Po posiłku, puścili ich do domu i Yoongi marzył o tym, żeby zaszyć się w swoim pokoju. Czuł się wyczerpany. Zespół miał jednak inne plany. Chcieli się napić. Koniecznie. To mógł być ostatni wolniejszy dzień zanim promocja nowej płyty rozkręci się na dobre i ich grafik zrobi się zbyt napięty na cokolwiek innego niż praca. Yoongi wykręcił się bez większego kłopotu. W końcu miał w tym wieloletnią praktykę. Ku jego zaskoczeniu wykręcił się też Jin, który chciał odwiedzić rodziców. Najwyraźniej dwie porcje makaronu na ostro to było za mało i najstarszy miał zamiar poprawić jeszcze kotletem u mamy.

Dzieciaki zabrały vana, więc wytwórnia podstawiła im samochód. Jin próbował z nim jeszcze rozmawiać w drodze, ale Yoongi ograniczył się do odpowiadania mruknięciami. Najstarszemu zupełnie nie przeszkadzało to w prowadzeniu monologu. Willa, w której mieszkali państwo Kim była jak obietnica ciszy i spokoju. Yoongi odmachał jeszcze koledze, gdy ten przechodził przez bramę. Później wreszcie zapadła błoga cisza.

Yoongi wreszcie mógł się wyciągnąć na skórzanej kanapie. Nie grała żadna muzyka ani radio. Z nawiewu buchało na niego przyjemnie ciepłe powietrze. Yoongi przymknął oczy tylko na chwilę.


 Nie był pewien na jak długo odpłynął. Ocknął się, gdy samochód wjechał na kostkę brukową, która zaczęła terkotać pod kołami. Natychmiast się wyprostował i przetarł oczy, wyglądając przez okno. Szare, surowe bloki wyrastały po obu stronach wąskiej uliczki. Yoongi próbował dostrzec jakąś tabliczkę z nazwą ulicy lub jakikolwiek charakterystyczny punkt, który pozwoliłby mu rozeznać się w okolicy. Zapadł już jednak zmrok, a ulica nie grzeszyła latarniami. 

Wychylił się między fotelami, żeby zapytać kierowcę, którędy jadą i czy daleko jeszcze do dormu. Wtedy jego wzrok padł na lusterko wsteczne. Cofnął się od razu, mając ochotę zapaść się w fotelu i zniknąć.

W lusterku odbijała się para wpatrzonych w niego, ciemnych oczu. Oczu, które poznałaby wszędzie. Oczu które patrzyły już dziś na niego w ten sam sposób na konferencji.

Nie jechali do dormu. 


---


Wróciłam! Po prawie półtora roku przerwy, byłam przekonana, że już nic o Bangtanach spod mojej ręki nie wyjdzie. Za bardzo wyszłam z obiegu, a jedyne co pisałam to maile, raporty i artykuły o clickbaitowych tytułach. Wczoraj jednak spłynęło na mnie natchnienie i oto rozwijam żagiel i wypływam na szerokie wody Wattpada. To dla mnie bardzo nietypowy tryb pracy. Bez planu, bez myślenia o fabule przez pół roku, bez betowania i odkładania do szuflady na długo. Czy wyjdzie z tego gniot? Może. Na pewno nie planuję Nasłuchując cieni jako epickiej opowieści na kilkanaście rozdziałów z wyraźnym początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. Myślę, że możecie się spodziewać 3-4 rozdziałów. Może więcej, jeśli wciąż będę mieć wenę i ochotę. Zapraszam na następny odcienek za... A kto wie? Może jutro?

koleżanka Grzybaka

Nasłuchując cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz