8/11/2020 – Bristol
Louis Tomlinson
Siedzę na murku i palę papierosa, podczas gdy Harry stoi na ziemi z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
— Wyglądasz zabawnie, kiedy się dąsasz. – Mówię wypuszczając dym.
— Ja wcale się nie dąsam! – Wykrzykuje wyrzucając ręce w powietrze.
Zaczynam się głośno śmiać.
— Pieprz się Tomlinson.
— Pieprzyć to ja mogę ciebie. – Odpowiadam gasząc papierosa na starej zniszczonej cegle.
— No chyba żartujesz.
Unoszę jedną brew.
— Chcesz się przekonać? – Pytam.
W mojej głowie pojawiają się obrazy wijącego się pod moim dotykiem Harry'ego raptem dwa dni temu.
— To zależy.
— Od? – Wyciągam nowego papierosa z paczki, a chłopak posyła mi spojrzenie mówiące „serio?".
Wzruszam ramionami i posyłam mu uśmiech.
— Czy potrzebowałbyś używek.
Marszczę brwi.
— Chyba nie rozumiem. – Mówię, na co Harry wywraca oczami. Nagle mnie olśniewa. – Harry, czy ty myślisz, że ja dotknąłem cię ponieważ byłem „pod wpływem"? – Pytam robiąc palcami cudzysłów w powietrzu przy ostatnich dwóch słowach.
Wpatruję się w niego intensywnie. Nie odpowiada. Zamiast tego podziwia swoje idealnie wypolerowane buty. Kurwa.
Zeskakuję z murku i gwałtownie popycham Harry'ego na niego.
— Teraz mnie uważnie posłuchaj. – Patrzymy sobie prosto w oczy. – Nie pozwalam ci tak kurwa myśleć. Chciałem się trochę rozluźnić, ale byłem w pełen świadom tego co robię, czy o co proszę. – Zapada między nami cisza. – Jeśli mi nie wierzysz.. – Rozglądam się wokół nas. – To mogę to powtórzyć nawet teraz. – Przejeżdżam dłonią po jego kroczu.
— Przestań. — Dyszy.
— Chodź do domu. – Mówię całując go przelotnie w usta.
Godzinę później leżymy na łóżku i oglądamy film.
— Która jest? – Pyta Harry zaspanym głosem.
— Dochodzi siedemnasta. – Ziewam. – A co?
— Cholera jasna! – Zrywa się z miejsca, a ja wykrzywiam twarz w grymasie będąc totalnie niezadowolonym z obrotu sytuacji.
— Wolę jak klniesz w innych okolicznościach. – Mamroczę przecierając twarz dłonią.
— Idź weź prysznic. – Pociąga nerwowo swoje włosy.
Uświadomić go, czy nie uświadomić..
— Louis. – Rzuca ostrzegawczo.
Wybucham śmiechem.
— Uwielbiasz mnie denerwować, prawda?
— Harry, koncert jest na dwudziestą, nie dziewiętnastą.
— Niemożliwe. – Przygląda mi się badawczo.
— Możliwe. – Wywracam oczami. – Wracaj tutaj. – Klepię miejsce, które przed chwilą zajmował.
— Ja. Się. Nie. Mylę. – Duka i podchodzi do torby z której wyciąga laptopa.
CZYTASZ
- STRONG -
FanfictionSława. Sława może wnieść człowieka na sam szczyt, a jednocześnie zepchnąć go na sam dół. Wielu ludzi postrzega sławę jako łatwe pieniądze, drogie ciuchy, odjazdowe samochody i niekończące się imprezy. U każdej osoby publicznej realia wyglądają inacz...