24.

62 5 0
                                    

"Maybe I just don't know when to turn around and walk away
But all the hate I call it "Walk on Water" gate
 I've had as much as I can tolerate 
I'm sick and tired of waitin',
I done lost my patience
 I can take all of you motherfuckers on at once"

○●○

     Po raz kolejny spróbowałam skupić się na szczęśliwym wspomnieniu chcąc wyczarować patronusa. Od kilku tygodni próbowałam to zrobić bez widocznych rezultatów i nawet myśl o dniu gdy Wes pokazał mi, że mu na mnie zależy nijak nie pomagało. Z racji, że olałam dzisiejsze zajęcia postanowiłam chociaż spróbować, ale od rana nic mi nie wyszło, a było już grubo po piętnastej. Jak tylko weszłam na pierwsze piętro wiedziałam, że nie dam rady dzisiaj udawać, że nijak nie obchodzą mnie słowa innych. Syriusz zaatakował Weasley'a i choć to nie miało sensu wciąż było prawdziwe. Dodatkowo moje słowa na pewno nie obeszły się bez echa, a nie chciało mi się mierzyć z tymi tępymi ludźmi. Byłam tym już zmęczona, dlatego postanowiłam siedzieć przez ten czas na wieży zegarowej i może nie było to bardzo ciepłe miejsce, ale nie przyjdzie Wes'owi do głowy by mnie tu szukać, a właśnie to chciałam osiągnąć. Zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko zastanawiając się nad innym wspomnieniem, bezwiednie sięgnęłam po wisiorek, który dostałam na święta i zaczęłam go obracać między palcami. Byś nigdy nie zapomniała o świeceniu własnym, najjaśniejszym blaskiem Gwiazdko. Przywołałam te słowa do głowy i ponownie spróbowałam, szepcząc pod nosem Expecto Patronum, ale to jak się spodziewałam również nic nie dało oprócz srebrnej mgiełki unoszącej się przez kilka sekund. Spojrzałam przez niewielkie okienko wychodzące na dziedziniec zamku, a widząc błotniste kałuże westchnęłam po raz kolejny. Zima zaczęła już powoli ustępować, a co za tym idzie wszędzie dookoła było pełno kałuż i błota, nie wspominając, że dojście do chatki Hagrida czy do cieplarni na Zielarstwo graniczyło z cudem.

   — A więc tu się podziewa postrach całej szkoły. — usłyszałam od wejścia na co podskoczyłam wystraszona. Naprawdę nie spodziewałam się tu nikogo. Spojrzałam w stronę, z której dobiegł do mnie głos i ujrzałam jednego z bliźniaków.

   — Co tu robisz Weasley? Jeśli chcesz się ponabijać czy mi nawrzucać jaka zła nie jestem to sobie daruj i wróć do swojego bliźniaka. — odezwałam się patrząc na rudzielca.

   — Co wy macie z tymi nazwiskami, Godryku. — wywrócił oczami podchodząc bliżej, by siąść na wprost mnie i oprzeć o ścianę.

   — Akurat w waszym przypadku to zapewne przez to podobieństwo. — prychnęłam. — Dowiem się po co przerywasz mi moje siedzenie z dala od wszystkich?

   — Fred. — mrugnął do mnie uśmiechając się wesoło i nie wiem co sprawiło, że jednak spoważniał, ale na jego twarzy już nie było nawet cienia uśmiechu. Patrzył na mnie tak jakby nie wiedział co powiedzieć by mnie bardziej nie zdenerwować i nawet mogłabym przysiąc, że w jego spojrzeniu kryła się nuta współczucia, ale szybko wybiłam to sobie z głowy. Syriusz prawie zabił jego brata to raczej on powinien być zdenerwowany. — Wesley szuka cię pół dnia. Martwi się o ciebie.

   — Domyśliłam się. — wzruszyłam ramionami patrząc na swoje ręce. — Zawsze to robi. — dodałam po chwili spoglądając na rudzielca. — Ty nie masz ochoty powiedzieć mi jak bardzo podobna jestem do Syriusza?

   — Nie atakuj mnie gdy próbuję być miły. — podniosłam do góry prawą brew patrząc na chłopaka sceptycznie.

   — Gdzie zgubiłeś brata? Zazwyczaj trudno was spotkać oddzielnie.

   — Szuka cię. — wzruszył ramionami patrząc na mnie. — Podobnie jak Diggory i Wesley. — dodał przechylając głowę lekko w prawą stronę. — Poważnie przejmujesz się tym co mówią ludzie?

Quite for too longOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz