1. To mój Adaśko

656 41 39
                                    

(Adam)

- Domagam się rozwodu – mruknąłem, niechętnie wchodząc do samochodu mojego chłopaka.

Było ciemno, zimno i czułem się jakbym dalej spał. Nawet nie byłem do końca pewien czy prawidłowo założyłem ubranie. Niby z żadnej strony mi nie wiało, ale nie dawałem sobie ręki uciąć, że wszystko było na prawidłowej stronie. Opadłem na miękki fotel, zamknąłem drzwi, a na policzku poczułem usta Krystiana, który od razu pod nos podsunął mi kubek parującej kawy z Maka. Nie przepadałem zbytnio za nią, ale jeśli nie chciałem usnąć już po pięciu sekundach to nawet to było dobrą opcją. Wziąłem łyk i skrzywiłem się.

- Tu masz cukier i nie domagaj się rozwodu jak my nawet jeszcze nie jesteśmy małżeństwem – zaśmiał się odpalając silnik – Więcej energii Adaśko! Mamy piątą rano, a ty się zachowujesz jakbyś lewą nogą wstał.

- Uwierz mi, że miałbym marzenie wstać jakąkolwiek nogą, a nie zostać zepchniętym przez własną mamę z materaca. Macie szlaban na wspólne rozmowy. No, żeby własna matka mnie tak urządziła.

Na samo wspomnienie bolesnego zarycia o dywan, aż się wzdrygnąłem. Krystian jednak odebrał to jakby mi było zimno i od razu wyłączył klimatyzację na ciepły podmuch powietrza. W sumie od razu po przebudzeniu, dodatkowo tak wcześnie rano nawet w lipcu można było zmarznąć. Nie komentowałem, więc tego tylko spokojnie popijałem napój przyglądając się jak grupa kierowników spod monopolowego omawiała istotne sprawy. Byliśmy w dobrych rękach. Niech jeszcze zalegalizują używanie mózgów to będzie jak w raju.

- Wiolka pomogła mi tylko w twoim dobudzeniu.

- Serio musieliśmy tak wcześnie rano wyjeżdżać?

- Nie musielibyśmy gdybyś się zgodził, abym zarezerwował hotel.

- Nie mam pieniędzy. Chcę ci przypomnieć, że wszystko na początku miesiąca przejebałem na mangi. A później to co dostałem na urodziny też wydałem na nie. Jakbyś nie robił z dupy niespodzianek to by nie było problemu.

- Nie byłoby też problemu jakbyś się zgodził, żebym zapłacił za nasz pobyt.

- No tak. Ja się zgodzę na jeden dzień, a ty mnie porwiesz na tydzień. Bo ty myślisz, że ja nie wiem jak chodzi ta twoja czerwona łepetyna? – uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że trafiłem w punkt – Nie ma szans...ale postaram się od przyszłego miesiąca trochę lepiej wydawać kasę...może do ferii zimowych coś uzbieram.

- Mów mi tak jeszcze Adaśko! – powiedział zachwycony i podał mi lizaka – Rozpakuj mi, bo nie chcę nas zabić, a jakiś ciul przed nami jedzie jakby chciał, a nie mógł. Co on się na pielgrzymkę wybrał?

- O tej porze to w sumie możliwe – mruknąłem i rozpakowany lizaka, oczywiście o smaku jabłkowym i wpakowałem mu do ust – Śniadanie byś zjadł jak normalny człowiek.

- Zjadłbym, ale jak powiedziałeś normalny to zwątpiłem. A moje Adaśko głodne?

- Niee – ziewnąłem i wziąłem jeszcze łyk kawy – Może tak po siódmej, albo po ósmej. Coś czuję, że ta kawa niewiele mi daje.

- Daj mi ją – powiedział i wyciągnął z moich dłoni papierowy kubeczek, który odłożył do otworu na tego typu przedmioty – Na tyle jest moja kurtka, to jak coś zrób sobie z niej poduszkę.

- Nie będziesz zły, że ja będę spał, a ty prowadził?

- No co ty moje Adasiątko – zaśmiał się układając swoją dłoń na mojej głowie i delikatnie przeczesał palcami włosy – Dzisiaj jesteś moim oczkiem w głowie. Są twoje urodziny, więc masz taryfę ulgową na wszystko.

Typowe romanse 2 (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz