Rozdział 3

108 9 0
                                    

Harry
Wszyscy Gryfoni, byli zawiedzeni. Wiedzieli, ma dotyczyć spotkanie. Chodziło o ich wieżę. Miejsce ich spotkań i zabaw. Momentalnie posmutniałem. Wszystkie wspomnienia, związane z tym miejscem, zniknęły. Ostatnimi czasy chodziły plotki, że Gryfoni nie skończą roku i wrócą do domów. Z zadumy wyrwał mnie Draco, wchodzący do wielkiej sali. Wyglądał już lepiej. Miał na sobie zielony golf i czarne spodnie, które podkreślały jego umięśnioną sylwetkę, co nie uszło mojej uwadze. Jego tlenione włosy, wybijały się na tle ciemnych i stonowanych ubrań. Dyrektor zagrzmiał, chwilę później wszyscy, już się cieszyli zamknięciem szkoły. Drops pożegnał nas i wszyscy wybiegli się pakować, bo jutro hogwart miał być już pusty. Przed drzwiami stała profesor McGonagall.
-drodzy Gryfoni, jak wiecie wasza wieża została zniszczona. Dzięki kilku zaklęciom, naprawiliśmy wasze rzeczy. Zostaliście już spakowani, a wasze walizki zostały podpisane. Teraz udajcie się z powrotem do Wielkiej Sali, ponieważ tam, za chwilę, będą wasze śpiwory. - skończyła pani profesor i odeszła. Wszyscy Gryfoni, byli szczęśliwi. Znaleźli swoje walizki i zaczęli sprawdzać co ocalało. Były tam wszystkie nasze rzeczy, ubrania i takie tam. W pierwszych dniach, mieli te same ubranie i tylko, dzięki czarom codziennie były czyste. Teraz mieli wszystko, co tu przywieźli, jak książki czy nawet słodycze. Otwierając swoją walizkę, zauważyłem pelerynę niewidkę i mapę huncwotów. Kamien spadł mi z serca, bo bałem się że jej nie będzie a jest dość ważna. To jedne z niewielu pamiątek po rodzicach.
-Wynocha mi stąd dzieciaki! Muszę po zamiatać. Macie się udać do wielkiej sali. - krzyknął pan Filch, więc wszyscy posłusznie wzięli tobołki i udali się do ich tymczasowej sypialni.

***
Wyjątkowo się wyspałem, mimo tego że spałem na podłodze. Spojrzałem na zegarek, który dostałem, na urodziny od Hermiony. Była 7.56. Za chwilę, miał wejść dyrektor i zmienić  salę, w jadalnie. Większość uczniów, była gotowa. Hermiona czytała w rogu, a Ron dalej spał. Nic nowego. Uznałem że go obudzę, w końcu mamy jeszcze tylko 4 minuty. 
-Ron-szturchnąłem go.
-Co chcesz?- zapytał zaspanym głosem. 
-Za trzy minuty ma być tu dyrektor, a my musimy być ubrani i umyci. 
-Wystarczy jedno zaklęcie i jestem gotowy - burknął. 
-Rób jak chcesz.-odpowiedziałem i  poszedłem w stronę Hermiony. Ta nie podnosząc głowy, z nad książki, rzuciła zaklęcie i byłem gotowy. Właściwie to wszyscy byli oprócz Rona. 
-Witajcie-powiedział Dumbledor wchodząc do sali.
-Widzę, że Ron jak zwykle w formie.- Spojrzał na leżącego, jeszcze rudzielca. Sala ryknęła śmiechem, a Ron błyskawicznie wstał i rzucił na siebie odpowiednie zaklęcie. Co prawda, trochę nie udolnie, bo ubranie miał, na drugą stronę. Po sali znów rozniósł się śmiech, więc Ron udał się do Hermiony, a ta szybko poprawiła jego ubranie, próbując się nie zaśmiać. Minute później, jadalni była gotowa, a Gryfoni siedzieli, już na swoich miejscach. Drzwi się otworzyły i weszli pozostali uczniowie. Większość, miała wracać do domu po śniadaniu, więc było sporo osób. Zdziwił się, gdy nie zobaczył Draco. Czyżby, już wrócił do domu? Ale gdzie, skoro w Malfoy Manor nie jest, zbyt bezpiecznie. Z zadumy wyrwała go Hermiona, która była zmartwiona tym, że Harry nic nie je. Zajął się jedzeniem i przestał o tym myśleć.  Po śniadaniu udał się do gabinetu Dumbledora, skąd przeteleportował się do Syriusza.



Pozdrawiam wszystkich czytających to. Bardzo możliwe że przez te kilka dni do świąt rozdziały będą się pojawiały codziennie. :)

Dawni wrogowie {DRARRY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz