I can't lose you

369 27 23
                                    

Bruce powoli podniósł swoje ciężkie powieki. Jego głowa leżała na klatce piersiowej Jeremiah, a prawe ramię obejmowało jego brzuch. Brunet ziewnął bez głośnie i lekko się poruszył, na co jego chłopak cicho mruknął. Jeremiah włożył dłoń w ciemne włosy Bruce'a i pogładził je lekko, nadal nie otwierając oczu. Młodszy chłopak położył się na nim na brzuchu. - Hej. - uśmiechnął się, chcąc go obudzić. Jeremiah otworzył powoli oczy i ujrzał najpiękniejszy widok na świecie: swojego zaspanego, zakochanego chłopaka. - Hej. - chwycił jego twarz w obie dłonie, po czym podniósł głowę aby go pocałować.
- Co chcesz na śniadanie? - Bruce zszedł z chłopaka i usiadł na łóżku.

- Obojętnie. - powiedział Jeremiah zachrypniętym głosem. - A nie możemy jeszcze chwilę poleżeć? - wyciągnął dłoń, po tym jak zauważył wstającego bruneta.

- Mam spotkanie w firmie o 11:00. - skierował się do szafy i zaczął wybierać na dzisiaj ubrania.

Jeremiah podniósł się lekko, opierając się o zagłówek łóżka. - Mogę jechać z tobą? - patrzył na przebierającego się w pokoju chłopaka.

- Jasne. - Bruce zapinał ostatnie guziki czarnej koszuli. - To wstawaj, bo nie możemy się spóźnić. - poszedł do łazienki aby umyć zęby.

Jeremiah przeciągnął się, po czym powlókł się za nim. Objął od tyłu szczupły brzuch bruneta i oparł brodę na jego barku. Cmoknął go w szyję i po chwili również zaczął myć zęby. Kiedy skończyli, Bruce wziął się za układanie włosów, a Jeremiah za makijaż. Wyrysował charakterystyczne brwi i pomalował usta krwisto-czerwoną szminką. Przeczesał czarne włosy, które w pewnym świetle nabierały kolor ciemnej zieleni. Podszedł do szafy i zaczął ubierać swój jak zwykle idealnie dobrany outfit.
- Ulala. - uśmiechnął się Bruce, patrząc na Jeremiah wiążącego ciemnofioletowy krawat.

- Zakładać rękawiczki? - wyciągnął z szafy skórzane rękawiczki, które kolorem pasowały do mu krawatu.

- Zdecydowanie. - brunet popsikał się perfumami. - Gotowy?

- Tak. - Jeremiah ostatni raz przejrzał się w lustrze, po czym wyszedł z pokoju za chłopakiem.

W kuchni czekało na nich śniadanie, przygotowane przez Alfreda.
- Dzień dobry, Alfredzie. - Bruce usiadł przy stole.

- Dzień dobry, jak się spało? - uśmiechnął się mężczyzna.

- Kawa, dwie kostki cukru. - odparł beznamiętnie Jeremiah, wybierając miejsce przy brunecie.

Alfred uniósł brwi. - Oczywiście, a dla panicza Bruce'a?

- Czarna herbata. - chłopak nałożył sobie trochę jajecznicy i dwie kanapki.

Starszy mężczyzna kiwnął głową i obrócił się na pięcie. Nie był zbyt zadowolony z tego, że nowy chłopak Bruce'a przeprowadził się na stałe do Wayne Manor. Akceptował ten związek, ale szczerze wolałby, aby panicz spotykał się z kimś innym. Uważał, że Jeremiah to zły wybór, jeśli chodzi o partnera. Wiele razy rozmawiał o tym z Bruce'em, ale ten nie chciał go słuchać, dlatego Alfred się już poddał. Poza tym, panicz jest już dorosły, więc nie potrzebuje niczyjego pozwolenia na spotykanie się z kim chce.

- Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu. - Alfred postawił dwie filiżanki z kawą i herbatą na stole.

- Jasne. - odpowiedział Bruce z pełną buzią. - Jeremiah jedzie za mną.

- A po co, jeśli mogę spytać? - mężczyzna nie widział w tym żadnego sensu. - Ludzie zaczną niepotrzebne plotki.

- Niech zaczną. - brunet zerknął na swojego chłopaka. - Może czas upublicznić nasz związek.

𝐈 𝐜𝐚𝐧'𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐞 𝐲𝐨𝐮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz