Wino Sangrita (s01e02)

1.7K 83 44
                                    

prawy do lewego - mata

- Gdzie Michał? - kilka głosów zadało to pytanie na raz.

Podniosłam głowę znad telefonu, na którym byłam skupiona przez kilka ostatnich minut. Olga siadała właśnie na jednym z betonowych stopni. Po jej postawie i mine łatwo wywnioskowałam, że jest wkurzona. Ale w taki stan było ją wpędzić bardzo łatwo, więc nie przyłożyłam do tego zbyt dużej wagi.

- Gdzie popita? - zapytał Krzysiek, wywołując pomruk śmiechu wśród grupy.

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Oszukał mnie. - stwierdziła Olga pretensjonalnym tonem.

 Przewróciłam oczami. Ta dziewczyna mocno działała mi na nerwy, nie wiem kto wpadł na błyskotliwy pomysł zapraszania jej na spotkanie, ale czułam potrzebę uderzenia tej osoby.

- Jak to nie wiesz? Przecież poszliście razem.

- Co z popitą? - Krzysiek ponowił swoje pytanie.

- Matczak jak zawsze coś kręci, jeszcze wmusił we mnie zapiekankę, a ja miałam nie jeść takich rzeczy po osiemnastej. - dziewczyna cały czas narzekała.

- Przecież chłopak tutaj nie trafi. Niech ktoś po niego zadzwoni, jezu. - po minie Kacpra można było stwierdzić, że też ma dosyć dziecinnego zachowania dziewczyny.

Michał w typowy dla siebie sposób nie odbierał telefonu i nie odpisywał na wiadomości, które nachalnie wysyłał każdy z nas. Czas płyną, a ja przysłuchiwałam się dyskusji moich znajomych mieszając w kubku z lodem z Żabki prowizoryczne mohito zrobione z miętowej wódki i Spritea. Właściwie lód cały się roztopił, a drink stał się rozwodniony i obrzydliwy.

- Pójdę po niego jeśli to taki problem. - zaoferowałam zmęczona kłótnią, która robiła się coraz bardziej agresywna. Usłyszałam głosy aprobaty, ktoś poklepał mnie po plecach. Zabrałam kurtkę na której siedziałam i weszłam na ścieżkę biegnącą przy schodkach.

- Wera, jesteś cudowna. - z mieszaniny głosów wyróżniłam krzyk Krzyśka. Posłałam mu szybki uśmiech. - Wypiję za to. - powiedział podnosząc w moją stronę butelkę.

Zaczęłam wolno kierować się w stronę marketu, o którym mówiła Olga. Głosy ludzi spędzających ciepłe, wakacyjne dni nad Wisłą cichły w miarę oddalania się od bulwarów. W głębi duszy trochę żałowałam swojego pomysłu, bo wizja szukania Michała po całym Powiślu nie była zbyt przyjemna.

Po piętnastu minutach wolnego spaceru zobaczyłam jego sylwetkę opartą o murek obok budki sprzedającej zapiekanki. Chłopak jakby nigdy nic konsumował jedną z nich. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok.

- Cześć. - powiedziałam opierając się o beton obok niego. Michał miał usta pełne zapiekanki, więc tylko uśmiechną się i pomachał do mnie ręką. - Wystawiasz nas dla tanich zapiekanek? Szczepan płacze za popitą.

Michał parskną lekko.

- Musiałem schłodzić trochę Sangritę, a Oldze chyba strasznie się śpieszyło. Zjadła mi całą zapiekankę, a jak jej powiedziałem że muszę wrócić do marketu po winko to się obraziła i powiedziała, że jestem nie do wytrzymania. - Chciało mi się śmiać. Nie wiem czy z jego przejęcia czy z dziecinnego zachowania Olgi.

- Nie przejmuj się, ona zawsze się tak zachowuje. Nie wiem kto ją tam zaprosił ani po co, ale chyba dla zwykłego żartu.

- Zaprosili ją, bo jest łatwa. Tyle w temacie. - spojrzałam na niego karcąco. - No co?

- Nie wyrażaj się tak o dziewczynach.

- Nie bulwersuj się mała, o tobie nigdy bym tak nie powiedział. Jesteś złotem. - powiedział uśmiechając się do mnie. Poczułam ciepło rozchodzące się po całej mojej twarzy. - Możemy już iść. Mam wszystko.

warszawskie dzieci | Michał Mata Matczak ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz