Pomimo tego, że rozpętała się niezła burza, Tails po kilku minutach przypłynął do brzegu. Obydwoje z Soniciem położyli się na piasku, aby złapać oddech.
- Oh! Kochane wybrzeże! - stwierdził jeż - Tails, jeszcze raz naprawdę wielkie dzięki. Życie mi uratowałeś. Zresztą to nie pierwszy raz!
- Sonic, nie ma za co! Przecież wiesz, że jesteśmy braćmi. Nie mogłem pozwolić, aby coś ci się stało - odparł lisek i zatrząsł się ze strachu, gdyż usłyszał bardzo głośny grzmot - Jak ja nie cierpię burzy.
- I tak dzielnie to znosisz. To co ruszamy do boju?
- Jasne!
Sonic wstał i chciał pobiec w stronę Station Square, ale po chwili się przewrócił.
- Co jest? - zapytał sam siebie jeż i wstał, ale natychmiast się wywrócił.
- Sonic, ty ledwo żyjesz. Jeden przeciętny atak Infinita i będzie po tobie - stwierdził lisek, jednak Sonic po raz kolejny się podniósł i po raz kolejny się wywrócił, lis przykucnął obok niego - Sonic, nie ma co się pchać z motyką na słońce. Może zostań tu, a ja polecę do Station Square.
- Nie ma mowy. Nie chcę, aby on cię rozszarpał na strzępy.
- Spokojnie mam plan.
- Jaki?
Tails wyjął szmaragd chaosu ze swojego plecaka.
- Myślę, że tam będzie już Shadow z niemal całym GUN-em. Jeżeli uda się nam wykonać kontrolę chaosu i przeteleportować Phantom Ruby do Null Space, to ten rubin przepadnie na zawsze. Będzie nie do odzyskania - wytłumaczył lis.
- Naprawdę nie mamy innego wyjścia?
- Chyba nie.
- No dobrze - odrzekł Sonic, po czym popatrzył się Tailsowi prosto w oczy i dodał - ale obiecaj, że wrócisz cały i zdrowy.
- Obiecuję - odpowiedział lisek, przybił z Soniciem żółwika i poleciał w stronę Station Square.
Nie minęło parę minut, a Tails był w mieście. Wszędzie było pełno iluzji Infinita, Shadowa, Zavoka, Chaosa i Metal Sonica. Na ulicach leżały zniszczone roboty GUN. Żołnierze byli kompletnie rozproszeni i pochowani w budynkach. Tails z olbrzymim trudem wymijał siły wroga.
- Już wiem czemu Eggman postanowił się schować. Infinite natychmiast zmieniłby jego armię robotów w kupę złomu. To, co tu się teraz dzieje z GUN-em to nie obrona, to rozpaczliwe chowanie się przed zagładą - myślał lisek. W jednym z zaułków miasta zobaczył iluzję Shadowa stojącą nad błagającym o litość, leżącym żołnierzem. Jeż chwycił go za kamizelkę kuloodporną i przygotowywał się do wymierzenia włóczni chaosu.
- Ja jestem tylko szeregowym agentem! Błagam, litości! Ja jestem samotnym ojcem! - wołał przerażony mężczyzna.
Tails natychmiast aktywował swój pistolet laserowy i zniszczył iluzję Shadowa. Mężczyzna upadł na ziemię. Lisek podleciał do niego.
- Jak ma pan na imię? - zapytał.
- Tom. Dzięki za ratunek - odpowiedział i podniósł się z ziemi.
- GUN-em dowodzi Shadow?
- Tak. Zaprowadzić cię do niego?
- Jakby pan mógł.
- Jasne. Poza tym, mów mi po imieniu.
Stanowisko dowodzenia mieściło się w ratuszu w gabinecie prezydenta miasta. Shadow nerwowo chodził po pokoju w kółko. Za biurkiem, na którym położona była radiostacja siedział młody żołnierz w wieku około trzydziestu pięciu lat. Natomiast przez okno wyglądał siedemdziesięciopięcioletni generał Bill McCorian, pierwszy naczelnik GUN-u i jeden z najlepszych wojskowych dowódców na świecie. Co prawda od dwudziestu lat był w stanie spoczynku, ale wobec tak poważnej sytuacji, postanowił pomóc Shadowowi. Z kolei na fotelu siedział prezydent Station Square Mike Kowalski.
- Młody, co z tymi posiłkami? - zapytał czarny jeż.
- Sir, Prezydent Zjednoczonej Federacji odpowiedział, że dwadzieścia cztery tysiące agentów GUN-u mamy w Station Square. Ostatni tysiak jest pozostawiony do obrony naszej kwatery głównej w Metropolis.
- Shadow, tysiąc w tą lub tamtą nic tu nie zmieni. Jeżeli nic nie zrobimy Infinite zmiecie z powierzchni ziemi Station Square wraz z pół milionem mieszkańców. O naszych oddziałach to już nawet nie wspomnę - odparł stary generał.
- Może poprosimy o warunki kapitulacji? - wtrącił prezydent Kowalski.
- Warunkiem kapitulacji, będzie brak warunków kapitulacji - rzucił Shadow - Infinite chce nas wszystkich powybijać.
Wtedy do gabinetu wszedł Tom z Tailsem.
- Tails, co ty tu robisz? Gdzie jest Sonic? - zapytał czarny jeż.
- Sonic jest bezpieczny - odpowiedział lis i wyjął z plecaka szmaragd chaosu - Shadow, musisz jakimś sposobem w czasie walki z Infinitem wykonać na Phantom Ruby kontrolę chaosu, która przeniesie ten rubin do Null Space.
Shadow zamyślił się. Pomysł Tailsa był niegłupi, ale z drugiej strony jeśli coś pójdzie nie tak to weźmie na swoje sumienie życie wszystkich mieszkańców Station Square i broniących ich żołnierzy.
- Słuchajcie, bo mamy problem - powiedział generał McCorian - popatrzcie co ten zamaskowany szakal wyrabia.
Wszyscy podeszli do okna. Nad dachem jednego z wieżowców lewitował Infinite, który kumulował w sobie olbrzymią moc. Po chwili liczba iluzji wzrosła czterokrotnie.
- Dobra, dawaj to - powiedział Shadow i zabrał Tailsowi szmaragd - nie mamy już innego wyjścia.
CZYTASZ
Wyprawa Tailsa
FanfictionTails postanawia wyruszyć na własną wyprawę, aby stać się bardziej samodzielnym. Będzie musiał z kimś walczyć i nie będzie to tylko doktor Eggman.