Rozdział II

147 5 4
                                    

W ciemnej, niewielkiej celi w bazie doktora Robotnika z założonymi na rękach kajdankami siedział skulony, mały Tails.

 - Sonic, proszę, pomóż mi - wyszeptał lisek, po czym zaczął płakać. Nagle usłyszał czyjeś kroki - O nie! Tylko nie on - powiedział przerażonym głosem.

Drzwi do celi się otwarły i oczom Tailsa ukazał się otyły mężczyzna z okularami na nosie, ubrany w czerwoną kurtkę z żółtą peleryną i czarne spodnie. Lisek ze strachu przywarł do ściany.

 - No proszę! Chyba twojemu przyjacielowi nie udało się zdobyć szmaragdów chaosu! Wielka szkoda!  - powiedział Robotnik - chyba zawiodłeś się na swoim kumplu.

 - Sonic na pewno jest już w drodze! Znam go dopiero kilka miesięcy, ale wiem, że mnie tu nie zostawi - odpowiedział drżącym głosem - błagam daj mu jeszcze trochę czasu!

 - NIGDY! JEŻELI NAPRAWDĘ JEST NAJSZYBSZYM STWORZENIEM NA ŚWIECIE TO MIAŁ WYSTARCZAJĄCO DUŻO CZASU - wykrzyczał naukowiec, po czym zaczął kontynuować spokojnym głosem - ach czemu nie możesz być jak te durne zwierzątka, które zasilają moje maszyny. Wsadziłbym ciebie do jednego z badników i miałbym z tobą spokój, ale zapomniałem ty jesteś antropomorficznym zwierzęciem. Do maszyny cię nie dam rady wsadzić - Robotnik znowu urwał i tym razem się złowrogo uśmiechnął - zrobię z tobą coś lepszego, muhahahahahaha...

 - Co ty planujesz? - pisnął Tails.

 - Zobaczysz! - odpowiedział naukowiec, wziął liska pod pachę, wyszedł z celi i zaczął iść energicznym krokiem.

 - Puszczaj mnie! Puszczaj! - krzyczał Tails próbując się wyrwać.

Robotnik wszedł do dużego pomieszczenia. Zdjął kajdanki Tailsowi i zamknął go w wyłączonym teleporcie. Jego ściany były przezroczyste, więc lisek widział co doktor robi. Podszedł do stołu operacyjnego, nad którym wisiały różne urządzenia. Obok stołu stał pulpit sterowniczy, Robotnik podszedł do niego i zaczął programować aparaturę.

 - Widzisz lisku-urwisku,  Porwałem ciebie, nie tylko po to, aby mieć przynętę na Sonica! O nie! - mówił doktor, po czym odwrócił się, podszedł do przezroczystej tuby teleportu i powiedział Tailsowi prosto w twarz - Ty dwuogonowy mutancie! Masz niezwykle potężny intelekt! Nie pozwolę, abyś mógł się równać ze mną! Nie pozwolę! Właśnie, dlatego teraz cię zrobotyzuję i zniszczę na zawsze twój genialny umysł. Do końca twojego istnienia, nie zbudujesz już żadnego wynalazku! Zamiast rozumu będziesz posiadał program komputerowy! Zostaniesz już na zawsze moim sługą i nikt, ani nic tego nie zmieni!

Tails zaczął się cały trząść. Całe życie inni go wyśmiewali i znęcali się nad nim z powodu jego dwóch ogonów. Jedyne co mu przynosiło spokój to właśnie konstruowanie maszyn i wynalazków. Kiedy kilka miesięcy temu poznał Sonica, jego życie przestało być męczarnią. "Wreszcie wszystko będzie dobrze." - tak właśnie pomyślał, po ich pierwszej wspólnej przygodzie. A teraz? Robotnik zaraz go zmieni w bezmyślnego robota i wszystko legnie w gruzach.

 - Więc do dzieła - powiedział naukowiec, lecz nagle rozległ się alarm - nie do wiary! - stwierdził - jednak twój przyjaciel zdobył te szmaragdy! To już nic nie zmieni! Najpierw zniszczę jego, a później zamienię ciebie w robota! Masz szczęście, że do obsługi procesu robotyzacji jeszcze potrzebny jest człowiek - dorzucił doktor i wyszedł z pomieszczenia.

Tails odetchnął z ulgą. Wierzył, że Sonic pokona Robotnika.

 - Sonic, dasz radę! Wiedziałem, że mnie tu nie zostawisz! Wiedziałem, że jesteś prawdziwym przyjacielem - powiedział.

Lisek zaczął majstrować przy podeście teleportu. Zerwał w pewnym miejscu jego zewnętrzną część. Pogrzebał trochę przy plątaninie kabli, która była pod nią i stwierdził:

 - Okey, włączyłem go. Kiedy Robotnik będzie uciekał przed Soniciem przy użyciu jednego z teleportów ja wydostanę się stąd na pole bitwy.

Po niespełna kwadransie Tails został automatycznie teleportowany na pole bitwy. Ujrzał przed sobą swojego niebieskiego, kolczastego przyjaciela.

 - Tails, to ty? - zdziwił się jeż.

 - Sonic! Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć! - zawołał lis i rzucił się mu na szyję.

 - Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem - powiedział jeż i poklepał liska po plecach.

I wtedy... Tails się obudził. Spostrzegł, że obok niego leży Miles Electric.

 - Aha, pewnie tak mnie wciągnęło programowanie, że przy nim usnąłem. Kurka, co to był za sen. Śniło mi się dokładnie to się działo lata temu. Co do joty - stwierdził lis po czym się zamyślił - rany, gdyby nie Sonic to dzisiaj byłbym bezmyślnym robotem Eggmana. No nic! Widzę, że już ranek - Tails wziął do ręki Miles Electric i zaczął sprawdzać mapę - hmm... powinienem zejść ze wzgórza i dalej iść wzdłuż tego strumienia, aż opuszczę Mystic Jungle i dojdę do niewielkiej wioski. Dobra! No to w drogę.

Tails ubrał swój plecak, wyleciał z dziupli i ruszył przed siebie.

Wyprawa TailsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz