Rozdział II

11 1 0
                                    

Eryk obudził się krótko po świcie. Wstał, stopami dotknął podłogi, przeszedł go zimny dreszcz. Poczuł też coś jeszcze. Zakwasy, które pewnie były spowodowane jego wczorajszą wycieczką. Otworzył okno, wpuszczając do pokoju świeże, czyste powietrze. Odetchnął nim pełną piersią.

- Jedyna zaleta życia na wsi. - pomyślał Eryk.

Postanowił pobiegać, żeby rozruszać mięśnie. Wyjął z torby spodnie i bluzę dresową. Na głowę założył czapkę i tak przygotowany wyszedł z domu Pani Heleny. Włożył jeszcze słuchawki w uszy i był gotowy.
Postanowił pobiec w lewo, czyli tam skąd przyjechał.
Biegało mu się bardzo dobrze. Może rzeczywiście przez świeże powietrze? Obserwował budzący się świat. Na polach już pracowali rolnicy, przygotowując ziemię pod nowe plony. Minął kobietę na rowerze, która miała w koszyku kanę z mlekiem. Ptaki latały w prawo i lewo. Widział też klucze gęsi i kaczek, lecące w ciepłe kraje. Krowy, gdzieś z oddali muczały. Coś nagle kazało mu spojrzeć w prawo. Na łące, pośród suchych traw, zobaczył znachorkę Aldonę. Na głowie miała czerwoną chustę, przez którą było dobrze ją widać z oddali. Schylała się ona po jakieś rośliny, które wkładała do wiklinowego kosza. Prostując plecy, spojrzała prosto na niego. Ponownie obleciał go strach.

- Co ona robi z ludźmi?!- przeszła mu myśl przez głowę.

Przyspieszył kroku.
Kilka metrów później postanowił zawrócić. W drodze powrotnej, ponownie spojrzał czy Aldona jeszcze jest. Ale spostrzegł tylko jej plecy. Zmierzała w stronę lasu pod wzgórzem.

- Ta kobieta na pewno coś ukrywa. - pomyślał.

Nim się nie spostrzegł był już z powrotem.

Wszedł do domu.

- Panie Eryku, to pan? - usłyszał głos z wnętrza domu.

- Tak.- odparł.
Zdjął czapkę i położył ją na półce nad wieszakiem. Skierował swoje kroki ku kuchni, z której dobywały się dźwięki rozmowy i stukot sztućców i naczyń.
Zajrzał do pomieszczenia. Przy stole siedziała pani Helena oraz kobieta w podobnym wieku. Stół był pełen jedzenia. Zauważył też trzy talerze.

- Dzień dobry paniom. - przywitał się.

- Dobry dobry. - odpowiedziały panie.

Eryk przyjrzał się towarzyszce swojej gospodyni. Była średniego wzrostu, miała brązowe oczy oraz szare, krótkie włosy. Ubrana była w sweter oraz dżinsy. Szczerze się uśmiechała do niego. Erykowi wydawało się, że już ją gdzieś widział.

- Jak dobrze, że pan już jest. - powiedziała pani Helena. - Prosimy do stołu.

- Dziękuję za zaproszenie, ale przed chwilą biegałem i wolałbym się odświeżyć zanim usiądę z paniami do stołu. - powiedział.

- A przestań pan. - machnęła ręką towarzyszka pani Heleny. - Myśli, pan, że nasi mężowie, jak wracali z pola to brali prysznic, żeby zjeść z nami obiad? - zapytała żartobliwie.

- Siadaj Pan! - powiedziała pani Helena. - Kawy? Herbaty?- wstała.

- Kawy, poproszę. - powiedział, siadając na wolnym krześle, przy którym leżał postawiony talerz. - Z mlekiem jak można.

- Ma pan szczęście. - zaczęła gospodyni, wlewając wodę do kubka. - Irenka, właśnie przywiozła mleko prosto od krowy!

- To już wiem skąd ją kojarzę. - pomyślał Eryk.- Minąłem ją jak biegałem.

Eryk nic nie powiedział. Wziął kromkę chleba, posmarował ją masłem i położył na nią wędlinę.
Pani Helena postawiła przed nim kubek z kawą i zajęła swoje miejsce.

Dom na wzgórzu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz