❄︎ 3 ❄︎

1.2K 74 54
                                    

W pokoju wspólnym Gryfonów jak zwykle przesiadywały całe tłumy. Było to przyjazne miejsce, które mimo licznych czerwieni, emanowało rodzinną atmosferą. W ceglanym kominku na okrągło trzaskał wesoło ogień, akompaniując Fredowi i George'owi, którzy właśnie przedstawiali pozostałym uczniom ich nowe produkty do robienia psikusów.

Wśród tego wszystkiego Ron i Hermiona siedzieli na jednej z kanap, o wiele bliżej siebie niż wymagały tego okoliczności. Właściwie nawet nie zwracali na to uwagi, bo ich myśli krążyły obecnie wokół zupełnie innych tematów. Równocześnie rozmawiali cicho, dbając o to aby nikt ich nie dosłyszał, kiedy nagle kątem oka dostrzegli ruch w kącie pokoju.

Dziura w portrecie Grubej Damy otworzyła się, a dwójka przyjaciół błyskawicznie zerwała się na równe nogi. Harry, który właśnie wszedł do salonu, dostrzegł ich i ruszył w ich stronę. Na jego ustach malował się radosny uśmiech, a oczy były nieobecne, jakby bardzo usilnie się nad czymś zastanawiał.

Myślami wciąż był na rozmowie z rodzicami. Patrząc obiektywnym okiem, nie była ona zbyt wybitna. Było niezręcznie, trochę głupio, a mimo to Harry szedł przez salon, czując się jakby właśnie przeżył najwspanialszą chwilę w swoim życiu.

- Cześć - powiedział, siadając obok Rona i Hermiony. Spodziewał się co teraz nastąpi z ich strony, ale szczerze nawet zbytnio się nie dziwił. Jego przypuszczenia okazały się bardzo trafne.

- Co się stało, Harry? To naprawdę byli twoi rodzice? - spytał Ron, zanim brunet zdążyłby odetchnąć. Hermiona popatrzyła na nich sceptycznie, ale nie skomentowała.

- Tak - odparł Harry. Widział że to zszokowało tę dwójkę, ale jakoś nie spieszyło mu się aby na to zareagować. - Syriusz i Lupin też tam są.

Nastała chwila ciszy, a Harry mógł przysiąc, że Ron i Hermiona wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Poczuł jak coś nieprzyjemnie zaciska mu się w brzuchu.

- Zanim się zapytacie, nie wiem jakim sposobem - rzekł, starając się aby w jego tonie nie zabrzmiała ani nuta goryczy, jednak nie wyszło mu to zbyt dobrze. Jak mogli mu nie wierzyć? - Mówili, że przenieśli się w czasie, ale nie zdążyli nic wyjaśnić, Dumbledore nam przeszkodził.

Spodziewał się, że Hermiona w to nie uwierzy, ale na samą myśl o tym poczuł złość. Gdzieś w głębi duszy zdawał sobie sprawę, że to co powiedzieli mu Lily i James nie było realne, ale on zupełnie im ufał. Nie wiedział dlaczego, ale nie przepuszczał nawet myśli, że mogliby go oszukać. Po prostu wiedział, że te słowa były prawdą.

Harry więc kontynuował, w obawie że przyjaciółka mu nagle przerwie.

- Tak, wiem że nie ma sposobu aby przenieść się w przyszłość i wiem, że myślicie że postradałem zmysły, ale tak...

- Wierzymy ci, Harry - przerwała mu, a obydwaj chłopcy popatrzyli na nią, zaskoczeni taką reakcją z jej strony. Ron jednak szybko się zreflektował, również kiwając pewnie głową. - Szkoda tylko, że nie mogliście dłużej porozmawiać. Jak się czujesz?

Zamrugał kilkukrotnie, analizując te słowa. Dopiero po chwili otrząsnął się i odparł:

- Ee, no nie wiem... chyba trochę dziwnie...

Harry nigdy nie był dobry w opisywaniu uczuć, co też objawiło się w tym momencie. Był podekscytowany, oszołomiony, nienaturalnie szczęśliwy, ale dziwnie zdecydowanie nie było słowem, które mogło odpowiednio opisać to, jak się trzyma.

Znowu umilkli, wsłuchując się w krzyki i śmiechy dochodzące z praktycznie całego pokoju.

- Oni wiedzą? - zapytała po chwili Hermiona, jeszcze ciszej niż wcześniej. Zadrżała lekko, a Ron przez chwile sprawiał wrażenie jakby chciał ją objąć, ale szybko z tego zrezygnował.

Przyszłość nie jest kolorowa ❄︎ HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz