Ch. 4 | Dostrzeż mnie

1.8K 53 19
                                    

- Masz jakieś pytania? - zgiął się przy mnie i zadał pytanie. - Uhm... - przez krótki moment musiałam się zastanowić. - Nie... 

- Okej. Widzę, że rozpisałaś sobie formuły wzdłuż kartki, - powiadomił mnie z lekko uniesionym kącikiem. - Tak, posłuchałam się Pana rady i tak faktycznie jest łatwiej, - delikatnie się uśmiechnęłam. - Więc... nie ma problemów? To znaczy, że jestem bezużyteczny... - uśmiechnął się w jakże anielski sposób. Sprawiał wrażenie chętnego, wręcz nalegał aby mi pomóc lub coś w tym stylu. - Może z tym przykładem, nie mogę odnaleźć wektora w tej figurze... 

W zaledwie chwilę później siedział już na krześle obok mnie, przybliżając się powoli. Sposób w jaki to robił powodował, że wyglądał na chętnego zajęcia tego miejsca i zostania ze mną, ale oczywiście mój umysł zmanipulował mną i zmusił do myślenia, że mężczyzna taki jak on byłby zainteresowany, gdy wszystko co robi to pomaga jednej z wielu uczennic. 

- Patrz uważnie, ale najpierw, czy znasz definicję każdego wyrazu? - nachylił się nieco i poprowadził swoim długim palcem wzdłuż śladu na kartce. Pokiwałam głową. - Wektory współrzędne mają ten sam punkt początkowy, równe wektory to wektory, które mają taką samą wielkość i ten sam kierunek, a następnego nie wiem. - odrzekłam wskazując na wyraz rysikiem ołówka i patrząc na niego. Jego oczy wpatrywały się we mnie, ale tylko gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy opuszczał oczy na moje usta.  - To proste, są współliniowe ale nie identyczne, ponieważ pomimo bycia równoległymi ich kierunki są różne, a jeśli przyjrzysz się bliżej... - pokazał mi jako dowód swoim palcem na Figurze - możesz dostrzec, że strzałka zmienia kierunki. 

- Ah okej, dziękuję, - pokiwałam głową jako odpowiedź i uśmiechnęłam się. - Chcesz kontynuować lekcję na koniec dnia? - ściszył swój głos zupełnie jakby chciał abym tylko ja słyszała to pytanie. 

- Tak, bardzo mi to pomoże, - zgodziłam się nie wierząc o co mnie właśnie zapytał. Deklarował uprzednio, że nie będzie nikomu dawać prywatnych lekcji, ale to właśnie robi ze mną. - Potrzebujesz jeszcze pomocy? - uśmiechnął się szerzej bawiąc się swoją dolną zaróżowioną wargą, która sama kusiła aby się na nią spojrzeć.

- Nie, wszystko w porządku, dziękuję, Panie Jeon, - ukłoniłam się i wymieniliśmy się uśmiechami. On wstał i wrócił do swojego biurka.

...

4 po południu.

Zapukałam do drzwi sali oczekując, że będzie on w niej tak jak powiedział wcześniej. Jego głos ze środka utwierdził mnie w tym przekonaniu jak i pozwolił wejść. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka posyłając mu delikatne, wręcz nieśmiałe spojrzenie zanim drzwi za mną się zamknęły. Zgięłam się i uśmiechnęłam. - Możesz usiąść tak jak to zrobiłaś wczoraj - podniósł się i wskazał mi miejsce przy blacie z dnia poprzedniego. Aby nie tracić czasu zrobiłam to niezwłocznie.

Pochwyciłam moje własności i położyłam je na biurku gdy on podwijał rękawy swojej koszuli. W zaledwie ułamku sekundy spostrzegłam, że jego koszula znowu była częściowo rozpięta, ukazując jego skórę i klatkę piersiową tuż przed moimi nieśmiałymi oczyma, zupełnie tak jak wczoraj gdy byliśmy sami. Ugiął się nad swoim biurkiem opierając na swoich muskularnych i z zarysowanymi żyłami rękami wraz z coraz to więcej ukazującą koszulą. Była na tyle poluzowana, że praktycznie pokazywała jego cały tors, który bez wątpienia był mocny i doskonale zarysowany.

- Nad czym chcesz dziś pracować? - przełamał cisze między nami która była nie do zniesienia. Podniosłam swój wzrok na niego, ale starałam się nie spojrzeć na jego ubrania, bo wyglądałabym jak zboczeniec. - Chciałabym wiedzieć więcej o wektorze z Algebry... na nadchodzący test...

PRYWATNY NAUCZYCIEL - J.JK × ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz