Are | +18

694 52 14
                                    

Kilku członków Bangtan Boys zostało aresztowanych za niszczenie mienia na terenie kwarantanny, przez co rozprzestrzenili swoje nienawistne przesłanie pełne strachu i kłamstw. Władze przetransportowały zatrzymanych do pobliskiej kliniki, by natychmiast ich zneutralizować.

To nie jest to, na co wygląda!

Minęły trzy tygodnie odkąd po raz pierwszy w moich ustach wylądował Celibrion. 

Efekty? Brak.

Sto procent efektywności. Jasne. Mało tego, czułem się wręcz gorzej niż na początku. Testy mówiły jednak co innego. Już po tygodniu od pierwszej dawki leku tylko jeden test na trzy wykazał u mnie chorobę. Nie wiem zupełnie jak i z czego oni to odczytywali. Mimo lepszych wyników, ja czułem się jak wrak człowieka. By całkowicie unicestwić pasożyta zwiększono ilość tabletek dziennie do pięciu. Stosowałem się do zaleceń naszego medyka. Zachęcały mnie do tego codzienne koszmary o zimnej celi, torturach i kastracji. 

W tydzień straciłem 5kg, policzki zapadły się bardziej, ręce i nogi niekontrolowanie trzęsły. Traciłem kontrolę nad moim ciałem. Czułem to. Dodatkowo bolesny był fakt, że musiałem udawać, że wcale nie jest ze mną tak źle. Musiałem udawać fontannę tryskającej energii, zwłaszcza w pracy pielęgniarza, gdzie w pełni sprawne kończyny to priorytet. Inaczej zesłaliby mnie do celi, by później potraktować mnie tak samo jak każdego z tych złapanych chłopaków. 

Gdy tak siedziałem na łóżku, kiwając się z boku na bok, z transu wyrwał mnie mój wibrujący pager. Widniała na nim wiadomość, bym jak najszybciej stawił się na swojej zmianie w Seoul Medical Center, ponieważ w moim grafiku wypadł nagle bardzo ważny, wręcz priorytetowy zabieg. Nie zwlekałem długo. Wyciągnąłem ze swojej szafki plecak. Nie był on dużych rozmiarów, lecz perfekcyjny, by zmieścić w nim mój sterylnie zapakowany uniform, identyfikator oraz butelkę wody. Założyłem swoje buty i zawiązałem kokardkę na obu sznurówkach. Wyruszyłem w drogę uprzednio upewniając się, że w plecaku znajdują się dodatkowo moje klucze do szafki w pokoju socjalnym. 

Dormitorium znajdowało się zaledwie dwie ulice dalej od szpitala. Mimo, że były one krótkie, na każdej znajdowało się minimum dziesięć plakatów propagandowych. Głosiły one, że homoseksualizm to choroba, którą należy leczyć, w mniej lub bardziej radykalny sposób. Wszystkie te plakaty łączyła jedna cecha. Fioletowa farba w spray'u. Każdy z nich miał zamazany przynajmniej kawałek sloganu oraz nosił na sobie słowo „KŁAMSTWO". Dokładnie wiedziałem czyja to sprawka, jednak mimo to wpatrywałem się w każdy plakat z osobna podziwiając zawzięcie i determinację tych chłopaków. 

Byłem na tym tak bardzo skupiony, że nawet nie zauważyłem kiedy dotarłem pod drzwi wejściowe szpitala. Od progu srogim spojrzeniem przywitało mnie dwóch mundurowych. Nie było ich tu wcześniej.

- Identyfikator. - rzucił ciężkim głosem jeden z nich.

W pośpiechu zdjąłem z ramion plecak i zacząłem szukać w środku swojej plakietki. Nie pomagały mi w tym trzęsące się ręce, które zaczęły się również pocić. Koniec końców znalazłem ją i szybko wyciągnąłem na wierzch. Nie zdążyła nawet porządnie ujrzeć światła dziennego, a już znajdowała się w rękach ochroniarza, który wyrwał mi ją z dłoni.

- Ręce w bok. – oznajmił surowo drugi.

Bez żadnych oporów wykonałem polecenie, a zaraz przy moim ciele znalazł się przenośny wykrywacz metalu. Nieprzyjemny dźwięk maszyny docierał do moich uszu. Zostałem sprawdzony dokładnie wzdłuż całego ciała, od stóp do głów. Na sam koniec usłyszałem tylko:

We Are Animals | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz