4. Rozdział czwarty: ,,Wszystko się zmienia"

42 5 0
                                    

-Pan Draco Malfoy wreszcie raczył się pojawić... jestem zaskoczony- blada twarz Voldemorta nie wyrażała żadnych uczuć, przez co wyglądała jeszcze bardziej niepokojąco -Siadaj, siadaj, nie krępuj się- usta Toma rozciągnęły się w przerażającym uśmiechu, który wcale nie uspokoił młodego mężczyznę.

Malfoy usiadł na niewielkim krześle na przeciwko Riddla. Był strasznie zestresowany, ale utrzymując kamienną twarz łudził się, że wygląda na osobę po której tego nie widać.

-No już, nie stresuj się... przecież nie przyszliśmy się tutaj pojedynkować... prawda...?- zaśmiał się sztucznie Voldemort, pokazując przy tym rząd swoich niezbyt urokliwych zębów -Tak więc powiedz Draco... dlaczego do mnie przyszedłeś? Czyżby twoje sumienie nie wytrzymywało już tego obciążenia?- Riddle przeszył blondyna na wylot swoimi czerwonymi tęczówkami.

-Blaise Zabini nęka mnie od kilku tygodni, Poza tym powinienem odpowiedzieć za wszystko co zrobił mój ojciec- Malfoy przełkną nerwowo ślinę, odwracając przy tym wzrok.

-Tak... tak... zdecydowanie powinieneś...- Tom splótł swoje długie palce, tępo się w nie wpatrując -Mam pomysł... dam ci możliwość odkupienie win twojego ojca... jedyne co musisz zrobić to zostać śmierciożercą... i to nie byle jakim... możesz być moim doradcą... to niebywała szansa... szczególnie dla kogoś takiego jak ty... -czarodziej przeniósł swój wzrok na blondyna. Draco, który wiedział, że jeśli nie przystanie na propozycję Czarnego Pana nie zobaczy już następnego zachodu słońca, wziął głęboki, uspokajający oddech.

-Dobrze- chłopak wstał od stołu na swoich dygoczących nogach -Jest jeszcze coś co chciałbyś mi przekazać, Panie?- schował za sobą ręce, które trzęsły się niemiłosiernie.

-Nie, Draco. Bądź jutro o piętnastej na zebraniu... to tyle... możesz odejść- Voldemort pokazał ręką przyzwalający gest.



~~~~



Hermiona przekręcała gorączkowo kartki swojej ulubionej książki. Była zestresowana złymi wieściami, którymi uraczył ją i Lunę Harry. Ktoś umarł. Ktoś z tej nędznej resztki Zakonu, która podobno miała się trzymać tak dobrze. Czuła, że jeśli w ekspresowym tempie nie dowie się kto odszedł z tego świata nie pozostawiając po sobie niczego, zwariuje. Brunetka odrzuciła od siebie księgę i szybkim, ale zdecydowanym ruchem podniosła się z miękkiego fotela, kierując się do ciemnej kuchni.

-Wiesz kto to?- zapytała się blondynki, która wertowała Żonglera z uwagą godną samego Dumbledora. Lovegood westchnęła, spodziewając się momentu w którym Hermiona zacznie przepytywać wszystkich, dążąc do celu. Musiała wiedzieć wszystko- w końcu to była Granger.

-Ale o czym ty mówisz?- Luna popatrzyła na swoją przyjaciółkę pytającym wzrokiem. Niestety, nie była dobrą aktorką, więc kobieta od razu się na niej poznała.

-Dobrze wiesz! Kto umarł!?- wrzasnęła kobieta, która wyraźnie przerażona traciła nad sobą panowanie -Przepraszam... proszę powiedz mi... kto umarł?- spojrzała się błagalnie na młodszą koleżankę.

-No dobrze...- westchnęła cicho dziewczyna -R-ron...- przełknęła cicho ślinę blondynka, unikając wzroku brunetki

Malfoy's Secret [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz