Od kiedy wiesz ?

10 4 0
                                    




Poniedziałek i wtorek przeleżałam w łóżku pod pretekstem grypy. W środę nie miałam już niestety tyle szczęścia. Cały czas myślałam o tym cholernym liściku. Jeśli nikt nie robi sobie ze mnie żartów to mam w skrócie przejebane. Ale kto miałby ? Nikt nie wie o tej sprawie. Nie mówiłam o niej nawet jak byłam pijana.

Trzeciego dnia tygodnia mimo wszystko nadal nie poszłam do szkoły, a to wszystko za sprawą dwóch ślicznotek. Candace i Charlotte. Nie chciały słyszeć o tym, że źle się czuję, że chcę zostać w domu. Najważniejszy w tamtym momencie był bal. Tak, cholerny comiesięczny bal, na który spotykały się głównie bogatsze rodziny w celu znalezienia nowych wspólników. To ten rodzaj imprezy, gdzie leci spokojna muzyka, a po sali chodzą kelnerzy z pozłacanymi tacami i drogim szampanem.

Musiałyśmy pojechać do centrum znaleźć kreacje na wieczór. A to wszystko przez to, że dowiedzieli się o tym, że nie zamierzałam jechać do Bostonu z Chase'em i jego rodzicami. Leżałam w łóżku, patrząc się w nierówny, biały sufit, na którym było kilka śladów po zabójstwach komarów. Musiałam zdecydowanie go odmalować. Zegar nad komodą wskazywał dziewiątą dwadzieścia siedem. Cała energia opuszczała moje ciało na myśl naszej małej wycieczki. Nie lubiłam chodzić po sklepach, zawsze było to dla mnie takie monotonne. Zdecydowanie byłam miłośniczką zakupów online.

W końcu przeciągnęłam się w łóżku i z niego wyszłam, kierując się do łazienki. Stanęłam przy umywalce, nad którą wisiało duże, prostokątne lustro. Pod oczami miałam duże wory. Nie przespałam w końcu żadnej nocy od soboty przez tą cholerną kopertę. Nachyliłam się nad umywalką i przepłukałam twarz zimną wodą. To niesamowite jak taka czynność może rozbudzić człowieka. Przetarłam swoją martwą skórę ręcznikiem, po czym sięgnęłam po szczoteczkę oraz pastę i umyłam zęby. Wróciłam do sypialni, aby zrobić lekki makijaż składający się z korektora, brwi i rzęs. Ubrałam się w szare legginsy, do których dobrałam za dużą bluzę w kolorze karmelowym, i wzięłam torebkę, do której wrzuciłam klucze, portfel i telefon, a potem skierowałam się w stronę korytarza i zeszłam po krętych schodach do salonu. Na kanapie siedziała już Candace White i Charlotte Ross, były w trakcie jedzenia swojego śniadania. Podeszłam do blondynki i brunetki żeby się przywitać, a następnie skierowałam się do kuchni po jogurt malinowy i dołączyłam do nich.

- Jaki jest plan ? - zapytała Candace, przenosząc wzrok ze swojej kanapki na mnie.

- Nie wiem, to wy jesteście specjalistami, jeśli chodzi o zakupy. - odpowiedziałam.

- Miałam plan, żeby wpaść do salonu ciotki. Tam zawsze znajdowałyśmy ciekawe kreacje.

- Do tej ciotki, która notorycznie, oskarża twojego ojca o zdradę ?- skrzyżowałam z nią spojrzenia, na co brunetka się lekko zaśmiała.

- Tak, właśnie do tej.

- A ona nie ma kosy właśnie z twoim ojcem ? - wtrąciła Ross.

- Właśnie. Ma kosę z moim ojcem, a nie ze mną. Nie odmówię sobie wyglądania, jak milion dolarów dla ich spięcia, którego nie umieją wyjaśnić. - wzruszyła ramionami, a my zaczęłyśmy się śmiać.

Zawsze z Charlotte ją podziwiałyśmy. Jak czegoś chciała to robiła wszystko żeby to dostać, nie zwracając uwagi na sytuację. Zwłaszcza, że dziewczyna znała każdy szczegół tego problemu, ale ilekroć podejmowała próbę rozmowy, zostawała ochrzaniana. Więc jak to Candace rzekła: Mam wyjebane.

Po zjedzeniu śniadania, wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do Audi Candace. Siedziałam na tylnym siedzeniu, obserwując widok. Mój żołądek cały czas się kurczył, bo nie wiedziałam, w którym momencie miał nastąpić atak. Mogło stać się to w środę, a może dla większego efektu w sobotę na balu. Emocje zżerały mnie od środka, co starałam się jak tylko mogłam ukryć. Dziewczyny zaraz zaczęłyby wypytywać, czego bardzo chciałam uniknąć. Przyodziałam na twarz uśmiech i trzymałam kciuki, aby przeżyć ten dzień. I najlepiej następny.

We LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz