Dzień jak co dzień. Budzik obudził mnie o 6 rano co oznaczało, że właśnie jest poniedziałek i pora ogarniać się do szkoły. Nienawidzę poniedziałków. Spędzasz sobie miło weekend, możesz leżeć cały dzień w łóżku i oglądać ulubiony serial, aż w końcu nadchodzi ten dzień i znowu zaczyna się kolejny tydzień. Jeszcze chwilę poleżałam i przejrzałam instagrama itp.
No jak zwykle przeglądanie Internetu nie zajęło mi chwili więc muszę teraz szybciej się zbierać. Poszłam do łazienki, związałam włosy i splukalam swoją twarz wodą. Wszystko byłoby fajnie, gdybym nie spojrzała w lustro. Moje sińce pod oczyma, oczywiście dlatego że nie mogłam zasnąć i zamiast spać oglądałam jakieś głupie filmiki na tik toku. Ale na całe szczęście moja cera jest całkiem spoko. Stałam tak jeszcze chwilę analizując swoją twarz. Moje ciemnobrązowe tęczówki były tak ciemne, że aż prawie czarne i zlewały się one z moimi źrenicami. Okej pora się chodź trochę pomalować. Nałożyłam korektor pod oczy, żeby chodź trochę zakryć moje sińce pod oczami. Trochę podkładu, pudru i podmalowałam rzęsy. Nie muszę malować brwi, całe szczęście są one ciemne i pełne, gdybym miała je pomalować to bym wyglądała jak clown. Rozpuscilam swoje długie ciemnobrązowe włosy i tylko je rozczesałam. Wczoraj na szczęście pomyślałam, żeby je umyć i wysuszyć przed snem. Okej teraz tylko nałożyć coś na siebie. Podeszłam do szafy i nałożyłam swoje ulubione czarne jeansy z dziurami na kolanach oraz do tego zwykła biała koszulka z dekoltem w serek. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Jeansy idealnie przylegały do moich długich nóg i trochę szerszych bioder i niestety ud. A luźna koszulka sięgała mi za pępek i lekko opinala mój biust, który nie był najmniejszy, ale jakiś wielki też nie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Parę wiadomości od znajomych i 7.20 na zegarze. Pora na szybkie śniadanko i spacerkiem do szkoły. Zaszłam schodami na dół. Przy stole siedziała mama i tata. Jak zwykle mama przeglądała coś na laptopie, A tata czytał gazetę i oboje pili kawę.-Hej mamo hej tato.
Podeszłam do rodzicielki i się przytulilam.
- Lily , kochanie co zjesz na śniadanie?.
Odezwała się mama swoim miłym głosem. Podeszłam do lodówki chwilę się w nią gapiąc, ale jak zwykle nie było dla mnie nic ciekawego. Wyjęłam sok pomarańczowy i wlałam go do szklanki i oparłam się o blat.
- Dla mnie to raczej wystarczy tylko sok.
Mama przewróciła oczami i powróciła do przeglądania czegoś w swoim laptopie, A tata parsknął śmiechem i wziął łyka kawy.
- uważaj tylko, żeby nie zemdleć w tej szkole, bo takim sokiem to ty raczej się nie najesz.
Dodał tata i wrócił do czytania gazety.
Jestem tego typu osobą, która z samego rana nie da rady wcisnąć w siebie niczego, A pozatym w szkole mamy stołówkę i czasem można trafić na coś smacznego. Dokończyłam pić sok i wstawiłam szklankę do zlewu. Okej już 7.40 pora się zbierać bo nie zdążę do szkoły. Poszłam do holu, nałożyłam białe air force I zarzucilam plecak na ramię. Dzisiaj jest ciepło więc nie potrzebuje żadnej bluzy, A jak coś to chyba mam jakaś w szkolnej szafce. Przejrzałam się w lustrze, krzyknęłam do rodziców cześć i wyszłam z domu. Muszę trochę przyspieszyć swoje kroki bo spóźnię się do szkoły.Nareszcie dzwonek. I koniec tego koszmarnego poniedziałku. Jestem w drugiej klasie liceum, A co związku z tym za rok matura i nauczyciele nas cisną, żeby oczywiście na 100% przygotować nas do matury. Wyszłam z sali, A obok mnie szła moja przyjaciółka Rose. Blondynka z pięknymi błękitnymi oczyma. Jesteśmy wsumie chyba równe mamy po metr sześćdziesiąt siedem. Wsumie to podoba mi się mój wzrost nie jestem jakaś mega wysoka, A niska też nie więc fajnie. Razem z Rose podeszłyśmy do naszych szafek.
-Jak dobrze, że dziś już koniec lekcji na dziś. Miałam już dosyć słuchania tej baby od chemi..
Blondynka oparła się o szafkę i zaczęła przeglądać telefon. Otworzyłam szafkę i wsadzilam do niej parę zbędnych podręczników. Gdy już zamykalam szafkę poczułam czyjeś dłonie na mojej tali i wydałam z siebie cichy pisk. No oczywiście nie mógł być to nikt inny jak nasz kochany przyjaciel Matt.