Część 8.

670 49 29
                                    

*Harry*
Jadąc na to spotkanie nie czułem stresu, nie denerwowałem się.. Jedyne co czułem to presję, pozytywną presję.
Długo czekałem na ten moment. A teraz to nie ja zabiegałem o to spotkanie, tylko on.
Wiem że to wszystko, za sprawą Diany. Cieszyłem się że to ona postanowiła mnie zawieźć.

*Diana*
Obserwowałam Harry'ego podczas całej drogi. Chciałam mieć pewność że dojedzie na miejsce i nie zdecyduje sie w połowie zawrócić.
Obawiałam się że będzie się denerwował i milczał całą drogę. Jednak on wydawał się zrelaksowany. Śpiewał kawałki Fleetwood Mac, uwielbiałam jego brzmienie w rockowym stylu. Więc ta jazda była dla mnie o wiele przyjemniejsza niż oczekiwałam.

-Harry?
-Yeep?
-Zamierzasz powiedzieć mu wszystko co czujesz?

Styles uśmiechał się, patrząc na drogę. Później skierował wzrok na mnie.

-Powiem tyle ile uznam za stosowne
Mam nadzieję ze tym razem to on będzie głównym mówcą.
Doskonale rozumiałam jego postawę, musialam sie upewnić ze tym razem nie będzie go błagać o kolejną szansę. Jak miał to w zwyczaju.

*Louis*
Delikatnie denerwowałem sie tym spotkaniem, nie mniej jednak cieszyłem się jak dziecko że w końcu zobaczę mojego Hazze. Juz traciłem nadzieję na uratowanie naszej relacji.
W głowie układałem sobie regułki i pytania któreu zadam. Tylko po cholere? Z Harrym nigdy niczego nie dało się zaplanować i przeanalizować.
Wysłałem do Diany wiadomość tekstową
"Za ile będziecie"
Odpisała
"Spokojnie Tomlinson, zdążysz wziąć prysznic i wypić kawę."
Do końca życia będziemy jej wdzięczni za tą szanse. Moim zadaniem było, nie spierdolić tego tym razem.

*Harry*
Zostawiłem Dianę w hotelu a sam podjechałem pod dom Louisa. Niewiele się tu zmieniło.
Zza pleców dobiegł mnie delikatny, melodyjny brytyjski akcent.

-Cieszę sie że zgodziłeś się na spotkanie.

Stał teraz przede mną, a ja musiałem sie kontrolować aby nie rzucić się, mu na ramiona.

-To było bardziej niż pewne że sie zgodzę
-Miałem obawy... Myślałem ze mnie nienawidzisz
-Byłem ci zawsze oddany...owszem, był czas że cię nienawidziłem.
-Mówiłem, przyjdzie czas że nawale.

Louis zaprosił mnie do środka. Rozglądałem sie po kątach mieszkania, wspomnienia zaczęły wirować mi przed oczami.

-Nie rozmawialiśmy odkąd.. Odkąd..
-Odkąd odszedłem.

Był cholernie blisko, mogłem niemal usłyszeć jego szybki oddech. Czym się denerwujesz Tomlinson?

- Tak.. Wiesz.. Tłumaczyłem sobie ze to wszystko było za sprawą kontraktu.

Milczał.. Przyglądał mi się tymi niepowtarzalnymi oczami.

-Zdałem sobie sprawę że, byłem naiwny. Ty doskonale wiedziałeś co robisz.
-Haz....nigdy nie powinienem pozwolić Ci odejść.

Wbił wzrok w stopy, nerwowo zaciskając dłonie.

-Ale nie potrafiłem dłużej Cię ranić. I później patrzeć jak dajesz mi kolejna szansę. Na którą nie zasługiwałem
.
Nasze spojrzenia się spotkały, trwało to niecałą sekundę. Ta sekunda spowodowała że moje serce zaczęło szybciej bić.

-Czekałem... Że być może zadzwonisz i powiesz że też Ci przykro.

Louis teraz nie bronił się przed patrzeniem na mnie. Jego spojrzenie było głębokie i pełne żalu.

-Tak wiele sie działo, zgubiłem gdzieś siebie. Nie wiedziałem jak postępować z samym sobą a co dopiero z naszą dwójką. Naszą relacją... Która nigdy nie była tylko i wyłącznie nasza.

IT WAS ALWAYS YOU. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz