Rozdział 1

194 7 0
                                    

-Uwaga!

 Z rozmyślań nad moją niesamowicie interesującą egzystencją, wyrywa mnie przerażony krzyk trenerki. Sekundę później czuję ostre uderzenie w głowę i mroczki przed oczami. Upadam na kolana.

-Co za oferma!- Rozpoznaję rozeźlony głos Hiley, mojej starszej siostry.-Pani trener! Tak właściwie co ona tu robi?! Przecież jest bezużyteczna!-warczy i widzę oczami wyobraźni, jak odrzuca do tyłu swoje piękne, ciemne włosy. 

-Hiley, dobrze wiesz, że potrzebowałyśmy dwunastej osoby...-szepcze nasza trenerka, pani Trucker. Prawdopodobnie myśli, że jej nie słyszę, ale cóż... Jeszcze nie jestem głucha. 

 Oddycham głęboko, a czarne kropki powoli znikają, wracając mi możliwość widzenia. Kręci mi się w głowie, miejsce uderzenia piekielnie boli.

-Dobrze, że przynajmniej mecz przesiedzi na ławce rezerwowych, bo jeśli ją wypuścimy, to chyba spalę się ze wstydu.-prycha Hiley i idzie na środek boiska, jak zwykle pewna siebie, dumna i zadowolona. Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy siostrami. Różne, jak ogień i woda. Ja jestem czarną owcą w rodzinie, wszystkie dobre geny zgarnęła ona, dla mnie nic nie zostało. 

-Kontynuujmy!

 Próbuję się podnieść, ale nagle wszystko wiruje i znowu ląduję na zimnej ziemi. Cholera. A obiecywałam sobie jeszcze wczoraj, że zacznę się przykładać do drużynowych obowiązków. 

-Amy, dobrze się czujesz?- Słyszę przyciszony głos pani Trucker. Kiwam twierdząco głową, choć moje problemy z wstaniem z ziemi wcale nie świadczą o niezachwialnie dobrym samopoczuciu.-Lepiej zaprowadzę cię do pielęgniarki-mówi, po czym łapie mnie za talię i próbuje podnieść. Będzie miała z tym trochę problemu, bo jestem od niej wyższa...jakieś pięć centymetrów.

-Pani Trucker, lepiej ja się tym zajmę.-Włosy jeżą mi się na karku, kiedy, prawie natychmiastowo rozpoznaję do kogo należy ten głos. Francisco.Momentalnie moje serce przyspiesza, dłonie zaczynają się pocić, a nogi trząść. Cholera, cholera, cholera.

-Trzymaj się, Amy-mówi do mnie spokojnie i bierze na ręce, bez najmniejszego wysiłku. Mało brakuje, a nie mdleję w jego ramionach. Przez przymrużone oczy obserwuję jego piękną twarz, brązowe oczy i delikatny, kilkudniowy zarost. 

-Francis, będę ci naprawdę wdzięczna, jak trochę ją ogarniesz. Mama będzie wkurzona-wzdycha Hiley, która nagle wyrasta obok nas z tym swoim perfekcyjnym, wystylizowanym uśmiechem. Obrzuca mnie litościwym spojrzeniem. Gdybym jej nie znała, pomyślałabym, że naprawdę jest jej mnie szkoda. 

-Spokojnie, kochanie, zajmę się nią, a ty potrenuj. Musisz zostać zawodnikiem meczu.-Francis uśmiecha się i odwraca, niosąc mnie do gabinetu pielęgniarki. Potem prawdopodobnie odwiezie mnie do domu. Jeszcze później wróci po Hiley, znowu pojadą do naszego domu i będą się swobodnie obściskiwać przed jutrzejszym meczem piłki nożnej w którym jak zawsze wygramy, a Hiley zostanie zawodnikiem meczu. Po jutrze będzie mecz footbolu, w którym Francis zdobędzie decydujące przyłożenie i również zostanie zawodnikiem meczu. A za trzy miesiące bal na którym Hiley Stone oraz Francisko Lachowski będą królewską parą, po czym pojadą do hotelu i będą uprawia dziki seks. A Amy Stone zostanie w domu, żeby zalewać się łzami, ponieważ chłopak, którego kocha od lat, jest zakochany w jej starszej siostrze. Ot co, cała tragikomedia-moje wspaniałe życie. 

 Wzdycham ciężko, kiedy przed moimi oczami znowu pojawiają się mroczki. Łapczywie łapię powietrze. Wdech, wydech, wdech... To jakiś koszmar. 

-Francis-dyszę, po czym tracę przytomność.

*-*

 W ciemnym, brudnym pokoju stoją dwie postacie.Wysoki, barczysty mężczyzna. Jest niezwykle blady, chociaż jego cera nadal pozostaje oliwkowa. Ciemne, brązowe oczy przeszywają stojącego naprzeciwko na pewno młodszego chłpopaka nienawistnym wzrokiem. 

FootstepsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz