- Ciężko na to patrzeć, prawda?
Do stojącego od kilku minut i wpatrującego się w garaż Renault Pierre, podszedł Charles i westchnął tylko cicho, patrząc tam, gdzie Francuz. Nad pomieszczeniem nie było już ani zdjęcia Anthoine, ani jego nazwiska wypisanego czarnymi literami. Zupełnie jakby Huberta nigdy nic nie łączyło z tym zespołem.
Mimo że minął już ponad prawie tydzień od pogrzebu i dwa od jego śmierci, dopiero dzisiaj miał zostać dokończony wyścig, podczas którego zginął Anthoine. Nikt nie był zadowolony z faktu, że musi po raz kolejny przylecieć do Belgii i ponownie wsiąść do bolidu, by później przejechać co najmniej pięćdziesiąt razy obok miejsca wypadku. Jednak procedury były procedurami i każdy, ale to naprawdę każdy musiał się do nich stosować, dlatego Gasly z bólem serca, ale ostatecznie przyjechał do Spa, chociaż był tutaj tylko i wyłącznie ciałem.
Nadal do końca nie doszedł do siebie i sam wątpił w fakt, że kiedykolwiek w życiu poczuje się tak jak wcześniej. Pogrzeb przyjaciela przeżył nawet dobrze, jeśli można tak mówić w kontekście takiego wydarzenia. Jednak mimo to, Pierre nie zużył całej paczki chusteczek, którą kupił na stacji benzynowej, bo oczywiście w drodze na cmentarz, w samochodzie zapaliła się kontrolka informująca o małej ilości paliwa w zbiorniku, a Chanel zapomniała, że biorąc ostatnio samochód swojego chłopaka, zwyczajnie zapomniała go zatankować.
- Dałbym sobie rękę uciąć, że gdyby żył to z pewnością usłyszelibyśmy teraz jeden z jego durnych żartów.
Mimo, że Pierre wcale nie chciał, to i tak spojrzał na Charlesa załzawionymi oczami, bo zwyczajnie widok, który miał przed sobą sprawiał, że jego serce pękało na pół. Alonso, zajmując miejsce Anthoine, też nie był z tego powodu zadowolony, bo marzył o powrocie do Formuły 1 w całkiem innym stylu i okolicznościach. Hiszpan wiedział jednak, że w tej sytuacji był po prostu bezradny i sposób, w jaki znalazł się z powrotem w stawce nie zależał od niego.
- Wygraj dzisiaj. - po raz kolejny ciszę przerwał Pierre, zwracając się do przyjaciela. - Proszę, zrób to dla niego.
Charles uśmiechnął się lekko, ale nie zdecydował się na odpowiedź, bo zwyczajnie nie miał pojęcia co powiedzieć. Pochylił się jedynie w stronę mężczyzny, przytulając go do siebie mocniej niż kiedykolwiek wcześniej jako złożenie obietnicy.
Dwójka przyjaciół stała jeszcze przez kilka następnych minut, wpatrując się w pracę mechaników Renault, ale, gdy tylko zegarki wskazały godzinę czternastą, oboje udali się do swoich garaży, życząc sobie jeszcze udanego wyścigu.
Pierre nie czuł się dobrze psychicznie, co nie uszło uwadze Christiana, który, odkąd zobaczył go w czwartek, prawił mu niemiłe uwagi, mówiąc, że śmierć to nie koniec świata i Gasly powinien być w pełni skupiony na wyścigu, a nie na rozpamiętywaniu przyjaciela.
Naprawdę tracił już resztki jakiejkolwiek cierpliwości, ale kompletnie nie spodziewał się, że w jego obronie stanie sam Max Verstappen, mówiąc dyrektorowi zespołu, żeby zwyczajnie zastanowił się nad tym co, jak powiedział Holender, pieprzy na lewo i prawo oraz dał Pierre w spokoju przeżyć żałobę.
Max był jedyną osobą w całym zespole, która śmiało mogła sprzeciwić się Christianowi i nie ponieść za to żadnych konsekwencji. Gdyby w tym przypadku, w taki sam sposób, ale odnośnie Verstappena odezwał się Pierre, to z pewnością zostałby ponownie wyrzucony z zespołu bez jakiegokolwiek słowa na pożegnanie.
Gasly postanowił nie prowadzić jednak wojny z Hornerem, dlatego siedząc w bolidzie Red bulla i czekając na start, odrzucił od siebie wszystkie złe myśli i nawet w głębokim poważaniu miał fakt, że z samego rana pokłócił się z Chanel, czego swoją drogą żałował, bo ponownie zachował się w stosunku do niej jak ostatni kretyn, kiedy ona dmuchała i chuchała na niego.
CZYTASZ
𝐧𝐨 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞 [pierre gasly]
Fanfictionczasami trudno jest zrozumieć ból drugiego człowieka, a żeby wiedzieć co czuje, trzeba postawić się w jego sytuacji i na własnej skórze przeżyć to co on • 𝙞 𝙥𝙪𝙩 𝙢𝙮 𝙖𝙧𝙢𝙤𝙧 𝙤𝙣 𝙨𝙝𝙤𝙬 𝙮𝙤𝙪 𝙝𝙤𝙬 𝙨𝙩𝙧𝙤𝙣𝙜 𝙞 𝙖𝙢, 𝙞 𝙥𝙪𝙩 𝙢𝙮 𝙖�...