Na wyczerpaniu [2]

11 2 2
                                    

Po wewnętrznej walce ze sobą, Collin wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł z domu. Joy patrzyła na swojego
męża-ofermę przez okno, jej uczucia do tego człowieka były niesamowicie chaotyczne i dzikie, czasem czuła, że poszłaby za nim w ogień, a czasem miała ochotę uciec z innym mężczyzną i Bartem jak najdalej.

...

W ten czwartkowy, ciepły ranek, Dyrektor jak zawsze zajmował się papierkową robotą,
był wyjątkowo znudzony.

Któryś to już raz podpisywał wszelkie dokumenty dotyczące wycieczek, warsztatów, zajęć dodatkowych, choć jedyne o czym myślał to to, co mogłoby mu sprawić wtedy trochę rozrywki.

Pójdę się odlać.

Nauczyciel wstał z krzesła obrotowego i w mgnieniu oka wyszedł z biura, kierując się do męskich ubikacji.

...

Collin wysiadając z samochodu dopiero po pełnym przebudzeniu poczuł niesamowity ból w plecach,

to pewnie przez te nerwy, moja własna żona będzie powodem przez który umrę młodo.

Zatrzasnął drzwi auta i zamykając je, udał się w stronę wejścia. Wiedział jedynie że ma się pojawić u nauczycielki historii, która potrzebowała pilnie się z nim skontaktować.

Wtedy w głowie mężczyzny przebywały zapewne tysiące myśli, a to o Joy, a to o Barcie. Czy mój syn naprawdę chce mnie posłać do więzienia? A żona do trumny? Może to wszystko sprawka Joy, która chce się mnie pozbyć-

- Przepraszam! Pan Collins? - Do bruneta podeszła niska, starsza pani w bordowo-fioletowej marynarce. - Czy moglibyśmy porozmawiać o ocenach Barta? Wie Pan, zbliżają się wakacje, Bart ma wiele nienapisanych kartkówek-

...

Dyrektor miał już wchodzić do ubikacji, gdy zauważył kto ponownie zawitał w jego szkole jednak, zatrzymał się i zdecydował trochę go poobserwować,
A ten? Co tu robi? Potraktował mnie wyjątkowo nieładnie, ciekawe czy się mnie boi. - Tak myślał mężczyzna, opierając się o ścianę korytarza, nie pierwszy raz go tak podglądał.

- Słyszy Pan co do Pana mówię, Panie Collins?? Mam wezwać karetkę??
Brunet w końcu wyrwał się z transu, czuł na sobie czyiś przeszywający wzrok, perfidnie krępujący wzrok.
- Tak! To znaczy nie, wszystko w porządku, usiądźmy.
- Zapraszam do sali. - Nauczycielka otworzyła drzwi klasy i wskazała ochoczo na ławkę przy jej biurku.

Dyrektor tylko westchnął i wszedł do ubikacji zamykając za sobą drzwi.

- Bart ma ostatnio duży problem z nauką, do tego, cały czas chodzi niewyspany i stał się bardziej konfliktowy. Jeśli to się nie zmieni, i Bart nie napisze wszystkich zaległych testów, będzie musiał zostać w tej klasie.
Collin wydał z siebie jedynie głośne westchnięcie i spuścił głowę w dół.
Po głośnym przełknięciu śliny, wstał z krzesła, przytaknął głową, i po prostu wyszedł.

Pozostawił kobietę niesamowicie zmieszaną, nie wiedziała czy może zaufać nierozgarniętemu mężczyźnie, Bart był jednym z najlepszych uczniów w jej klasie, nie chciała by mały porzucił swoje plany przez opuszczenie w nauce.

Collin i Dyrektor szkoły wyszli z pomieszczeń w tym samym czasie, Collin jednak stale spoglądał w dół, przeczesując palcami włosy w zakłopotaniu.

Znowu to dziwne uczucie które przeszywało jego ciało zawsze w tym korytarzu.

...

Nauczyciel zza drzwi ubikacji, obserwował Collina. Wpatrywał się w niego bezczelnie, czaił jak drapieżnik na zdobycz. Miał idealną szansę, by wziąć go do swojego gabinetu i..

porozmawiać.

Poprawił krawat i pewnym siebie krokiem zmierzył w stronę niższego bruneta.

- Panie Collin? Możemy porozmawiać na osobności?
- N-
- Widzę że ostatnio nie daje Pan sobie rady, sam byłem świadkiem Pana.. Bezradności. - uniósł brew i rzucił spojrzenie w bok.
- Mam dla Pana jednak pewną propozycję.

Po chwili namowy, mężczyzna zgodził się pójść na słówko z dyrektorem szkoły, przekonany, że mowa o pieniądzach.

Wyższy otworzył drzwi, wskazując na fotel na przeciwko jego biurka. Gdy Collin wszedł do pomieszczenia, niemałego, niedużego, z dywanem i całkiem ładnym wystrojem, niechętnie zasiadł na krześle.

- No więc - Dyrektor po cichu zamknął drzwi na klucz, po ostatnim niespodziewanym zdarzeniu wolał się zabezpieczyć. - Proszę mieć na umyśle że od jakiegoś czasu mam Pana na oku, i Pana zachowanie niejednoznacznie pokazuje, że nie ma się Pan dobrze. Do tego problemy z żoną-
- Co? Do diabła! Obserwowałeś mnie, świrze!- uniósł się Collin.
- Nie jesteśmy na 'Ty', Panie Collin. - napomknął z leciutkim uśmiechem pan Dyrektor.
Collin pokręcił głową z niedowierzaniem, wstał dynamicznie i skierował się do wyjścia.
Drzwi są zamknięte.

- Panie Collins, - Dyrektor wstał i podszedł do bruneta siłującego się z drzwiami. - Nie chce Pan chyba, by Pana syn miał jeszcze większe problemy, nie udźwignie Pan tego, jest Pan za słaby.

Collin nie wierzył własnym uszom.
- Ty mnie- Na chwilę przestał pociągać za klamkę drzwi - Szantażujesz? Grozisz?? Jebany dupku!! - wydarł się Collin, zwijając palce w pięści.

Wtedy nauczyciel zbliżył się do niego znacząco i zablokował mu możliwe drogi ucieczki, opierając ręce na drzwiach, po obu stronach przy głowie Collina.

- Nie nie nie, dla Ciebie, to 'Panie Dyrektorze'.
- Wypierdalaj, Panie Dyrektorze. - Collin dołożył największych starań by wyrwać się z zbyt bliskiego towarzystwa wyższego mężczyzny, ten jednak na każdy nerwowy ruch reagował większym ściskiem. Położył ręce na jego kroczu, powodując że Collin na chwilę zastygł. Mężczyzna wykorzystał tę chwilę.
- Pora, żebyś poznał gdzie Twoje miejsce.

...

Collin x Dyrektor ~ Lemon ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz