Pożar

41 7 1
                                    

   Dalsza droga do Skolii zajęła im kolejne dwa dni. Stan Walasa był coraz gorszy. Całe szczęście nie przeszkodził im już żaden stwór ani inna niespodzianka. Wciąż wiał tylko lekki wietrzyk, a liście spadały coraz obficiej.

   Skolia była rozległą krainą z wieloma wioskami. Jedne osady były wysoko rozwinięte, ale sporo zamieszkiwali chłopi.

Po następnych pięciu godzinach dotarli do Pokoju Nauczycielskiego. To mała mieścina, zamieszkiwana głównie przez szlachtę. Klasa udała się do jedynego szpitala w Łodzi, znajdującego się właśnie w tym mieście.

 - Pani Biolog? - zawołała Rumianek. - Potrzebujemy pomocy!

   Najpierw weszła kobieta niska, zgarbiona. Miała na sobie czarną szatę. Jej cienkie włosy były spięte w niski, czarny kok. Połowę pomarszczonej twarzy przykrywała grzywka. Wszyscy skrzywili się na jej widok.

Za nią podążyła wysoka i chuda pani z brązową grzywą o rudawym odcieniu. Również miała zmarszczki, lekko przykryte włosami, jednak sprawiała wrażenie miłej i kochanej.

 - Mam w tym tygodniu jedynie dwie godziny - powiedziała miła kobieta. - Mam nadzieję, że Szadzborg będzie mógł wam pomóc, gdy będę zajęta.

 - Chyba jeszcze nie poznaliśmy... Szadzborga...

 - Sama nie do końca wiem o co chodzi... - szepnęła zasłaniając usta ręką od strony Szadzborga. -Maczał w tym palce Sensei.

 - I kolejne nowe imię?

 - Miejmy nadzieję, że Senseia poznacie niedługo - rzekła już wyprostowana. - Wiele się od niego nauczycie.

 - Starczy tych pogaduszek, chyba jestem ranny, co nie? - wtrącił Walas.

 - A tak. Proszę pani, bardzo potrzebujemy pomocy.

 - Przykro mi, ale nie wystarczą na to dwie godziny - zasmuciła ich pani Biolog po obejrzeniu rany. - Musicie się nim zajmować, gdy mnie nie będzie.

 - Ach, tyle zachodu dla giermka! - Matesso przewrócił oczami.

 - Postaramy się mu pomóc, jeśli pani powie nam jak - zignorowała go Pani Malfoy.

 - Słuchajcie, nie mamy wszyscy czasu na zostanie tutaj - oznajmiła Balbisz. - Nie mamy nawet możliwości schronienia poza namiotami! Tutaj zostanie oczywiście Walas oraz Rumianek, Gaduła i Pani Malfoy. Reszta wyrusza w dalszą drogę. Naszym zadaniem jest podbić Klasę 11. W mięszy czasie, w Sali Gimnastycznej przyjmie nas pan Japoński. Tam uzbroimy się i będziemy gotowi do walki.

 - Myślę, że ktoś powinien zostać z paniami, aby je bezpiecznie odprowadzić do nas - zaproponował Matesso. - Szcześniak!

 - Chyba coś ci się pomyliło - odrzekł Szcześniak. - To ja tu rządzę. Ale dobrze, mogę przypilnować dam.

 - Żegnajcie i powodzenia - życzyła im pani strateg, podczas gdy "były" dowódca zaciskał pięści ze zirytowaniem na twarzy.

 - Wam również - pożegnała ich Rumianek.

   Głos Balbiszii powoli się oddalał, ale słyszalne były pojedyncze wyrazy:"Prosto", "Północ", "niedaleko", "znajduje się", "Senseia"... 

 - Rumianek i Pani Malfoy pójdą ze mną po składniki, reszta niech popilnuje chorego. Gdyby działo się coś nieoczekiwanego poproście o pomoc Szadzborga.

 - Ja z nimi nie zostanę - powiedziała Gaduła.

 - Ja mogę z nimi zostać - zgłosiła się Pani Malfoy.

 - Dobrze. Idziemy, nie zostało dużo czasu.

   Dziewczyny udały się do małego pomieszczenia przy domku pani Biolog. Na drewnianych ścianach znajdował się milion półek z fiolkami. Wszystko było posegregowane, tak aby zgadzała się kategoria, następnie wszystko było alfabetycznie poprawne i odpowiadało swoim właściwościom. Pani sięgnęła po trzy fiolki, każda miała inne właściwości, jak wywnioskowała Rumianek, jednak należały do tej samej kategorii. Później wszystkie poszły do ogrodu nieopodal szopy, gdzie zerwały kilka liści małej, fioletowej roślinki. Do tego potrzebny był korzeń rośliny znanej im jako kozłek lekarski.

   W tym samym czasie osoby pilnujące Walasa nudziły się. Nagle Pani Malfoy zerwała się na nogi z fotela.

 - Czujecie to? Dym!

   Wszyscy spojrzeli w stronę pokoju Szadzborga; ulatniał się z niego dziwny zielonkawy dym. Nie wyglądał na zdrowy, dlatego postanowili uciekać. Swoje rzeczy ułożyli na łóżku i zaczęli je pchać.

 - Masz szczęście, że to łóżko na kółkach, bo na rękach bym cię nie wyniósł - rzekł Szcześniak.

 - A co będzie z Szadzborgiem? - zapytała Pani Malfoy.

 - Nie mamy czasu.

   Na ścieżce przed szpitalem spotkali panią doktor i dwie pozostałe dziewczyny.

 - Co się stało? - zapytała pani Biolog.

 - Wybuchł pożar... Jakiś dziwny dym...

 - Wszyscy są cali?

 - Nie wiemy co z Szadzborgiem. Chyba tam została. Przykro mi...

 - Ech... Mi też jest przykro. Ale najważniejsze, że wam nic się nie stało. Mamy składniki i możemy leczyć Walasa.

   Podeszła do łóżka i zaczęła mieszać ze sobą zawartość fiolek i rośliny. Rumianek uważnie obserwowała jej ruchy. Gdy mieszanina nabrała turkusowego koloru pani doktor podała ją rannemu.

 - Taką porcję ma dostawać dwa razy dziennie. Za tydzień powinno mu się polepszyć. 

 - Miejmy nadzieję - powiedział Szcześniak.

Klasa 7c: Powstanie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz