Byłam dzisiaj na Suzume z przyjaciółką. Podobało mi się. Nie wiem, co więcej powiedzieć, lubię wszystkie postacie, które się tam pojawiły i relacje między nimi (proszę o znicz dla Minoru (nie pokręciłam nazwiska, prawda) i jego nieustannych, nienachalnych prób poderwania cioci Suzume i Seraizawy za jego samochód i fakt, że został w to wszystko wmieszany bez słowa wyjaśnienia), animacja była prześliczna, muzyka ciągle siedzi mi w głowie i nawet sprawiła, że przez moment chciałam wyciągnąć flet i nauczyć się grać jakiś utwór z soundtracku, kot był super, szczególnie po, osoby, które oglądały wiedzą czym, w Tokio i przy ostatnich drzwiach. Ogólnie, choć może nie umiem u rac tego w słowa, ten film wywarł na mnie pewne wrażenie i być może paradoksalnie, były to chyba głównie te spokojne sceny, gdy podróżowali, jedli, spędzali czas z ludźmi spotkanymi po drodze itd.
Lubię ten film. Po prostu. Polecam