Throwback + trip

208 14 0
                                    

Jakie jest twoje największe marzenie..? - zapytałaś
Dziś moja odpowiedź wyglądałaby zupełnie inaczej...
- Być z miłością mojego życia i mieszkać w Californii... - odpowiedziałam
Odparłaś, co byśmy tam robiły i czemu akurat California. Zdziwił mnie fakt, że od razu pomyślałaś o sobie, ale bardziej niż to szczęście wypełniało me wnętrze. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej interpretacji.
- Bez mniejszego zastanowienia odparłam, że jest tam ciepło przez cały rok, mogłybyśmy chodzić razem na spacery po plaży, mieć zwierzątko, pracę pozwalająca na dobrobyt... - nic nie znaczący pierdoły, niewinne pragnienia 15 latki, nie zachwiane przez realia rzeczywistości.. pragnienie szczęścia i bycia z osobą bez której nie wyobraża sobie życia.
Moja dzisiejsza odpowiedź? Aby choć na chwilę ujrzeć uśmiech na twojej twarzy.. pomimo tego, iż za każdym razem gdy Cię widzę pojawia się na niej smutek z niemocy bycia przy tobie. Za każdym razem brak mi powietrza, widząc Ciebie, która patrzy na mnie z politowaniem i złością... Niczego bardziej nie pragnę jak wybaczenia... przytulenia... posmakowania twych delikatnych, różowiutkich ust... tak ciężko jest zapomnieć o tym jednym dołeczku w poliku, roześmianych oczach, o tobie...
Powiedziałaś mi kiedyś, że byłaś tak skrzywdzona, że nikogo nigdy nie będziesz potrafiła pokochać. Nie raz  płakałaś mi na ramieniu... pokazywałaś jaka naprawdę jesteś... niewinna przed światem, wrażliwa, kochająca, skrzywdzona... Nigdy nie myślałam, że będę jedną z tych osób, która przyspoży Ci zmartwień i bólu. Tak bardzo tego żałuję..., a jeszcze bardziej tego, że nie potrafię tego naprawić, po prostu być przy tobie i Cię wspierać, być na dobre i na złe. Lecz to tylko nic nie warte słowa rzucane na wiatr, gdyż nawet one nie są w stanie opisać uczuć i emocji jakie mam gdy jestem przy tobie...

....
Minęło trochę czasu, nadeszła majówka, a z nią moc wrażeń i emocji, a mianowicie tata wymyślił wycieczkę do Dubaju. Byłam nieco w szoku, gdy się o tym dowiedziałam. Podróż tam, od zawsze była moim marzeniem. Uwielbiam eksplorować nieznane mi dotąd miejsca, ale do tych znanych też lubię zaglądać. Na moich zajęciach tuż przed wyjazdem, tematem przewodnim był zagubiony bagaż. O tym nie wiecie, ale póki co na każdej lekcji zamiast robić karty pracy z zadaniami grałyśmy w różne gry typu monopoly po angielsku. Bardzo mi się to spodobało, a wręcz byłam w szoku, że Agnieszka była jedyną osobą, która potrafiła mnie pokonać w tę oto grę. Nie powiem poczułam tę nutkę rywalizacji. Jak co lekcję, w oczekiwaniu na Agnieszkę na zjawienie się w pracownii zajęłam swoje miejsce przy stole. Każda osoba na moim miejscu wyciągnęłaby telefon w celu zapoznania się z najświeższymi nowinkami na Instagramie, jednak ja wolałam dogłębnie analizować każdy przedmiot w pokoju. Szczególnie spodobała mi się postać Agnieszki wisząca na ścianie. Ktoś musiał mieć wielki talent, gdyż detale były wykonane z nienaganną doskonałością i starannością. Gdy już słychać było nadchodzące kroki, ocknęłam się i skierowałam wzrok na moją nauczycielkę. Dziś ubrana była w pudrową sukienkę we wzorki, bransoletkę Pandory i rajstopy... w koty. Ciekawa kombinacja, przykuwająca uwagę. Zasiadła przy stole i odpaliła swojego Macbooka.
-Hello!!- przywitała się ze mną
- Dzień dobry
- Dzisiaj wpadłam na pomysł, żeby posłuchać muzyki z mojego JBL i pograć w...
- Tak się składa, że za kilka dni wylatujemy z rodzicami na wycieczkę za granicę i przydałoby się trochę przećwiczyć co nie co...- przerwałam
- Okey to świetnie, tak się składa, że będąc nastolatką często latałam za granicę do mojej rodziny z Anglii, rodowitych Brytyjczyków i najczęściej spotykanym problemem było zagubienie lub zniszczenie walizki...
Muszę przyznać, że po próbnych scenkach z kilkunastoma różnymi sytuacjami w których moja walizka uległaby uszkodzeniu byłam gotowa w 100%.  Do tego stopnia, że aż chciałam żeby faktycznie miało to miejsce. Dziwne lecz prawdziwe. Odprowadzając mnie do drzwi życzyła mi udanych wakacji z rodzinką i prosiła o kilka zdjęć z podróży.
...
Nadszedł TEN dzień, a mianowicie wylotu na wakacje. Nie powiem byłam bardzo podjarana tą podróżą. Lecieliśmy z Warszawy liniami Emirates. Już na wejściu przywitały nas pięknie ubrane stewardesy z czerwoną apaszką i czapeczką. Muszę przyznać, że już sam samolot wywarł na mnie ogromne wrażenie. Ten luksus, blichtr i idealnie skomponowane detale robiły robotę. Na naszych miejscach znajdowały się małe telewizorki z których można było pooglądać filmy. Dostaliśmy parę słuchawek i broszurę o tejże linii lotniczej. Podróż minęła nam bardzo szybko. Na pokładzie dostaliśmy posiłki, które były przepyszne, ciepłe i wilgotne ręczniczki do obmycia rąk. Ciekawy również był sposób w jaki mogliśmy zobaczyć start i lądowanie samolotu, gdyż na naszych monitorach była opcja śledzenia kamery z podwozia, skrzydeł samolotu i części kokpitu pilotów. Gdy wysiedliśmy zastaliśmy olbrzymi korytarz, a obok było widać kilka pięter z których również odbierane były przyloty. Samo dojście do kontroli paszportowej szybkim tempem zajęło nam około 50 min, ułatwiając sobie drogę korzystając z ruchomych taśm. Robiło to wrażenie. Na lotnisku zostaliśmy odebrani przez przypisanego nam kierowcę, który miał nam towarzyszyć do końca pobytu w Dubaju.
———————————-
Dzisiaj trochę podróżniczo...

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz