Jest poniedziałek. Chyba najbardziej znienawidzony przez wszystkich dzień tygodnia, tym bardziej jeśli zaczyna się lekcje o 8 rano. Jedyne pocieszenie jest takie, że w ten dzień mamy w miarę luźne zajęcia i kończymy o 13. Po szkole dodatkowe lekcje matmy z panią Ania i finito. Mam jeszcze trochę siły, a że sport bardzo lubię to postanowiłam pójść sobie na rower. Umówiliśmy się z Kacprem o 17. Przebrałam się i zeszłam do piwnicy po rower. Tak jak się spodziewałam był cały zakurzony bo dawno nim nie jeździłam. Wystawiłam rower przed dom, wzięłam węża ogrodowego i opłukałam z grubsza.
Po 10 minutach dojechałam na miejsce spotkania. Przywitaliśmy się z Kacprem robiąc misiaczka.
- To jak, gdzie jedziemy? - spytałam.
- Proponuję na lody a potem posiedzieć sobie nad jeziorem, co ty na to?
- Nice - odpowiedziałam uśmiechając się przy tym.
Chwile potem dojechaliśmy do lodziarni u Olka, mojej ulubionej😁 mówię Wam NAJLEPSZE LODY EVER.
Kapi zamówił mi moje ulubione, a mianowicie sorbet cytrynowy i słony karmel, a sobie wziął smerfowe i truskawkowe. Wzięliśmy rowery rowery i usiedliśmy sobie na mostku nieopodal. Przez to ze nie miał wielu desek ludzie go nie użytkowali przez co był jedna z naszych miejscówek.
- Wiesz co Kapi? Nawet nie wiesz jak bardzo nie chce mi się iść na ten jutrzejszy angielski. Kamil namówił mnie żebym spróbowała nauki u innej pani, ale średnio to widzę.
- Co się przejmujesz, nie będzie tak źle - powiedział uśmiechając się - grunt to być optymistycznie nastawiony. Byłaś już u niej?
- Tiaa byłam, niestety - westchnęłam.
- I co jaka jest?
- Powiem tak, niezbyt przypadła mi do gustu.
- Oj nie może być aż taka zła, zobaczysz będzie fajnie.
- Pożyjemy, zobaczymy... - powiedziałam robiąc kwaśną minę.
- Zjadłaś już te lody? W takim tempie to do 20 Ci zejdzie..
- No dobra, dobra już kończę, nie marudź.
Skończyłam jeść lody i otrzymałam sms'a.
- Hello, przypominam o jutrzejszej lekcji😉
- I remember I'll be on time😁 - odpisałam.
- Z kim tak piszesz?? Mam być zazdrosny?
- Tak głuptasie możesz - powiedziałam patrząc na niego, a ten odrazu przewrócił oczami i powiedział ,,foch''. Żartuje przecież - odpowiedziałam. To tylko pani Agnieszka przypomniała mi o jutrzejszych zajęciach.
- A to dobrze, przynajmniej nie zapomnisz i nie będziesz miała wymówki żeby nie pójść.
- Oj tam odrazu zapomnę..
- Ruby, przecież oboje wiemy, że kto jak kto, ale masz dar jak nikt to zapominania takich rzeczy.
- Nie prawda - powiedziałam z grymasem na twarzy.
- A właśnie, że prawda. Mam Ci przypomnieć ostatnią wycieczkę, a i przedostatnią?
- Oj nie wypominaj mi już tego - powiedziałam.
Retrospekcja
Godzina 22
- Hej Ruby pamiętasz, że jutro zbiórka na 8 rano, nie?
- Tak, pamiętam i dzięki za przypomnienie.
Ustawiłam budzik na telefonie, weszłam na Insta i ogarnęłam wieczorną toaletę. Weszłam jeszcze na telefon sprawdzić, czy aby na pewno ustawiłam budzik, wyświetliło mi się uaktualnienie więc kliknęłam, żeby się zainstalowało. Tak długo to trwało, że poszłam spać.
Rano, godzina 8
Mama wpada do mnie do pokoju, a ja sobie smacznie śpię.
- Ruby!! - krzyczy.
- Tak, mamo? - pytam przecierając oczy.
- Na którą masz tą wycieczkę?
- Ja? Na 8. - odpowiedziałam.
- A wiesz, która jest godzina?
- Nie. - odpowiedziałam.
- 8 wiesz? - powiedziała.
- Cooo? - krzyknęłam.
Prędko zerwałam się z łóżka, poleciałam umyć zęby, ubrałam majtki i jak to się później okazało na lewą stronę, a mama w międzyczasie zbiegła na dół i zadzwoniła do wychowawczyni. Na szczęście mieszkamy bliska mojej szkoły. Wzięłam plecak, wrzuciłam do niego telefon i szczotkę. Zbiegłam na dół i założyłam buty. Przez szybkę w drzwiach widziałam czekający na mnie pod domem autokar. Mój piesek zaczął na niego szczekać, myśląc, że to śmieciarka, której tak bardzo nienawidzi. I w tym samym momencie co wychodziłam z domu, Spike wybiegł i zatrzymał się na skraju schodka. Ja wybiegając zahaczyłam o niego i runęłam z około 30 schodków w dół na oczach wszystkich. Otworzyłam furtkę i wbiegłam zdyszana i potargana do autokaru. Pierwsze co, pani od historii-jedna z opiekunek na wycieczce zatrzymała mnie i spytała się czy wszystko ok i czy nic mnie nie boli. Odpowiedziałam, że jest okej i pomaszerowałam w kierunku jedynego wolnego miejsca obok dziewczyn, na końcu autokaru.
- No dobra już nie będę Ci dokuczał, ale nie fochaj się na mnie.
- Niech Ci będzie.
Obejrzeliśmy wspólnie zachód słońca. Kapi odprowadził mnie pod dom i pożegnaliśmy się.
- Do jutra Kapi - powiedziałam.
- Siemka Ruby - krzyknął odjeżdżając.
- Napisz do mnie jak dojedziesz! - odkrzyknęłam.
- Tak jest - krzyknął machając do mnie.
Poszłam do domu, odrobiłam lekcje i obejrzałam sobie serial na Netflixie. Oczy zaczęły mi się kleić i chwile potem usnęłam.
