Wieczorny romans

78 5 2
                                    

Pierwszy zgrzyt nastąpił, kiedy czekała w umówionym miejscu - kilkukrotnie sprawdzała godzinę na zegarku, tymczasem Louis nadal nie przyjeżdżał. W końcu, kiedy zrezygnowana postanowiła wejść do środka i udać się na miejsce przypisane do biletu pojawił się - podjechał autem, które bez wątpienia nie było jego. Wysiadł, samochód odjechał. Wyglądał... niedbale. Owszem, nadal był szalenie przystojny, jednak widać było po nim, że bez wątpienia ostatnie dni spędził w miłym towarzystwie - być może butelki? Koszula, którą miał na sobie była wyraźnie wygnieciona, jednak nadal miał na sobie krawat.

- Źle się czujesz? - zapytała, kiedy podszedł i nachylił się aby musnąć ustami jej policzek.

- Dlaczego? - zdziwił się.

Kiedy objął ją delikatnie w talii, skrzywiła się. Albo używał bardzo słodkich perfum, albo wracał od kolejnej kochanki! Wyraźnie czuła od niego alkohol oraz damskie perfumy, bardzo przypominające modne ostatnio Good Girl! Jakże żałowała, że nie miała na tyle dobrego wzroku aby dostrzec, kto siedział za kierownicą tego białego audi! Nie miała co prawda powodu do tego by tupnąć nóżką albo strzelić go w twarz i uciec, bo nie wiedziała nawet jak powinna traktować to spotkanie, postanowiła jednak w duchu, że potraktuje ten wieczór po prostu jako okazję do dobrej zabawy.

Kiedy zajęli w końcu miejsca, a światła przygasły postanowiła skupić się na przedstawieniu. Wiele czytała o Hrabinie Marice... Akt pierwszy okazał się znacznie lepszy niż przypuszczała. Podobało jej się w jaki sposób przebiegła hrabina broniła swojego majątku, sposób w jaki chciała odegnać niechcianych adoratorów... Jednak moment w którym pojawił się baron Żupan zadziwił ją bardzo i to na plus.

Lukrecja odpływała pogrążając się w świecie operetki, zasłuchana w przepiękne Graj Cyganie. Jakże to było odmienne od tego wszystkiego, co znała. Czuła się niemal częścią przedstawienia, doznanie było zupełnie inne niż oglądanie czegokolwiek choćby w kinie czy telewizji. Byłaby odpłynęła zupełnie, lecz nagle aż podskoczyła. Czuła jak pewna miękka, delikatna i cierpliwa dłoń zaczyna sunąć po jej udzie. Początkowo miała zamiar strząsnąć natrętną rękę i fuknąć na swojego byłego szefa, że przeszkadza, jednak pomyślała, że jest to dobra okazja aby się podroczyć.

Najwyraźniej Louis uznał, że jest jedną z kobiet, której wystarczy pomachać świecidełkiem przed oczami, a ona będzie cała jego. Dlaczego sytuacja nie miałaby się odwrócić? Musiała przyznać, że jego zwinne palce wsuwające się pod koronkową sukienkę sprawiały jej ogromną przyjemność - od dawna żaden mężczyzna jej tak nie dotykał. Nie spieszył się, gładził jej delikatną skórę, muskał manszetę pończochy, aż w końcu delikatnie wsunął pod nią palec. Lukrecja jęknęła. Cały czas powtarzała sobie, że najważniejsze to nie tracić kontroli - tymczasem ten z pozoru niewinny gest sprawił, że poczuła podniecenie nie z tej ziemi.

Cały czas obserwowała go spod półprzymkniętych oczu i nim akt trzeci rozpoczął się na dobre, poczuła jak palce Louisa wędrują wyżej. Początkowo delikatnie przejechał po skraju skąpych, jedwabnych fig, które miała na sobie. Lekko rozchyliła nogi, ciekawa jak daleko posunie się ten szaleniec w miejscu publicznym. Ona sama ze wszystkich sił starała się wyglądać na spokojną, opanowaną, a nawet oddaną sztuce... Czuła jednak, że powoli zaczyna wilgotnieć. Wiedziała także, że on również to poczuł, ponieważ jego palce powędrowały ku źródłu rozkoszy. To jeszcze nie był moment, w którym powinna lub chciała się opierać - dlatego uśmiechnęła się lekko i odchyliła zachęcająco głowę. Widziała w jego oczach, że z pasją przywarłby do jej ciała w jednej sekundzie, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie miejsce i czas. Łakomie obrzucił wzrokiem jej dekolt, a także wspaniale zarysowaną szyję.

Chichotała w duchu, mimo, że jednocześnie czuła nieziemską przyjemność - jego palec był już pod bielizną i raz po raz wsuwał się delikatnie do środka powodując, że coraz trudniej przychodziło jej panowanie nad sobą. Miała ochotę przyciągnąć go do siebie, zagarnąć jego usta dla siebie głębokim pocałunkiem, a później nie zważając na nic kochać się z nim do białego rana. Tymczasem on sam poczynał sobie coraz śmielej i musiała panować nad sobą z całych sił, aby żaden z jęków rozkoszy nie zdradził przed resztą publiczności co wyprawia się kilka rzędów dalej.

Widziała, że podczas, kiedy jego jedna dłoń znajduje się pod jej sukienką, drugą starał się chociaż odrobinę poluzować krawat. On również płonął z pożądania. Kiedy w końcu wsunął palec w jej rozgrzane do czerwoności wnętrze poczuła obezwładniającą rozkosz, która przeszyła ją od stóp do głów... Tak długo drażnił ją swoim dotykiem, że wystarczyło naprawdę niewiele by doszła. Zagryzała wargi niemal do krwi, aby nie krzyknąć. Kiedy w końcu orgazm przerodził się w powolne pulsowanie rozchodzące się w dole podbrzusza westchnęła cichutko.

Louis był szalenie zadowolony z siebie, ba! Wręcz dumny. Był pewien, że teraz może wszystko. Przekonany, że rozgrzał ją tak, że będzie miał ją dla siebie choćby na tą jedną noc, siedział i patrzył jak na scenie Tassilo wyznaje Maricy swoje uczucia. Tymczasem Lukrecja poprawiła sukienkę, pończochy oraz figi, które lekko przesunęły się podczas uniesienia. Wielkimi krokami nadchodził moment, który planowała od samego początku.

Wyszli na zewnątrz i ponownie zapragnął się do niej zbliżyć. Miał ochotę wpleść dłoń w jej włosy, przesunąć językiem po jej wargach... Tymczasem ona zrobiła krok do tyłu, uciekając od niego. Drugi raz już nie próbował, licząc na to, że zabawią się po drodze w jej samochodzie. Wydawało mu się, że tylne siedzenia będą odpowiednie do tego, co miał w planach. Złapał ją więc za rękę i pociągnął w stronę Maserati.

- A ty dokąd? - jej brwi uniosły się pytająco.

- Do ciebie, mam ochotę na kontynuację wieczoru w miłym towarzystwie - powiedział, próbując ując jej twarz w dłonie, ale się wykręciła.

- Niestety, wieczór mam już zajęty - odrzekła, po czym wyjęła telefon i wystukała numer na taksówkę, którą niezwłocznie także zamówiła, po czym rzekła: - Będzie za dziesięć minut. Faktycznie było miło, Louis, może kiedyś to powtórzymy.

Gdyby mogła z chęcią zostałaby dłużej tylko po to, aby dłużej podelektować się rozczarowaniem w jego oczach. Wiedziała jednak, że nie może - ją też kusiło nieziemsko, aby skończyć to co zaczęli u niej, a nawet gdzieś na parkingu. Dawno nikt nie rozpalił jej tak szybko i tak mocno jak jej były szef.

Odjeżdżając pomachała mu z uśmiechem, chociaż czuła, że nadal go pragnie. Tej nocy nie będzie spała spokojnie, być może przez kilka kolejnych również. Zimny prysznic nie pomoże, bo nie byłby w stanie. Jedyna nadzieja w tym, że uda jej się uspokoić na własną rękę. Gdyby go teraz zaprosiła, pokazałaby przecież, że niczym nie różni się od tych wszystkich kobiet, które przewinęły mu się przez łóżko, a do tego dopuścić nie mogła!

Dobrze, że nie miała daleko do domu. Po drodze zatrzymała się jeszcze na chwilę pod całodobowym, by kupić wino. Miała ochotę się napić - nigdy nie miała silnej woli, ale tym razem jej plan wypalił. Nim dojechała do domu odkryła, że ma prawie tuzin nieodebranych połączeń i wszystkie były od niego. Triumfowała!

Życzenia LukrecjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz