Od incydentu w Komnacie Tajemnic minęło 2 dni. Z Tomem bardzo się zżyliśmy. Rozmawiamy cały czas. Dziewczyny myślą że jesteśmy razem. Chociaż nie tylko one. Nauczyciele a zwłaszcza Slughorn. Wciąż pytają jak u nas. Cały czas nas chwalą. Dziewczyny z innych domów rzucają mi pogardliwe spojrzenia jak tylko przechodzę korytarzem. FunClub Riddle'a myślałam. Już za parę dni wakacje. Nie wiem jak będzie tym razem. Gdy wejdę do domu od razu przywrócą wspomnienia. Mnie. Mamy. Amelii. Ale przecierz będzie tam On. Może uda mi się zapomnieć o tym wszystkim. Dzisiaj podchodząc do Toma objaśniam mu.
- Pamiętasz jak się założyliśmy?- spytałam siadając obok niego w w Pokoju Wspólnym.
-Tak. Pamiętam. Chamberlain nie mam zaników pamięci ani żadnej Demencji.- rzekł spokojnie.
-To jak już pamiętasz to powinieneś wiedzieć że wtedy przegrałeś.
-Tak to też pamiętam. Więc przychodzisz do mnie bo już wiesz co mam dla ciebie zrobić. Mylę się?- pytał.
-Nie. Nie mylisz się. A więc. Jak już wcześniej wspominałam masz w wakacje i święta i tym podobne przyjeżdżać do mnie do domu..- powiedziałam.
-Nie.
-Niestety Riddle. Nie wycofasz się. Pamiętasz? Trzymamy się razem choćby nie wiem co. Czy to zapomniałeś?
-Pamiętam.- syknął
-Więc?...
-Tak Nicole Chamberlain spędzę z tobą wakacje, święta i tym podobne rzeczy. Będę mieszkał pod twoim dachem do tego czasu aż nie będziesz miała mnie dość. Choć wiedz że mieszkanie ze mną bedzie to niezwykły koszmar. Pasuje?- mówił.
-Tak . Pasuje. To do zobaczenia w Hogsmeade.- powiedziałam i już się podnosiłam.
-Jakie Hogsmeade? Ja się nigdzie nie wybieram dla twojej świadomości.
-Nie idziesz? Cały zamek tam idzie.
-Ja nie jestem wszyscy i nie mam na imię każdy.
-Jak chcesz. Ale nie myśl sobie że nic ci nie przyniosę. O jeśli się nie mylę to za tydzień masz urodziny.- powiedziałam z uśmiechem.
-Tak mam urodziny ale to do niczego nie prowadzi. Nie chcę od ciebie żadnych prezentów. Nie lubię swoich urodzin i tyle. Możesz już iść do swoich durnowatych przyjaciółek. Żegnam.- powiedział i zaczął z powrotem czytać książkę. A ja poszłam do siebie. Dziewczyny już były ubrane o gotowe do wyjścia.
-Ty jeszcze nie gotowa?! Zbieraj się szybko!- krzyknęła Emily. Zabrałam jakieś ciuchy i weszłam do łazienki. Zabrałam ze sobą czarną krótszą bluzkę na cienkie ramiączka i do tego zielono czarna spódniczka w kratkę. Do tego czarne rampki, ramoneska i gotowe. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłyśmy z dormitorium i przeszłyśmy przez Pokój Wspólny. Tom obrzucił mnie spojrzeniem od góry do dołu. Nie powiem. Zdziwiło mnie to odrobinę. Najpierw poszłyśmy do sklepu z odzieżą. Kupiłyśmy masę ubrań i butów. Potem kolej do Miodowego Królestwa. Kupiłam słodycze dla siebie oraz na prezent dla Riddle'a. Zaciągnęłam dziewczyny jeszcze do sklepu z prezentami. Zakupiłam tam w prezencie dla niego czarny skórzany notes i jeszcze sprzedawcą wygrawerował na nim złotymi literami ,,Tom Marvolo Riddle". Pięknie wyszło. Do tego jeszcze zegarek. Dziewczyny kupiły jakieś bzdury. Na sam koniec jak to my Piwo Kremowe pod Trzema Miotłami. Gdy wróciliśmy do zamku było już bardzo późno. Udałyśmy się do Dormitorium i poszłyśmy spać.
~ Wakacje~
Dzień wyjazdu do domu nastąpił tak szybko. To dzisiaj mam udać się do sierocińca Woolf's. Po co? "Adoptować" Riddle'a. Jak to brzmi wogóle. Ale dobra wracając. Musiałam znaleźć wolny przedział dla mnie i dla niego żeby przedyskutować to wszystko. Tak też się stało.
-Posłuchaj mnie. Wrócisz tam jak gdyby nigdy nic. Ja zamienię się w jakąś starszą Babkę noi wtedy będę rozmawiać z tą Cole.- powiedziałam.
-Może być. Ale wiesz że nie musisz nic dla mnie robić?
-Posłuchaj mnie. Jestem ci winna dużo przysług. I nie mów do mnie nic o tym że nie muszę tego robić. Zobaczysz wszystko się ułoży.- powiedziałam. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i znaleźliśmy się na dworcu King's Cross. Tom się od razu deportował. Ja weszłam do toalety. Stanęłam przed umywalką i spojrzałam w lustro. Zamieniłam się w moją mamę. Byłam wręcz idętyczna. Nikt inny mi do głowy nie wpadał. Swoje ubrania przemieniłam na czarne jeansy i zielony sweterek i do tego czarne botki. Włosy natomiast spięłam w kok. Tak przebrana weszłam do kabiny i z tamtąd się deportowałam do sierocińca. Najpierw zapukałam.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- spytała jak miewam Cole.
-Dzień dobry. Nazywam się Nicole Chamberlain. Jak miewam Pani Cole,tak?
-tttak. A o cco chodzi?
-Może przejdziemy do biura i tam porozmawiamy na spokojnie?- spytałam.
-Tttak. A pani nie jest z żadnej skarbówki czy z Banku?- spytała siadając na swoim krześle.
-Pracuje w Banku ale dzisiaj przyszłam prywatnie do Pani. Otóż chciałabym adoptować dziecko. My z mężem straciliśmy córkę i...
-Doskonale Panią rozumiem. No to może przejdziemy się i pani się porozgląda?- rzekła.
-Doskonale. A i chciałabym aby adopcja była natychmiastowa.
-Bez problemu. Proszę za mną.- wyszłyśmy z Gabinetu i podoążałyśmy obskurnymi korytarzami.
-A chciałaby Pani chłopca czy dziewczynkę?
-Mąż bardzo chciałby chłopca. Rozmawialiśmy trochę i ustaliliśmy z nim że chłopiec może być starszy.
-To proszę za mną. Jest u nas tutaj taki chłopak. Mieszka tu od urodzenia. Jego matka u nas rodziła i gdy urodziła dziecko powiedziała że ma mieć na imię Tom po ojcu i Marvolo po dziadku. Natomiast nazwisko ma być tak samo po ojcu czyli Riddle. Chłopiec ma 16 lat. Trochę dużo ale myślę że pani go pokocha. A jeśli mogę spytać ile miała świętej pamięci pani córka?
-Miała na imię Olivia. Miała 17 lat.
-Ojejku. Przed 18 urodzinami taka tragedia. Ale mam nadzieję że Tom okaże się być stu procentowym dżentelmen i będzie pomagać Pani i mężowi.- powiedziała. Stanęliśmy przed drzwiami z numerem 13. Zapukała. Drzwi otworzył nam Tom.
-Tom to jest Pani Nicole Chamberlain. Ta Pani chciałabym cię adoptować.- chłopak patrzył na nią a potem przeniósł wzrok na mnie. Ja puściłam mu oczko.
-Ah tak? Cała przyjemność po mojej stronie. Pani Chamberlain.- wystawił rękę. Złapałam ją a on się ukłonił i ucałował.
-Pani Cole miała Pani rację. Tom to stu procentowy dżentelmen.
-Tttak- wyjąkała zaskoczona.- Tak więc Tom proszę spakuj się. Już zaraz będziesz mógł jechać z Panią Chamberlain do nowego domu. - powiedziała.
-Ależ naturalnie.
-A Pani pójdzie ze mną. Załatwimy wszystkie potrzebne formalności związanych z adopcją.- udałam się z nią do biura i podpisywałam masę papierów. Koniec końców skończyłam. Wyszłyśmy z pomieszczenia. Na korytarzu stał już gotowy Riddle.
-No to życzę powodzenia. Tom będzie mi ciebie brakować. Żegnajcie.
-Dowidzenia. - pożegnałam się i wyszliśmy z tego obskurnego miejsca.
-Mogłaś zmienić nazwisko.- powiedział.
-Nie było takiej potrzeby. I jak się z tym wszystkim czujesz?- spytałam po chwili.
-Szczerze? Bardzo się z tego cieszę. Że wreszcie dzięki tobie opuściłem to miejsce. Dziękuję.
-Nie ma za co. Chodź wreszcie idziemy do domu....
CZYTASZ
,,Droga Przez Piekło"~ Tom Riddle
De Todo-Nienawidze cię Riddle.- powiedziałam -Powiedz to jeszcze raz a odejdę na zawsze.- rzekł. -Nie.Na.Wi.Dze.- powtórzyłam. Popatrzył na mnie z miłością w oczach ale i z żalem. Ocknęłam się dopiero gdy odchodził. -Riddle!- krzyknęłam i pobiegłam za nim...